Kontynuując poprzedni wpis… Od jakiegoś czasu
szukałam ciekawych zajęć dla Tygrysa. Niestety oferta dla maluszków jest bardzo
uboga. Jedynie jedna galeria w mieście miała zajęcia dla małych dzieci, ale od
roku i chodzących. Musimy poczekać na kolejną edycję. Załapiemy się wiekiem i
mam nadzieję do tego czasu Tygrys stanie na dwie nogi.
Jak wielka była moja radość, kiedy trafiłam na
ofertę zajęć umuzykalniających dla niemowląt. Nie zastanawialiśmy się długo i
skorzystaliśmy z pierwszych bezpłatnych, a po nich od razu zdecydowaliśmy się
na karnet na kolejnych 10. Mój Tata na wieść, że jeździmy z Tygrysem na
warsztaty, stwierdził, że chcemy zrobić z Młodego geniusza. Czemu nie? Ale
pierwsza motywacja to było wyjście z domu i kontakt z innymi dziećmi. Ileż
można spędzać z czasu jedynie z mamą i tatą, ewentualnie babcią lub dziadkiem.
Niestety w rodzinie czy wśród znajomych mamy mało dzieci, z którymi Tygrys
mógłby się bawić. Do tego, jak na przedstawiciela swego gatunku przystało, jest
dziki. Nie ma mowy, żeby ktoś poza nami i dziadkami wziął Go na ręce. Czasem
nawet zbliżył się zbyt blisko. Także zajęcia są dla nas okazją do kontaktu
Synka z innymi dziećmi. A jak do tego będzie miał okazję do rozwoju, to tylko
na plus.
Warsztaty prowadzone są w oparciu o teorię uczenia muzyki
Edwina E. Gordona, amerykańskiego muzyka, pedagoga, psychologa muzyki. W sieci
można znaleźć wiele informacji nt. stworzonej przez niego koncepcji wychowania
muzycznego, więc nie będę się tu rozpisywać. Najważniejszym przesłaniem dla nas
jest to, że pierwsze lata życia to najlepszy czas na rozwój zdolności
muzycznych.
Za
nami trzy zajęcia. Dwie różne prowadzące. Jedna podoba nam się bardziej.
Tygrysowi chyba też. Ma świetny kontakt z dziećmi, sprawia wrażenie lepiej
przygotowanej, a zajęcia przebiegają płynnie. Niestety godzina i dzień
tygodnia, w których prowadzi warsztaty nam nie odpowiada. Ale nie rezygnujemy.
Damy szansę drugiej pani. Nie przekreślamy jej po jednym spotkaniu.
Tygrys na zajęciach. Przepraszam za jakość, ale zdjęcie robiłam naprędce telefonem. |
Zajęcia
opierają się na wokalnych i ruchowych zabawach. Prowadząca śpiewa a capella, z towarzyszeniem instrumentu albo
włącza nagranie. Zabawy są proste. Z cyklu - jak je człowiek pozna, to
zastanawia się dlaczego sam na to nie wpadł. Bawimy się prostymi rekwizytami
(do tej pory kolorowymi kawałkami tkanin, chusteczkami jednorazowymi, piłkami
gimnastycznymi) i zabawkami muzycznymi (mechanicznymi, nie elektronicznymi).
Zajęcia składają się ze stałych elementów, żeby dzieci czuły się bezpieczniej i
były świadome kolejnych etapów spotkania. Zaczynają się zawsze tą samą piosenką
na przywitanie opartą na krótkim powtarzalnym tekście, wyśpiewywaniu sylaby
„pa” i wystukiwaniu rytmu o podłogę. Później następują rytmiczanki (jak dobrze rozumiem coś pomiędzy wierszykiem a
piosenką), piosenki przy akompaniamencie instrumentu, zabawy z rekwizytami,
tańce i moment ciszy. Na zakończenie piosenka na pożegnanie. A przed wyjściem
to, co tygrysy lubią najbardziej – pudełko z instrumentami i zabawkami
muzycznymi. Podoba mi się, że prowadząca ma ciągły kontakt z dziećmi, zwraca
się bezpośrednio do nich. Fajnie moduluje głosem, odpowiednio do humorów małych
muzyków.
A jak
reaguje Tygrys? Na pierwszym spotkaniu przez większość czasu nie schodził
Tatatu z kolan. Chował się za Nim. Pochlipywał. Gorąco nam się zrobiło, jak
podeszła do nas prowadząca z mini gitarką. Histerii nie było, ale tylko z moją
pomocą Synuś pociągnął po strunce. Oswoił się po pół godzinie, czyli na koniec
zajęć. Na drugim spotkaniu zaczął schodzić Tacie z rąk (chyba na zewnątrz Szkrab
czuje się bezpieczniej u Męża; ubolewam, ale muszę bawić się w pociąg sama :).
Histeria była przy próbie położenia Go na piłce. Pewnie przez skojarzenia z
rehabilitacją. Po zdjęciu z piłki nastąpił spokój, a Chłopak zaczął nawet
nieśmiało w nią postukiwać. Po chwili był jeszcze bardziej odważny. Zabierał
dziewczynce dzwonek, mimo że dostał identyczny, a próba oddania naszego
kończyła się oczywiście płaczem. Fajny moment był przy zabawie instrumentami.
