piątek, 6 listopada 2015

Moje pierwsze uszywki

Maszyna do szycia w moim rodzinnym domu obecna była od zawsze. Moja Mama sporo szyje, co ma niewątpliwie swoje plusy. Dzięki niej moja szafa jest pełna. O Tygrysa Babcia też już zadbała. Ma kilka zmian pościeli z kolorowej bawełny. No i oczywiście, pamiątkową już muszkę z Chrztu.

Od dawna chciałam spróbować swych sił w szyciu, ale jakoś nie mogłam oswoić maszyny. Robiłam kilka podejść, ale Mama o ile jest doskonałą krawcową, niekoniecznie się sprawdza w roli nauczycielki. Chyba, że ja jestem słabo pojętną uczennicą. Dla Niej wszystko jest proste, a ja potrzebowałam takiego kursu od postaw. Co z tego, że zasiądę do nawleczonej maszyny, jak sama później nie będę umiała tego zrobić. Ostatecznie udało nam się porozumieć i zasiadłam przed maminym sprzętem. A jak się okazało później, działo się to na tydzień przed telefonem z OA, więc za bardzo nie mogłam później  rozwinąć nowych umiejętności. I chyba muszę zaczynać od początku, bo obawiam się, że mało, co pamiętam, zwłaszcza jeśli chodzi o przygotowanie maszyny. Mimo to mogę pochwalić się moimi pierwszymi uszywkami  - poduszkami dla Tygrysa.


Najpierw powstał jeż. Jako, że jak na początek projekt okazał się trudny, uszyłam Go z dużą pomocą Mamy, a do wypełniania włączył się także Mąż. Szablon znalazłam na TEJ stronie i przepadłam. Jesteśmy miłośnikami jeży, szykowaliśmy leśny pokój dla Dziecka, więc nie mogło w nim zabraknąć tego uroczego zwierzątka.

Druga poduszka to sowa. Uszyta przez mnie samodzielnie. Jakoś się udało. Materiały przypadkowe, bo nie byłam przekonana, czy coś mi z tego wyjdzie. Ale jak na pierwsze dzieło prezentuje się całkiem, całkiem.


Tak, jak pisałam, za szycie zabrałam się tuż przed wielkimi zmianami w naszym życiu, więc nie udało mi się wykończyć uszywek. Jeż nie miał oczu, a poduszka wypełnienia. I tak po 9 miesiącach zabrałam się za robotę i Synuś może cieszyć się poduszkami. Chyba mu się podobają, szczególnie wielkie oczy sowy.



Mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się raz jeszcze usiąść do maszyny. Na pewno poduszka w kształcie auta ucieszyłaby Tygrysa. 

26 komentarzy:

  1. Ale ładne!!!
    Podziwiam, ja z tych co nawet guzika idealnie nie umieją przyszyć;-0
    Ale Tygrys już duży i jak ładnie Mu błękicie;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Na co dzień nie widzę, że Tygrys rośnie. Ale dziś kolejny raz przebierałam Jego garderobę i sporo ubranek poszło na dno szafy.

      Usuń
  2. Śliczna ta sowa! Kolory bardzo ładnie dobrane mimo iz przypadkowo :)
    Koniecznie siadaj i szyj bo widać ze masz do tego rękę.
    Ja dla Adoptusia z pomocą taty uszyłam 2 misie i sprawiło mi to wiele przyjemności.. efekt końcowy jest tez ważny ale najważniejsze to, to ze takie cuda powstają z głębi serca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Do sowy użyłam tkanin, które miałam w szafce. Nie kupowałam nowych, bo bałam się, że coś mi nie wyjdzie.
      Z przyjemnością wrócę kiedyś do maszyny. Pomysłów mnóstwo w głowie. Fajnie, że mamy takie rodzicielskie wsparcie w szyciu. Kochana pochwal się Swoimi dziełami. Może coś podpatrzę :)

      Usuń
  3. Tygrysek jest już taki duży :) kochana piękne te poduszeczki! Mogła byś szyć na zamówienie! Chętnie bym kupiła takie bo są piękne! Dużo tego np na Facebooku, jednak te Twoje mnie uwiodły. Szczególnie jeż!!! :) <3
    Sama nie mam talentu zupełnie, choć marzyła mi się przygoda z maszyną. Tylko u mnie nikt się tym nie zajmuje. A szkoda.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana spokojnie. To moje pierwsze wyroby. Moja Mama z pewnością wytknęłaby sporo niedoróbek. Na szczęście po prawej stronie ich nie widać :) Obiecuję, że jak kiedyś będę miała wolną chwilę, to Mela ma u mnie poduszkę.
      Buźka

      Usuń
  4. No cudeńka po prostu. Nie dziwie sie że synkowi tak soe podobają ja jestem zauroczona po prostu. Sama bym taka sowę przygarnęła. Ja to talentu nie mam niestety do szycia. A powinnam bo wszystkie babcie i prababcie szyly jak widac nie odziedziczyłam tego talentu...tylko ciekawe jaki ......,,????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tygrys ciągle dłubie sówce w oku :)
      Kochana, jesteś jak nic obciążana genetycznie szyciem. Tylko trzeba odszukać ten talent. Ja się bardzo bałam, ale okazuje się, że maszyna nie gryzie. Tylko czasu brak. Teraz to szczególnie.

