poniedziałek, 25 stycznia 2016

Prawda was wyzwoli

 Podczas starań o adopcję musieliśmy odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Jednym z najważniejszych było: czy informujemy Dziecko o fakcie, że zostało adoptowane. Nie mieliśmy wątpliwości, że ma prawo do prawdy. Teraz, na co dzień jakoś intensywnie nie myślmy o tym. Jesteśmy rodziną, jak każda inna. Od czasu do czasu mówimy Tygrysowi, w jaki sposób pojawił się w naszym życiu. Nazywamy Go Synkiem z serduszka, ale częściej mówimy Mu, jak bardzo Go kochamy. Mamy wrażenie, że jest z nami od zawsze i czasami przyłapujemy się na tym, że sami zapominamy, jaką drogą do nas trafił. Ale nigdy nie zamierzamy przez Nim tego ukrywać.


Przez kilka najbliższych lat rozmowy będą proste. Ale z czasem pojawi się więcej pytań. I to jest zupełnie naturalne. Każdy ma prawo do prawdy. Do poznania swoich korzeni. Mam tylko nadzieję, że tę drogę przejdziemy wspólnie, że pomożemy uporać się Synkowi z sytuacją, bo nie ma co się oszukiwać nie będzie łatwa. Ale tak szczerze mówiąc, czasem ogarnia mnie strach. Czy staniemy na wysokości zadania? Czy podołamy? Przed adopcją wkurzało mnie, jak słyszałam, że ktoś nas podziwia. W tej chwili zaperzam się, jak ktoś mówi, że jesteśmy tacy fajni, że na pewno sobie poradzimy w przyszłości. Tylko czy ta fajność wystarczy? Czy wystarczą pokłady miłości, którą otaczamy Tygrysa my, Dziadkowie, najbliżsi, przyjaciele? My ze swej strony zrobimy wszystko, żeby pomóc Synkowi przejść ten czas, ale tu chodzi też o Niego. O Jego wrażliwość. Wewnętrzną siłę. Czasem martwię się czy udźwignie prawdę? Czy zrozumie? Czy wybaczy?  Momentami widzę smutek w Jego oczach i zastanawiam się czy nie rozumie więcej niż nam się wydaje. Czy nocne płacze nie znaczą czegoś więcej. Może nocą MB przeżywa, tęskni, a On to odbiera. Być może przesadzam, ale to wszystko z troski i miłości.

 

 

Tak, jak napisałam na początku – w codziennym zabieganiu nie myśli się o tym na okrągło. Ale czasem jakaś rozmowa, melodia, obraz wystarczy, żeby przez kilka dni nie móc przestać myśleć. W wigilię Dnia Babci obejrzeliśmy film, który zapadł nam głęboko w serca. October Baby. Nigdy nie słyszeliśmy o nim. Poleciła nam go Przyjaciółka. Wiedziałam tylko, że dotyczy adopcji, chociaż jak się okazało to jeden z elementów. Wiodącym jest aborcja i wszystkie jej konsekwencje. Dla matki biologicznej. Rodziny adopcyjnej, a przede wszystkim dla dziecka. Aborcja dla wielu rodzin adopcyjnych będzie też tematem do przepracowania. Nie w tak dramatycznym wymiarze, ale wiele MB albo samych skłaniało się do zabiegu, albo wysłuchało podszeptów np. partnerów.

 

Nie chcę opisywać szczegółów. W internecie znajdziecie i opis i opinie. Niejednokrotnie negatywne, chociaż podejrzewam, że tylko dlatego, że to kino chrześcijańskie. Co jest krzywdzące, bo to naprawdę poruszający obraz i doskonała rola głównej bohaterki. Dramat dziewczyny, przed którą ukryto prawdę o jej pochodzeniu. Film, który pokazuje drogę nam rodzicom adopcyjnym. A drogowskazy to:

 

PRAWDA – to jest dla nas oczywiste i na ile będziemy mogli wesprzemy Tygrysa w dotarciu do niej. Prawda dotyczy też nas – rodziców. Nie możemy zapomnieć, że nasze dziecko ma też rodzinę biologiczną. I przyjęcie tej prawdy pozwoli nam w przyszłości zbudować relacje z nią, jeśli będzie wola z obu stron. Od razu dodaję, że piszę to w kontekście naszej sytuacji. Historia historii jest nierówna.

