Na co dzień jesteśmy
rodziną, jak każda inna. Zmagamy się z problemami, cieszymy się radościami,
marzymy, ale czasem wybiegamy myślami w przyszłość i zastanawiamy się, jak to
będzie za kilka, kilkanaście lat. Jak nasze Szkraby wejdą w okres dojrzewania,
w dorosłość. Jak przyjmą informację o swojej, często niełatwej drodze. Czy ją
udźwigną? Uporają się ze swoją historią? Czy przebaczą? Czy będą chciały poznać
rodzinę biologiczną? Oczywiście w głębi serca wierzymy, że dzięki miłości,
wsparciu i zaufaniu razem pokonamy wszelkie przeciwności.
Wczoraj, dzięki
naszej znajomej (N. bardzo Ci dziękujemy), mieliśmy okazję poznać pewnego
młodego człowieka. Jesteśmy wdzięczni, że chciał się z nami spotkać i
opowiedzieć swoją historię. Historię z perspektywy dwudziestoparoletniego już
chłopaka. Szczęśliwego, pełnego miłości, ciepłego, poukładanego, realizującego
się na wybranych przez siebie studiach, cieszącego się z tego, co ma. A
wszystko, co mogłabym napisać po tym spotkaniu sprowadza się do trzech słów:
PRAWDA, MIŁOŚĆ i NORMALNOŚĆ. Tak – wszystko to wiemy. Przygotował nas OA,
naczytaliśmy się literatury i internetu, rozmyślaliśmy nocami, ale czym innym
jest teoria, a czym innym jest usłyszeć to od dorosłego już Adoptusia. Chłopak
podkreślał, że dla niego ważne było to, że rodzice od początku byli z nim
szczerzy. Że ze szczegółami opowiadali mu o tych pierwszych wspólnych chwilach.
Tak, że dziś ma wrażenie, jakby sam o tym pamiętał, choć był za mały. Że
traktowali adopcję, jako coś zupełnie normalnego. To sprawiło, że chłopak znał
swoją wartość i sam nigdy nie miał problemu, żeby mówić o adopcji, domu dziecka. I przez te
wszystkie lata nie doznał też przykrości od innych. Do tej pory nie miał też
potrzeby powrotu do korzeni, poszukiwania rodziny biologicznej, bo jak mówi: co
to zmieni. Ma kochających rodziców, a takie poszukiwania według niego mogą
przynieść więcej rozczarowania niż dobrego. Choć nie wyklucza, że kiedyś zmieni
zdanie.
Rozmawiając z tym
chłopakiem, życzyłam sobie, żeby za kilkanaście lat siedział przede mną nasz
Synek – tak radosny i szczęśliwy. Wiem, że każda droga jest inna. Że każdy
człowiek jest inny. Mniej lub bardziej wrażliwy. Mniej lub bardziej ciekawy. Że
każdy ma inne potrzeby i oczekiwania, ale to spotkanie sprawiło, że niektóre
moje strachy poszły precz. A co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.
A dziś z Tygrysem działaliśmy
twórczo w domu, bo na zewnątrz nie sposób było wytrzymać. Kredkami narysował
budę. Dla kogo? Dla siebie oczywiście. Jeśli chodzi o farbę najbardziej
spodobało Mu się wyciskanie. Tatatu dołączył do nas wieczorem, ale przez cały
dzień również rozwijał się twórczo. Kończę, bo zaczyna się burza. Życzę
wszystkim pięknej niedzieli.
Tygrysek rysuje dla siebie budę, Lila dziś oświadczyła, że chce być koniem... Świat się kończy :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało się Wam poznać Kogoś, kto trochę odpędził te strachy, ujarzmił demony, dał wiarę i nadzieję, że będzie dobrze. To prawda- każdy z nas jest inny. Wszyscy jednak pragniemy być kochani, żeby ktoś się o nas troszczył... Wasz Synek otrzymuje to od Was każdego dnia, to zaprocentuje. Na pewno.
Mają wyobraźnię te nasze szkraby. Mam nadzieję, że i my pomieścimy się w tej budzie :)
UsuńMarta wierzę, że ta miłość sprawi, że wejdzie w dorosłość z poczuciem własnej wartości.