Synuś nie wziął tego, który podała Mu pani. Posunął do pudełka i wybrał sobie
trzy. A jakże. Za to na ostatnich zajęciach patrzyliśmy i nie wierzyliśmy.
Nasze Dziecko było pogodne. Przez większość spotkania wskazywało na przedmioty,
które musieliśmy nazywać. Tygrys uśmiechał się. Zaczepiał prowadzącą. Bił
brawo. Bawił się chusteczkami. Pociągnął po strunce gitary. Poruszał się po
podłodze kilkadziesiąt centymetrów od nas. Patrzył na płaczącego obok chłopca,
po czym odwracał się do Taty i szczerzył zęby. Poruszał się w rytm muzyki. Na
koniec zajęć wskazał na pojemnik z instrumentami i prowadząca, chcąc nie chcąc,
musiała je dać dzieciom. Synuś oczywiście nie mógł się zdecydować. Nie
płakał przez całe spotkanie, do momentu
zakładania kurtki. Ale i tak ubieranie Go w miejscu publicznym nie jest aż tak
straszne, jak w domu. Jakby mały Skubaniec wiedział, że przy ludziach trzeba
się zachowywać :)
Wiem, że na kolejnych spotkaniach może być różnie,
ale mam nadzieję, że raz na jakiś czas będziemy cieszyć się z takich
pozytywnych poczynań Tygrysa.
A na koniec trzy rytmiczanki z zajęć. Pewnie je znacie (ja ostatniej nie).
Może skorzystacie.
Dzik jest dziki, dzik
jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie
dzika,
Ten na drzewo zaraz
zmyka.
Raz i dwa, raz i dwa
pewna
pani miała psa
trzy i
cztery, trzy i cztery
pies ten
dziwne miał maniery
pięć i
sześć, pięć i sześć
wcale
lodów nie chciał jeść
siedem,
osiem, siedem, osiem
wciąż o
kości tylko prosił
dziewięć,
dziesięć, dziewięć, dziesięć
kto z was
kości mu przyniesie
Może ja -
może ty.
Licz od
nowa:
Raz, dwa,
trzy...
Jedzie, jedzie pan, pan,
na koniku sam, sam.
Jedzie, jedzie chłop,
chłop,
na koniku ho, hop.
Jedzie, jedzie pani
i konika gani.
Jedzie, jedzie baba
i z konika spada.
Proszę o namiar na zajęcia :)
OdpowiedzUsuńW sumie na razie grupę mamy małą, 3-4 dzieciaczków, więc miejsca nie brakuje :)
Usuńmy też chodzimy na te zajęcia, tylko pewnie w inne dni tygodnia!Teraz i tak czekamy aż chłopaki wyzdrowieją...;(
UsuńW takim razie zdrówka, żebyście jak najszybciej mogli muzykować.
UsuńPierwszą i trzecią znam, są świetne i dobre do modulacji głosowej. Bardzo fajne są też rymowanki do pokazywania na palcach, moje chrześnice je uwielbiały:) Takie zajęcia to super pomysł.
OdpowiedzUsuńU nas króluje trzecia. Długo zastanawiałam się, skąd znam drugą. Już wiem - tekst jednej z piosenek Turnaua. Mamy książeczkę z rymowankami paluszkowymi, więc na pewno skorzystamy.
UsuńBuziaki
U nas nie ma tego typu zajęć, ale udało mi się załatwić, że Kruszynka będzie chodziła na rytmikę do przedszkola Myszki, tylk odo innej grupy żeby Myszce nie było przykro, ze po zajęciach Kruszynka idzie do domu, a ona zostaje w przedszkolu.
OdpowiedzUsuńFajnie, że możecie skorzystać z tych zajęć. Na pewno Kruszynka będzie zadowolona. A będzie to też taki wstęp przed przedszkolem.
UsuńTe zajęcia muszą być super ! Jestem przekonana, że mojemu muzykalnemu Bąblowi bardzo by się spodobały - bo chociaż robimy wiele podobnych rzeczy razem w domu, to jednak towarzystwo innych dzieci i nowej osoby dorosłej byłoby dla niego sporym urozmaiceniem :) Widzę, że Wasz Tygrys z dnia na dzień poczyna sobie na nich coraz odważniej - także nawet to już wielki plus :)
OdpowiedzUsuńMoże znajdziecie coś w okolicy. Coraz więcej jest tego typu zajęć. Dla nas najważniejszy jest właśnie kontakt z innymi dziećmi. I miło popatrzeć, jak Tygrys odnajduje się w nowych sytuacjach.
UsuńAle super zajęcia! Wspaniale, że istnieją takie miejsca i że je znaleźliście. Dla Tygrysa wiele nowych wrażeń, służących rozwojowi, obecność dzieci, dźwięki, a dla Was też odmiana, no i pewnie masa wzruszeń przy obserwowaniu poczynań Waszego synka :) Aktywni, kreatywni rodzice! Brawo!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego spotkania. Wiem, że może być różnie, ale póki co bilans wychodzi na plus.