WYBACZENIE – wierzę, że dzięki naszemu wsparciu i pomocy z góry, nasz Syn znajdzie w sobie siłę, by zrozumieć i przebaczyć przede wszystkim MB. Bez przebaczenia nie pójdzie do przodu. I dotyczy to również MB i nas. Może nie w stosunku do wspomnianej, raczej do jej otoczenia. MB możemy być tylko wdzięczni, że za ścianą  śpi (póki co spokojnie) nasze Dziecko. Dziecko, któremu pozwoliła żyć i zrobiła, co mogła by było szczęśliwe. 

MIŁOŚĆ – tu komentarz jest zbędny.       

 

Jedna z ostatnich kwestii głównej bohaterki sprawiła, że oboje płakaliśmy. I tak szlochając nad Tygrysim łóżeczkiem sprawiliśmy, że tym razem obudził się przez nas.


28 komentarzy:

  1. Aż się zadumałam , film mnie zaciekawił,na pewno poruszający. Z waszą miłością myślę ze będzie dobrze i gładko pójdzie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzymy, że tak będzie.
      Film jest dostępny w internecie. Nas bardzo ujął. Warto go zobaczyć, zwłaszcza, że oparty jest na faktach.

      Usuń
  2. O tym filmie akurat nie słyszałam, ale teraz bardzo chętnie go obejrzę i po "seansie" podzielę się z Tobą wrażeniami.

    Na razie wypowiem się jedynie w kwestii informowania dziecka o fakcie adopcji - dla mnie jest to sprawa oczywista i nawet przez chwilę nie przyszło nam do głowy, by cokolwiek przed Bąblem zatajać. Zdecydowanie lepiej, jeśli dowie się o tym od nas, niż od jakichś innych, zupełnie postronnych osób. Natomiast podobnie jak Ty obawiam się, czy będzie w stanie taką wiedzę i świadomość udźwignąć - ale myślę, że jeśli zacznie się rozmowy z dzieckiem na ten temat odpowiednio wcześnie i zupełnie naturalnie, nie robiąc z tego całego ceremoniału i wielkiej sensacji - to i dziecko podejdzie do tego w normalny, wyważony sposób i przyjmie po prostu za fakt (obym miała rację!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się trzymajmy Bąbelkowa Mamo. My też ani przez moment nie myśleliśmy o zatajaniu faktu adopcji. Historie o nieudanych adopcjach, którymi uraczyli nas krewni, zawsze związane były z zatajeniem prawdy. To może bardziej zaboleć, niż sama adopcja.
      Ciekawa jestem Twojej opinii o filmie.
      Uściski

      Usuń
  3. Aż mi popłynęła łza. Też nie będziemy ukrywać przed dzieckiem niczego i z czasem dowie się wszystkiego. Czasem zastanawiam się jak to będzie.. Dokładnie tak jak piszesz.. Boję się również, czy podołamy i najważniejsze, czy malutka zrozumie i przejdzie przez to jakoś. Nie będzie łatwo. Film jeśli, gdzieś znajdę to chętnie obejrzę. Ściskam mocno. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest dostępny w sieci.
      Na szczęście mamy siebie nawzajem i wirtualne wsparcie. Jeśli nawet z blogami nie podołamy, to wierzę, że kontakt się utrzyma.

