czwartek, 24 listopada 2016

Mamy, mamusie, matule

W ostatnich dniach, za sprawą urodzin Tygrysa, moje myśli krążą też wokół Jego MB. Zastanawiam się czy Ona również szczególnie przeżywa ten dzień. Czy pamięta o Synu? Czy te wspomnienia przywołują ból, tęsknotę? Myślę, że tak i życzę Jej, żeby mimo wszystko odnalazła w życiu szczęście. Dziękuję za życie, które dała naszemu Synowi i szansę, żeby był szczęśliwy.

Myślę też o tym, jaką chciałabym być mamą dla Tygrysa. Rozglądam się wokół i nie znajduję zbyt wiele pozytywnych wzorców. Mama, która z różnych względów przegapiła dzieciństwo swoich dzieci, a teraz próbuje to nadrobić w stosunku do wnuków, przekraczając niejednokrotnie granice. Mama, która na stare lata rozpacza, że wszystko na nic, bo urodziła i wychowała swoje dzieci jedynie po to, żeby były z nią w starości i nie zauważa, że te dzieci naprawdę się starają. Mama wyznająca rodzicielstwo wdzięczności z samego faktu urodzenia i wychowania. Mama, która wygrywa za dziecko konkursy, produkuje niezliczone ilości zaświadczeń, byle dziecko miało więcej punktów i tu i tam.

Moje relacje z Mamą też do najlepszych w ostatnim czasie nie należą. Zawsze byłam grzeczna i ułożona, a teraz przeżywam chyba czas buntu, mimo zbliżającej się 40. Swój udział miał w tym też OA, który na wiele spraw otworzył mi oczy, a że jesteśmy rekordzistami w liczbie odbytych spotkań indywidualnych (sama nie pamiętam czy było ich 12, 13 czy więcej) czasu na to było sporo. I mam trochę żalu do prowadzących, bo faktycznie pootwierały pewne szufladki, ale ich nie podomykały, co więcej... nie pokazały drogi, co teraz pokutuje w moich relacjach z Mamą.

I obserwując te wszystkie mamy, mamusie, matule… szukam dla siebie wzorca. Wiem, że ideałów nie ma. Sama popełniam na tej mojej macierzyńskiej drodze błędy (nie dalej jak wczoraj zbeształam zbyt mocno Tygrysa), ale czemu nie dążyć do doskonałości. Czemu nie wiedzieć, czego chciałoby się uniknąć. I tak sobie myślę, że chciałabym dla swojego dziecka być czytelna. Żeby wiedział, że mam prawo być smutna, zła, radosna, zmęczona. Żeby nie musiało za mną biegać i zastanawiać się, co mi jest, a tym bardziej doszukiwać się w sobie powodów mojego samopoczucia. Chciałabym dać mojemu Synkowi przestrzeń, prywatność, żeby nie czuł się zobowiązany o wszystkim mi relacjonować. Żeby miał kawałek swojego życia, tajemnic, oczywiście w granicach bezpieczeństwa :) Już bardzo się pilnuję, żeby nie robić wszystkiego za Tygrysa. I chciałabym, żeby tak zostało. Oczywiście zawsze służę pomocą. Niech wyrasta na samodzielnego Mężczyznę, znającego Swoje możliwości i ograniczenia. I to, o czym wspominałam w życzeniach dla Tygrysa – żeby nie musiał nam niczego udowadniać czy nas zadowalać.


Takie to refleksje naszły mnie po urodzinowym przyjęciu Tygrysa. Wszystko wyszło, jak należy, a ja przepłakałam kilka wieczorów. Bo jednej mamie tj. teściowej po raz kolejny dałam się sprowadzić do poziomu dziewczynki, a drugiej – mojej… właśnie do dziś nie wiem co. Na szczęście wszyscy inni byli zadowoleni. Szczegóły jutro. 



8 komentarzy:

  1. a więc czekamy na szczegóły....
    100 lat dla synusia Kochana jesteś najlepszą mamą dla swojego synka nie wątp w to :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To czekam na relacje:) Ja również ostatnimi czasy myślałam jaką mamą chcę być i dziękowałam MB za córeczkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bliskie mi jest to co piszesz. Ja też nie mam takich wymarzonych wzorców w rodzinie. Dość szybko to do mnie dotarło, długo się tym podłamywałam, a potem zaczęłam
    szukać prototypów;p poza najbliższym otoczeniem. Tak jak piszesz, ideałów nie ma, ale bogactwo dobrych przykładów mnie zaskoczyło. Znalazłam parę osób, które inspirują mnie całą swoją postawą, ale też wyłapuję perełki u tych, z którymi na pierwszy rzut oka w sferze wartości, przekonań, czy celów nie jest mi po drodze. Bo okazuje się, że prawie od każdego można się czegoś nauczyć. Prawie każdy ma jakieś cechy, zwyczaje, zasady, które mogą się stać źródłem inspiracji. W ostateczności patrzę też na te elementy, których wiem, że nie chciałabym powtórzyć;) I tak tworzę swoją patchworkową wizję macierzyństwa, w nadziei, że te wszystkie inspiracje zaprocentują w przyszłości, w życiu moim, mojego męża i syna.
    Wierzę, że i Ty w bliższym i dalszym otoczeniu znajdziesz wzorce, których Ci potrzeba, a przede wszystkim, że poszukasz ich w sobie, bo że tam są to nie mam wątpliwości:)
    Przykre bardzo, że obie mamy doprowadziły Cię do łez przy okazji tego radosnego przecież święta... Mam jednak nadzieję, że łzy szczęścia przelały szalę na stronę satysfakcji i zadowolenia z udanego przyjęcia, no i oczywiście dumy z udanego Tygrysa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego dla syneczka :*:*:*
    Widzę, że zrobiłaś przepiękne ozdoby <3 Jak zawsze - z taką dokładnością, której zazdroszczę ( ja choćbym się bardzo starała nie potrafię :P).
    Uczucia, które opisujesz rozumiem. Ja po urodzinkach Melki płakałam tydzień... Buzi

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, te spotkania w gronie rodzinnym...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekamy na fotorelację z urodzin!
    A jeżeli chodzi o mamy! To idealnych nie ma! Choć każda z nas jest idealna dla swojego dziecka!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie bardzo dużo mieliście tych spotkań.
    JA mam niesamowite szczęście, bo moja mama jest najlepsza na świecie (tata zresztą też) i mam się na kim wzorować. Chciałabym być dla moich dzieci choć w połowie tak dobrą mamą jak moja jest dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początek - wszystkiego najlepszego dla Tygryska! Dwa latka - to już naprawdę poważny i coraz bardziej samodzielny wiek :)

    Natomiast odnośnie tych wszystkich mam, o których piszesz - ja już przestałam poszukiwać wzorców, bo w moim otoczeniu każda z mam też ma coś "za uszami". Kontakty z moją mamą utrzymuję w zasadzie tylko dlatego, że po prostu czasami musimy zostawić z kimś Bąbla - i jest to jedyna niteczka, która nas w jakiś sposób ze sobą łączy, bo poza tym nie mam z nią nawet o czym rozmawiać i zbyt dużo spraw z przeszłości "wisi" między nami.

    Sama też wiem doskonale, że do ideału jeszcze mi bardzo daleko. Czasami nawet myślę sobie, że wcale się nie nadaję na matkę - że widocznie ktoś tam na górze doskonale wiedział co robi, czyniąc mnie niepłodną...Jedno jest pewne - warto się starać i pracować nad sobą!

    OdpowiedzUsuń