piątek, 9 października 2015

Dzieckiem Bożym jestem ja…

W niedzielę miną dwa tygodnie od Chrztu Tygrysa. Najwyższa pora na wspomnienie tego ważnego dla nas dnia.

Czekając na telefon z OA liczyliśmy się z tym, że nasze Dziecko może mieć sakrament za sobą. Zwłaszcza, że deklarowaliśmy przyjęcie około rocznego malucha. Oboje gdzieś w głębi serca liczyliśmy jednak na to, że będzie nam dane przeżyć ten dzień razem. I tak się stało. Nie było nam dane uczestniczyć w przyjściu na świat Tygrysa, więc cieszymy się, że mogliśmy uczestniczyć w tych duchowych narodzinach.

Przygotowania zaczęliśmy zaraz po poznaniu terminu rozprawy. Tak naprawdę trochę ryzykowaliśmy, bo z sądami wiadomo, że nigdy nic nie wiadomo. Na szczęście wszystko potoczyło się po naszej myśli. I tak odhaczaliśmy kolejne punkty z listy. Termin w parafii, sala na przyjęcie, tort, kreacje dla naszej Trójki, fotograf i zapraszanie gości. Wiadomo, to wszystko to tylko zewnętrzna otoczka, ale chcieliśmy, żeby ten dzień był niezapomniany, żeby goście byli zadowoleni i razem z nami cieszyli się Tygrysem, zwłaszcza że nie wszyscy zdążyli Go poznać. Ale cały czas pamiętaliśmy o tym, co jest istotą tego dnia – o sakramencie.

Z terminem nie było problemu. Restaurację, tort i fotografa znaleźliśmy dzięki rekomendacji znajomych.  Najtrudniej było z ubrankiem dla Tygrysa, ale w ostatniej chwili udało mi się znaleźć garniturek, w którym Synuś prezentował się uroczo (jedyny minus – źle uszyty rozporek, który się ciągle rozchylał :). Do tego obaj moi mężczyźni wystąpili w takich samych muszkach. Kupiliśmy muchę dla Taty, a z butonierki Babcia wyczarowała taką samą w wersji mini dla Synka. Miałam pomysł, żeby wystąpić z podobną dekoracją we włosach, ale poprzestałam na lakierze do paznokci w zbliżonym kolorze :)


Wreszcie mogę pochwalić się pięknym zaproszeniem, które zrobiła dla nas Ela. Wiele z Was Elę zna, a kto nie, może zobaczyć Jej piękne prace na blogu


Z pewnością zaproszenia przyczyniły się do tego, że frekwencja nam dopisała. Wokół Tygrysa zgromadziło się ponad 40 osób. Od wszystkich otrzymaliśmy wiele ciepłych słów, gratulacji, a rodzinny chór kilka razy wyśpiewał nam „Sto lat”. I co najważniejsze były z nami trzy osoby, z którymi od dawna (z przyczyn niezależnych od nas) nie mieliśmy kontaktu. A to za sprawą Tygrysa. On dał nam motywację do tego, żeby rodzina się zjednoczyła.

Niedziela przyniosła piękną pogodę. Prognozy nie były zbyt optymistyczne, ale my mamy tak, że jakoś specjalnie się nimi nie przejmujemy, a potem cieszymy się dobrą aurą.
W niedzielny poranek Tygrys postanowił nie spać. Przez to był trochę marudny, ale bliskość misia spowodowała, że nie wpadł w histerię, jak w mieszkaniu zaczęły się pojawiać kolejne osoby. Tego dnia pierwszy raz zaczął się tulić do maskotki. Rodzicom też przydałaby się jakaś maskotka, bo stres nas trochę zjadł (najbardziej obawialiśmy się histerii podczas mszy). Do tego Chrzestny postanowił z nas zażartować i jak zadzwoniłam po 10 minutach spóźnienia z zapytaniem czy już jedzie, odpowiedział: „A to dziś?”. Dobre sobie, a ja mało nie zeszłam.