      Usuń
  4. Jak sama piszesz sprawa jest delikatna ale kiedy czlowiek kieruje sie miłością i ma wsparcie to wszystko powoli sie układa i tego Wam życzę 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudne to bardzo... Trudne pytania, trudne zdania, trudna niewiedza i milion obaw. Myślę, że i to, że już teraz myślicie i się obawiacie jest normalne, jak i to, że nikt dziś nie wie, jak to będzie. Należy chyba brać pod uwagę każdy scenariusz. Łącznie z tym, że Tygrys będzie miał etap buntu, być może nawet żalu... I to nie będzie żal do Was, ale już agresja z niego wynikająca, może być skierowana w Waszą stronę. Pocieszające jest chyba to, że macie wpływ na wspomnienia Tygrysa, na to, z czym będzie kojarzyło Mu się dzieciństwo i późniejsze lata. Miłość, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, możliwość liczenia na Was w każdej sytuacji, to wszystko będzie procentowało.
    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w sobie przekonanie, że to co zbudujemy teraz, będzie miało pozytywny wpływ na życie, wybory, relacje Tygrysa. Ale jest jeszcze trzecia strona, a na to nie mamy już wpływu. Oby kierowała się miłością i dobrem Młodego.
      Uściski

      Usuń
  6. Oh, jak doskonale to rozumiem. I to chyba dylemat każdego adopcyjnego rodzica. Cóż nam pozostaje - wierzyć i robić wszystko, aby nasze dzieci potrafiły się w tej, niełatwej zresztą, rzeczywistości odnaleźć.

    Ps. Chociaż jestem najszcześliwszą mamą najwspanialszego synka na świecie to mam świadomość, od której czasem serce mi pęką - że powinien być tulony do snu przez kobietę, która mu to życie dała - wtedy nie musiałby zmierzyć się z odrzuceniem, nie musiałby zadawać sobie w przyszłości setek pytań, nie czułby tych wszystkich negatywnych emocji, które zapewne poczuje..... Ktoś mi kiedyś powiedział, że muszę Go niesamowicie kochać, skoro jego uczucia przedkładam nad własne - nawet te głeboko schowane, te nieoczywiste....

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie...Też bym wolała, aby nasza córka nie musiała borykać się z odrzuceniem. I szlag mnie trafia, że to nie ja urodziłam Hanie!!!!!!To, że leżała sama w szpitalu przez dwa tygodnie po urodzeniu, bo miała infekcje - nikt jej nie przytulała, nie nosił na rękach. I mogłabym tak długo wyliczać.
      Też mam z tyłu głowy, że za jakiś czas padną pytania i odpowiedzi, które mogą ją zaboleć.
      Żyjemy nadzieją, że uda nam się przejść to razem.

      Usuń
    2. Ja starałam się przepracować w sobie te 3 miesiące bez nas. Ale czasami potwory wychodzą z szafy np. żal w okolicach Świąt Bożego Narodzenia i ta świadomość, że Swoje pierwsze święta spędził sam.
      Obyśmy potrafili ukoić ten ból, żal i wszystkie inne negatywne uczucia, które zapewne się pojawią.

      Usuń
  7. Nie bardzo mam prawo do glosu, bo mnie oczywiscie problem nie dotyczy... Mysle jednak, ze rowniez wybralabym prawde. Wolalabym, zeby dziecko dowiedzialo sie tego od swoich rodzicow niz przez "zyczliwe" szepty rodziny, znajomych czy sasiadow... Zeby od malego wiedzialo jak trafilo do swoich rodzicow, bo wtedy ta wiedza staje sie dla dziecka czyms zwyczajnym i naturalnym...
    Z drugiej strony, rozumiem tez troche rodzicow, ktorzy przeprowadzaja sie na drugi koniec kraju, zeby zmienic zupelnie srodowisko i nie przyznawac sie, ze dziecko jest adoptowane. Mysle, ze robia to dla dobra tego dziecka, boja sie wytykania palcem, przypietej "latki", ze jak adoptowane to napewno z patologii, itd. :( Nie bez znaczenia jest tez napewno lek, ze to dziecko bedzie kiedys zbuntowanym nastolatkiem, ktory wykrzyczy im w twarz, ze nie sa jego prawdziwymi rodzicami. Lub bedzie chcialo za wszelka cene odszukac i poznac rodzine biologiczna...