      Usuń
  5. Urocze poduszeczki i bardzo udane - wyglądają jak spod igły profesjonalistki :) Mnie talentu w tej dziedzinie zdecydowanie brakuje, więc mogę sobie takie cudeńka jedynie kupić albo zrobić u kogoś na indywidualne zamówienie ;) Jakbyś kiedyś zaczęła się tym trudnić zarobkowo, to jestem chętna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplementy. Ja ten talent dopiero odkrywam. Trochę to potrwa, bo jest dość głęboko zakopany :) A przy Tygrysie nie łatwo się do niego dokopać. Ale z przyjemnością jeszcze coś uszyję.

      Usuń
  6. Super sprawa jak sie coś umie samemu uszyć. Ze mnie to sie nabijają że nawet igły nie umiem trzymać ;) Mówię wszystkim wtedy że mam inne talenty . Zaglądnij do mnie bo mnie wzieło na pisanie bloga,zapraszam http://matczyneturbulencje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wszystko trzymam na opak. Mama się denerwuje i oczywiście chciałaby, żebym trzymała po ludzku czyt, jak ona :) A mi jest wygodniej po swojemu.
      Na blog zaglądam, tylko z braku czasu nie zostawiam komentarzy.

      Usuń
  7. Piękne podusie:) Ja też od jakiegoś czasu myślę o maszynie ale po prostu się boję sprzętu. Mamy w pracy super maszynę (niby prosta w obsłudze) na zajęcia techniczne to może pożyczę jak w szkole będzie dłuższa przerwa. Pomyślę jak strach mnie nie zje to na święta zabieram i oswajam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, oswajaj. W sieci jest tyle podpowiedzi, że na pewno dasz radę. Manualnie jesteś świetna, więc nie ma innej opcji. Mi bez Mamy nad głową było łatwiej. Niestety na maszynę nie mam miejsca w domu, więc pozostaje mi oswajanie potwora u rodziców.

      Usuń
  8. Bardzo ładnie Ci to wyszło, ja nie mam w ogóle talentu do szycia, jak coś trzeba zeszyć to posyłam dzieci do tatusia albo do babci :)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Pluszaki Uszywki" są przecudne :). Gratuluję samozaparcia i życzę dalszych sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana!
    Obie rzeczy wyszły Ci świetnie. Jeżyk jest niesamowity.
    U mnie mama też sporo szyła, robi na drutach. Ja do maszyny w ogóle nie siadam, kiedyś kiedyś udało mi się zrobić szalik najprostszym ściegiem, ale ogólnie nie mam jakoś ciągot do takich prac. W sensie-że ja się w tym kiepsko czuję, ale nie zmienia to faktu, że bardzo mi się podobają. Próbuję mamę namówić, żeby mi zrobiła ponczo na wiosnę- może się uda. I może, może... może Ją o tego jeża też poproszę :)
    Buziaki i miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokolenie naszych rodziców ma sporo umiejętności. Musiały sobie kobietki radzić, jak nic nie było w sklepach. Ja to już raczej żadnego dzierganego swetra już się nie doproszę. Mam konkurencję w osobie Tygrysa. Sama próbowałam robić na drutach, ale szło mi opornie. Wolę szydełko. Mam nadzieję, że uda się z Mamą. Może uszyje jeszcze poduchę pingwina :)

      Usuń
  11. Świetne te uszywki! Zwłaszcza sowa skradła moje serce.
    Ja mam niestety dwie lewe ręce do maszyny, a szkoda bo wizualizacje całkiem fajne ;) ale mam też koleżankę, która moje wizje urzeczywistnia ;)
    Całusy dla Tygrysa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tygrys też upodobał sobie sowę :)
      Dobrze, że masz koleżankę, która radzi sobie z maszyną.
      Buziaki

      Usuń
  12. Jesteś niesamowita, ja nie potrafię włączyć nawet maszyny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ja potrafię włączyć (to już podobno dużo), ale dalej korzystam z fachowej pomocy mamy.

      Usuń