Zgodnie z tradycją (przynajmniej w naszej rodzinie) Młodego powinna ubierać Mama Chrzestna, ale nie ryzykowaliśmy mocnej dawki płaczu i z pomocą Babci udało nam się zapakować Tygrysa w garniturek. Chłopak trzymał się do wejścia do kancelarii parafialnej, po czym w najlepsze zasnął. Otworzył oko przy polaniu wodą, a na dobre obudził się podczas namaszczenia krzyżmem. Nie płakał, ale nie mógł usiedzieć spokojnie na rękach do końca uroczystości. Koniec końców wyszliśmy z jednym butem na nodze, drugim w torebce.

Ceremonia była naprawdę piękna i podniosła. Widać było, że  Ksiądz Proboszcz, który nas wspierał w adopcji, bardzo się  wzruszył. Pilnował, żeby wszystko było tak jak trzeba, czym trochę stresował Stryja, który chrzcił Tygrysa. Ten wzruszył się do tego stopnia, że odebrało Mu głos, a w Jego przypadku to bardzo dziwne. Na zakończenie, jak Proboszcz zwrócił się do nas i nasze emocje sięgały zenitu. Byłam tak przejęta, że nie potrafię dokładnie powtórzyć, ale nie mówiąc wprost podkreślił m.i n. piękno zadania, którego się podjęliśmy. Jak ktoś był w temacie to wiedział o co chodzi, a jak nie to wyszło, że chodzi o rodzicielstwo jako takie.

Z przyjęcia jesteśmy bardzo zadowoleni. Wszystko (poza zupą) było naprawdę smaczne, pięknie podane. Kelnerzy często zmieniali naczynia, dbali o porządek. Był kącik do zabawy dla dzieci. Gościom humor dopisywał. Słodkości były piękne. Lokalne przysmaki, babeczki i tort. Tylko ten ostatni (jak dla mnie) nie był smaczny, a do tego kobieta dobiła jego wagę niesamowitą ilością masy cukrowej.


Jak pamiętacie obawiałam się, że nie mamy sali na wyłączność. Jednocześnie z naszym, były dwa przyjęcia. Jednak sala była na tyle duża, że nie przeszkadzaliśmy sobie. Nawet nie zauważyłam, kiedy weszli goście z trzeciego przyjęcia. Zastanawiam się czy to my przypadkiem nie przeszkadzaliśmy pozostałym. Moja rodzina lubi się dobrze bawić, więc w pewnym momencie zaczęły się przyśpiewki, a nawet tańce. To znaczy, że goście byli zadowoleni i byli z nami naprawdę długo. Żartowaliśmy, że to za karę, bo z każdej imprezy wychodzimy jako jedni z pierwszych. A tak naprawdę cieszyliśmy się, że są z nami i świętują.

Tygrys był dzielny. Przetrwał do 20, mimo że w domu już około 18 marudzi. Po obiadku uciął Sobie drzemkę. A jak już nie spał uśmiechał się do wszystkich. Bawił się z kuzynkami. Był naprawdę grzeczny, chociaż miał powody do narzekania. Rodzice byli tak przejęci, że dopiero kilka godzin po ceremonii dzięki Babci przypomnieli sobie, że trzeba zmienić pieluszkę :)


A w tytule wpisu fragment piosenki, a na którą Tygrys cały się rozpromienia. 

47 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wszystko poszło zgodnie z planem - a najważniejsze, że mogliście towarzyszyć Tygryskowi w tym ważnym dla Niego dniu i przeżywać te wyjątkowe chwile razem :)

    Chrzciny z przyśpiewkami i tańcami zaintrygowały mnie :) Toż to prawie jak wesele ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było w nas ogromne pragnienie, żeby przeżyć z dzieckiem ten dzień. Cieszymy się, że tak się stało.
      Taka to nasza rodzinka :) Tańców byłoby pewnie więcej, ale przeszkadzaliśmy rodzinie z sąsiedniej uroczystości. Tam było malutkie dziecko (1,5 miesiąca) i było mu za głośno.