Adopcja to zawsze trudny temat. Cieszę się, że spotkaliście na swojej drodze kogoś kto był adoptowany i jego spokój sprawi, że Wy też uspokoicie swoje lęki.
OdpowiedzUsuńMały artysta Wam rośnie ;)
Wiele dało nam to krótkie spotkanie.
UsuńBardzo bym chciała aby u każdej z nas tak się wlaśnie historie zakonczyły :)
OdpowiedzUsuńCzego Wam i nam życzę, a przede wszystkim naszym dzieciom.
UsuńWierzę, że Tygrys wyrośnie na mądrego, wrażliwego człowieka i będzie wiedział co jest dla niego najważniejsze :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo zupełnie, jak my, choć czasem strachy nas dopadają, na szczęście potrafimy szybko się z nimi rozprawić :)
UsuńZ pewnością podołacie wszystkiemu, co dla Was los szykuje, a Wasz Syn wyrośnie na szczęśliwego człowieka.
OdpowiedzUsuńTego się trzymam.
UsuńWam, sobie i wszystkim rodzinom adopcyjnym życzę, aby Nasze Dzieciaki były w przyszłości absolutnie szczęśliwe i aby to one kiedyś podnosiły innych na duchu. Budujące spotkanie, sama bym bardzo chciała porozmawiać z kimś, kto jak nikt inny rozumie. Jak na razie dzieciaków adopcyjnych sporo, może i my kiedyś spotkamy kogoś dorosłego, kto wie.
OdpowiedzUsuńUściski
Myślę, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z jak różnymi historiami są ludzie obok nas.
UsuńMyszka już sama bez skrępowania opowiada, że nie wie kto ją urodził, ale mamusia miała ją w serduszku :)
OdpowiedzUsuńBo sytuacja jest przecież zupełnie naturalna.
UsuńChyba przydałoby mi sie takie spotkanie......
OdpowiedzUsuńKto wie? Może w dalszej lub bliższej przyszłości będziesz miała okazję.
Usuń
OdpowiedzUsuńWierzę, że Twoj syn doceni Wasza miłość i oddanie i nie bedziecie mieć z nim problemów w przyszłości.
Pozdrawiam
To zupełnie jak my :)
UsuńPozdrawiam
No picasso:)
OdpowiedzUsuńPamiętaj to ile miłości dajemy - zawsze do Nas wraca!!
Wierz! Ufaj! Kochaj!
Na szczęście póki co trzyma się kartki, chociaż blat stolika kusi :)
UsuńOstatni linijka - tego się w życiu trzymamy.
Jestescie wspaniala, ciepla rodzina. Dajecie Tygryskowi tyle milosci,ze jestem pewna,ze za te kilkanascie lat takiego chlopaka wlasnie przed soba zobaczysz:) A najlepiej zyc chwila, nie patrzec w przyszlosc. nawet w rodzinach nieadopcyjnych, jak moja zawsze jakies obawy o przyszlosc sa. Wiezy krwi szczescia w zyciu dorosym i wiezi z rodzina nie gwarantuje. Skupiajmy sie na terazniejszosci- to nasza chwila, i tylko to sie liczy :)
OdpowiedzUsuńSciskam!
Doceniamy każdą z tych chwil, bo uciekają zdecydowanie za szybko. Uściski
UsuńTo Wasze spotkanie i mnie wiele dało, mimo że przeczytałam o nim tylko na Waszym blogu ;) Takie pozytywne przykłady są bardzo motywujące... i tak strasznie potrzebne!!!
OdpowiedzUsuńW takim razie się cieszę.
UsuńTo musiało być dla Was naprawdę ważne i pełne emocji spotkanie - a najistotniejsze, że niesamowicie budujące i dające nadzieję na przyszłość ! Ja osobiści wierzę, że świetnie sobie poradzicie (poradzimy :) ), że nasze dzieci też będą kiedyś mogły wypowiadać się o swojej historii zupełnie otwarcie, w poczuciu własnej wartości - i że będą po prostu szczęśliwe :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że dla każdej/każdego z nas te trzy słowa, o których mówił T. są oczywiste, ale dobrze je było usłyszeć od dorosłego, szczęśliwego Chłopaka.
Usuń