    To sa trudne sprawy i prawdziwa proba milosci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że i my możemy usłyszeć coś podobnego, zwłaszcza jak Młody nie osiągnie tego, na czym Mu w tym momencie będzie zależało. Mimo to będziemy Go kochać.

      Usuń
  8. A my już trenujemy te tematy. Też się ich bałam. Syn przyjmuje to wszystko jednak jako oczywistą oczywistość. Mama to mama, nieważne, że z serduszka mnie urodziła. Taka jest postawa dziecka. Przypominam mu co jakiś czas, żeby nie zapomniał, ale na razie podchodzi do tego: OK pamiętam i lecę dalej, nie zawracaj mi głowy powtarzaniem:-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjdzie moment, że dłużej zatrzyma się nad tematem, ale będzie już przygotowany.

      Usuń
  9. Oczywiście ze Wasza fajnosc i milosc jaka zajęcie Tygryskowi wystarczy żeby sobie ze wszystkim poradzić. Jestem tego pewna.
    My tez nie będziemy ukrywali faktu adopcji.. dziecko ma prawo wiedzieć o swoim pochodzeniu.
    Szkoda tylko ze ludzie nie mający styczności z adopcja nie potrafią ogarnąć mądrze tego tematu..
    Buziaki dla Waszej fajnej :) rodzinki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdym razie zrobimy wszystko, co się da, żeby przyjęcie prawdy nie było zbyt bolesne.
      Uściski

      Usuń
  10. Grzesiowi czytam wierszyk, bajeczke napisana przeze mnie, oraz powtarzamy - gdzie sie urodziles Grzesiu ? a on pokazuje na serce nasze i mowi po swojemu ,,sgrce" , kazde dziecko ma prawo do znania prawdy , nie wyobrazam sobie zataić takich inf pozatym lepiej jak sie dowie od rodzicow niz dziecka w piaskownicy,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy nasz wierszyk i książeczki, którymi będziemy się wspierać w rozmowach.

      Usuń
  11. Ja rozmawiam już z dziewczynkami na ten temat, szczególnie z Myszką. Pojawiają się już pytania kto urodził Kruszynkę, gdzie mieszkała wcześniej itp. Ale wszystkie odpowiedzi przyjmuje zupełnie naturalnie, najważniejsze dla niej w każdej opowieści jest to, że jechaliśmy do niej szybciutko.
    Z Myszką będzie o tyle trudna sytuacja, że kiedyś zorientuje się, że mieszkała w kilku różnych domach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ta naturalność nie może zostać na dłużej.
      Wiadomo, że z każdym rokiem rozmowy będą miały inny charakter, ale każdy ma prawo do prawdy.

      Usuń
  12. ciężka sprawa. ale gdybym to ja musiała wybierać czy dziecku mówić, czy nie mówić o adopcji, pewnie wybrałabym tą pierwszą opcję. Bo prawda zazwyczaj i tak wychodzi na jaw, a dziecko mogloby poczuc się oszukane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukrywanie prawdy z pewnością wyrządziłoby więcej złego, niż fakt adopcji.

      Usuń
  13. Właśnie skończyliśmy oglądać. Film ciekawy, może trochę taki jak dla mnie "cukierkowy" ale sama tematyka dla nas ważna:) Chciałabym kiedyś kiedyś zobaczyć film pokazany z perspektywy rodzica biologicznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez obejrzałam i mam to samo odczucie - zbyt cukierkowy, prawie idealny.

      Usuń
    2. Ilu widzów, tyle opinii. Ja widziałam przede wszystkim dramat tej dziewczyny i jej bliskich. Choć w życiu wszystko nie jest takie proste.
      Elu. Podejrzewam, że jakby się dobrze poszukało i taki film by się znalazł.

      Usuń