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że choć maleńka cząsteczka mnie mogła towarzyszyć w tak ważnym dla Was dniu. Dziękuję za zaufanie i przesyłam buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej.,super że Tigiś (tak Leo mówi na Tygrysa 😊) był taki grzeczny. Jak przypomnę sobie nasz chrzest to aż mnie ciarki przechodzą. Najlepsze życzenia dla małego chrześcijanina. Buziaki i gratulacje 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia.
      My obawialiśmy się, czy Tygrys nie wpadnie w histerię. Pewnie, jakby nie spał to by się działo :)

      Usuń
  4. Super pomysł z muszkami.Wyglądają genialnie 😍

    OdpowiedzUsuń
  5. No aniolek prawdziwy jak ja sobie przypomnę co robił Przemek w ten dzień jak krzyczał w kościele. Śliczne zaproszenia mieliście .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że Tygrys odpłynął. W przeciwnym razie byłoby pewnie podobnie jak z Przemkiem.
      Zaproszenia wszystkich zachwyciły.

      Usuń
  6. ;-) Jak to dobrze dla Małego, że zdecydowaliście się realizować Boży plan!
    Niech rośnie na dobrego człowieka!
    Fajnie, że wszystko się udało, z nowym blogiem włacznie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia.
      Udało się i oby tak dalej :)

      Usuń
  7. Czekałam na ten wpis, wiem, jak bardzo czekaliście na ten dzień!
    Cieszę się, że (prawie) wszystko wyszło świetnie.Pomysł z muchami fantastyczny!
    Ściskamy całą Waszą trójkę ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, wyczekiwaliśmy tego dnia.
      Mąż drugi raz wystąpił w muszce. Pierwszy na swojej Komunii.
      Latem byliśmy na Chrzcinach. Moja kuzynka i jej 4-letnia córeczka były w takich samych sukienkach. Wyglądały uroczo. Stąd pomysł na muszki.
      Uściski

      Usuń
  8. Pozostaje mi zawtórować reszcie- pomysł z muchami genialny! I ja również bardzo się cieszę, że będziecie dobrze wspominać te dzień. Ja już to chyba pisałam na tamtym blogu, ale "Tygrysek łagodzi obyczaje" :)

    40 osób? Wow, toż to niezła imprezka była :) Na Elizy chrzcinach było ciut ponad 20osób (tyle, że niestety w domu) a ja już miałam wrażenie, że to dziki tłum. Tym bardziej, że ten tłum okazał się dziki i nieokiełznany- nikogo nie obchodziło, że dziecko jest zmęczone, i każdy domagał się brania Elizy na ręce. No cóż- nie pierwszy raz wtedy wyszłam przed rodziną męża na dziwaczkę i zołzę :) Kiedy widziałam, że Eliza ma dość- po prostu się z Nią ewakuowałam do małego pokoju, w którym groziłam golizną w razie prób wejścia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Piękne zaproszenia. I bardzo fajne zdjęcia. Widać rękę profesjonalisty.

      Usuń
    2. To prawda. Bez Tygrysa nie spotkalibyśmy się z tymi osobami. To On i spotkania indywidualne w OA zmobilizowały nas do działania. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi.
      Marta. Dołączam do grona dziwaczek. My też nie dawaliśmy nikomu Tygrysa na ręce. No dobra, raz się złamałam i dałam mojemu wujkowi, ale wiadomo jak to się skończyło. Na szczęście nie przejmuję się tym. Najważniejszy jest spokój Młodego.
      Sami się zastanawialiśmy skąd się wzięło tyle osób. I to najbliżsi. Aż strach pomyśleć co będzie na Komunii. Młodzież do tej pory założy rodziny. Pojawią się dzieci. Obyśmy w 60 się zmieścili :)
      Zaproszenia cudne. I takie dla nas.
      W imieniu Męża dziękuję za pochwałę, bo to Jego zdjęcia. Czekamy na te od fotografa. Pochwalę się wtedy tortem i naszymi babeczkami.
      Uściski

      Usuń
    3. Do Komunii to jeszcze hohoho :) Na razie żyjcie wspomnieniami Chrzcin :)
      O! To w takim razie na zdjęcia czekam i ja!