UsuńHmm no jak dla mnie to jeszcze za wcześnie na zajęcia dla takiego malca. Ale jeśli Wam się podobało, to fajnie :) Brawa dla Tygrysa!
OdpowiedzUsuńTygrys za chwilę kończy roczek. A kontakt z innymi dziećmi mamy bardzo ograniczony. Mogłabym chyba napisać - żaden. Stąd pomysł na jakieś zajęcia, a muzyczne wydają się w tym momencie najbardziej odpowiednie. Chociaż to tak naprawdę zabawa, a jak coś zostanie w uszach i mózgu, to tylko na plus. Dalecy jesteśmy od uczenia niemowlęcia alfabetu, ale tak forma spędzenia czasu jest do przyjęcia.
UsuńNajważniejsze, że z każdym spotkaniem Tygrysowi podoba się coraz bardziej.
Ale fajowo. u nas to nie ma takich zajęć, a moje Bąki aż się proszą o to, żeby dać im się "wyhasać" ;)
OdpowiedzUsuńW końcu to dwa sreberka :) Czasem zaglądałam do Was po cichu. Jeszcze przed Tygrysem (wiadomo czasu było więcej :), tym bardziej mi miło gościć Ciebie u nas.
UsuńSuper! Śpiewanie to świetna zabawa!
OdpowiedzUsuńUlubione piosenki Bartoszka - to mucha w mucholocie, cukierki cukierki i gruszka:) my lubimy śpiewać. Będę musiała też rozglądnąć się za takimi zajęciami.
W naszej grupie jest dziewczynka kilkumiesięczna. Widać, jaką przyjemność czerpie z dźwięków. A w Krakowie na pewno będzie z czego wybierać. Naprawdę warto.
UsuńJejku :) czytając to wyobrazalam sobie takie zajęcia, ale to chyba trzeba zobaczyć :) Fajnie, uśmiech mam od ucha do ucha.. taki widok malych urwisow szlifujacych swoje talenty - musi być uroczy. Super pomysł. Nawet nie wiedzialam ze SA zajęcia dla takich szkrabow :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Dzieciakom zajęcia bardzo się podobają. Te podrygiwania - miodzio :) Kochana możesz zacząć poszukiwania :)
UsuńBuźka
My też z Hanią uczęszczałyśmy na tego typu zajęci oraz na grupę zabawową prowadzona metodą sensoryczną. Zaczęłyśmy jak Hania miała rok i 4 miesiące. Nie ukrywam, że głównym motywatorem zapiania się na zajęcia było wyjście z domu i urozmaicenie naszej codzienności;-0 Po drugie "socjalizacja" i kontakt Hani z dziećmi, bo i w naszym przypadku nie mamy na co dzień kontaktu z takimi szkrabami. Obecnie chodzimy na zajęcia zabawowo-adaptacyjne przygotowujące dwulatki plus do wejścia w przedszkolny świat oraz na zajęcia umuzykalniające również prowadzone metoda E.E. Gordona. Hania uwielbia chodzić "do dzieci". No a ja mam okazję do spotkania innych mam i porozmawiania, powymieniania doświadczeń, zainspirowania się nowymi sposobami na zabawę, a najważniejsze jest t, że spędzamy z Hanią wspólny czas na aktywnej zabawie. Również polecam!;-)
OdpowiedzUsuńU nas motywacja podobna. I już wiem, że to była dobra decyzja. Fajnie popatrzeć na Tygrysa w sytuacjach pozadomowych. Jutro idziemy na koncert dla maluszków. Jestem ciekawa, jak będzie wyglądał.
UsuńUściski dla Waszej Rodzinki
Znam wszystkie trzy rymowanki, ha! ;) Klania sie posiadanie matki - przedszkolanki. Przez nasz dom przewinely sie chyba wszystkie mozliwe wierszyki i piosenki dla maluchow. :)
OdpowiedzUsuńMoje Potwory uwielbialy jak im spiewalam, chociaz strasznie falszuje. ;) Teraz jest jeszcze lepiej, bo spiewamy razem. Nik wtraca srednio co piaty wyraz, ale Bi zna na pamiec wszystkie nasze przyspiewki i wychodzi jej to znacznie lepiej niz mi. ;)
Dobrze rozumiem chec znalezienia Tygryskowi towarzystwa. My tak samo mamy niewielu znajomych z dziecmi, a rodzine daleko. Dlatego cieszylismy sie, ze znalezlismy opiekunke, u ktorej jest gromadka maluchow. :)
To jesteś prawdziwą skarbnicą. Ja ciągle się uczę, albo wydobywam coś z zakamarków pamięci. Na szczęście jest internet :)
UsuńFajnie, że Bi jest rozśpiewana. Wkrótce dołączy do Niej Nick.
Towarzystwo dla Tygrysa było najważniejszą motywacją. Chociaż te 0,5 godziny w tygodniu. Może to nie za dużo, ale zawsze coś na początek.
Uściski