      Usuń
    4. Już się trochę niecierpliwię, ale fotograf ma miesiąc na przekazanie nam zdjęć. Jak tylko będą na pewno coś pokażemy. A i mailem coś przyleci :)

      Usuń
  9. Cieszę się, że Ten Ważny Dzień był jedyny i wyjątkowy. Dla mnie też ma szczególne znaczenie.
    Tygrys musiał się prezentować cudnie, a z opisu wnioskuję, że wszyscy byli zadowoleni.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niezapomniany :)
      Tygrysek w garniturku to mały przystojniak.
      Prawie wszyscy. Np. moja Chrześniaczka. Ale nie ma co się dziwić. To nastolatka i po prostu się nudziła :)
      Buźka

      Usuń
  10. Cieszę się, że ten Ważny dzień jest za Wami i wszystko (prawie ;)) udało się tak jak sobie wymarzyliście. Muszki fantastyczne :). A przede wszystkim najlepsze życzenia dla Małego, Prawdziwego Aniołka :). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia.
      Niestety mimo Chrztu Aniołkowi czasem wyrastają różki :) Ale nawet wtedy jest uroczy.
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Widać ze chrzest się udał. A impreza jeszcze lepiej L. Dużo łask Bozych dla Tygryska ☺
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciesze sie ze ten wyjatkowy dzien przebiegl tak jak sobie zaplanowaliscie. Pomysl z muszkami genialny! Wszystkiego dobrego dla Tygrysa i rodzicow na Drodze Nowego Zycia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. To faktycznie taki symboliczny początek naszej wspólnej drogi.

      Usuń
  13. Wszystkiego naaaajlepszego dla Tygryska!!!!
    Powtórzę za dziewczynami - pomysł z muchami świetny.
    Nasz ksiądz mówi, że po chrzcie nasze dzieci są święte, że patrząc im w oczy mamy widzieć tylko dobro'-)
    U nas po chrzcinach Hania przez cały tydzień spała jak aniołek od 20 do 8 rano - taki cud po oczyszczeniu z grzechu;-))) Ale różki nadal od czasu do czasu się pojawiają;-0
    Wszystkiego dobrego i czekam na resztę zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia.
      Długo szukałam muszek. W sieci były bardzo drogie i niekoniecznie wykonanie i kolorystyka mi się podobały. Sprzedawczyni podpowiedziała nam pomysł z wykorzystaniem butonierki.
      Tygrys śpi bardzo niespokojnie. Tak szczerze mówiąc myślałam, że po Chrzcie to się zmieni. Niestety. Budzi się w nocy z płaczem, a dzień zaczyna o 5 z minutami. Mam nadzieję, że to minie, bo jest zmęczony, zwłaszcza, że w dzień śpi raptem 40 minut do godziny maksymalnie.
      Uściski

      Usuń
  14. Jaki piekny garniturek! Chetnie podejrzalabym zdjecie malego przystojniaka w "outficie"! I za dziewczynami powtorze, ze swietny pomysl z identycznymi muchami dla taty I synka! :)

    Moje dzieciaki tez w nosie mialy lanie woda. Niko zaczal marudzic jak juz go podnieslismy i kilka kropel splynelo mu do oczu. :)

    Czterdziesci osob oraz przyspiewki i tance?! Impreza na calego! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garniturek znalazłam w ostatniej chwili. Taka wybredna byłam :) Ale ten był taki, jak sobie wymarzyłam.
      Sami byliśmy zaskoczeni, skąd się wzięła ta 40. W mojej rodzinie zapraszamy się na takie uroczystości, więc wypadało się odwzajemnić. I było naprawdę sympatycznie, zwłaszcza, że w ostatnich latach z niektórymi więzy się poluzowały.
      Buziaki

      Usuń
  15. Tyle osób to ja nawet na ślub nie zaprosiłam :)
    Fajnie, ze wszystko ułożyło się Wam tak jak zaplanowaliście, my mieliśmy trochę problemów z chrztem Myszki, bo ona miała już 3 latka i nie do końca wiedzieliśmy czy była ochrzczona. Nawet wdałam się w dość konkretną wymianę zdań przez telefon z kimś z diecezji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to sami najbliżsi. Spoza rodziny tylko 3 osoby. Ale fajnie było się spotkać. Właśnie miałam tu napisać o problemach z Chrztem w kontekście adopcji, ale uznałam, że to nie ten moment. Może pokuszę się o kolejny wpis. Z tego, co się orientuję Prawo Kanoniczne reguluje kwestię niepewności, co do przyjęcia przez dziecko sakramentu i da się to rozwiązać. Wystarczy dobra wola.

      Usuń
    2. Mnie bardziej denerwowało to że gdyby się okazało, ze dziecko jest ochrzczine to w księgach parafialnych nie wpiszą nas jako rodziców (ewentualnie obok) i gdy będzie potrzebne zaświadczenie to Myszka musiałaby zawsze jeździć do tej parafii i bez problemu otrzymałaby wszystkie dane rodziców biologicznych. Prawo kanonicze w ogóle nie jest dostosowane do prawa cywilnego. Chyba kiedyś też się pokuszę o taki post.

      Usuń
    3. Sytuacji problemowych jest jeszcze więcej. I to takich, które wyszłyby za moment. Na katechezie w szkole, przy okazji pierwszej komunii.

      Usuń
  16. Super, że wszystko się udało tak jak sobie zaplanowaliście.
    Zaproszenie śliczne. A i w tym ubraniu Tygrysek musiał się prezentować wspaniale. Zresztą na pewno cała Wasza Trójka wyglądała pięknie.

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ubranko było ciut za duże, ale nie było widać. Synuś wyglądał pięknie.
      Był grzeczny i naprawdę dzielny.
      Buziaki

      Usuń
  17. Kochana, My również przyłączamy się do gratulacji. Fajnie, że wszystko poszło po Waszej myśli. Jak sobie wspomnę nasz chrzest to ciarki przechodzą mi po plecach:). Mała miała prawie 15 miesięcy, przez całą mszę biegała, a ja za nią w butach na obcasie. W dodatku złapała jakiegoś wirusa i przez trzy tygodnie była chora, zarażając przy tym nas i 4 dziadków. Różki oczywiście jej nie zniknęły. Nie mogę też powiedzieć, aby zrobiła się spokojniejsza. Wy wyglądaliście uroczo. Garnitur, muszki, wszystko cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy.
      Nieźle córcia dała Wam popalić i jeszcze choróbsko. Nam było łatwiej, bo Synek jeszcze nie chodzi. Gdyby był mobilny zasuwałby pewnie jak Wasza Pociecha. Uratowało nas to, że zapadł w sen :)
      U nas podobnie - nie wiedzę, żeby Tygrys był spokojniejszy. Pod tym względem nic się nie zmieniło.
      Pozdrawiam

      Usuń
  18. Wszystkiego dobrego dla Tygrysa! Jeśli synek urodzi się w terminie, to pewnie chrzciny będziemy robić w święta Wielkiej Nocy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Święta Wielkiej Nocy to bardzo piękny czas na Chrzest Synka.

      Usuń
  19. wszystkiego co najlepsze dla Tygryska :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapewne i Wam i nam towarzyszył taki sam stres :) najważniejsze, że wszystko przebiegło bardzo pomyślnie i się udało. Tygrys wyglądał pięknie! ;)
    Też kiedyś myślałam, że nasze dziecko może będzie już po Chrzcie. Na szczęście nie było i faktycznie to cudowne, że wspólnie mogliśmy przeżyć tak bardzo ważny dzień. W końcu jak napisałaś - dzień Chrztu Świętego to dzień narodzin duchowych naszych dzieci :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, stres był ogromny. Mąż przeżywał już od soboty. Ze mnie napięcie schodziło od przyjęcia. Mało co spróbowaliśmy ze stołu. Mimo to wszystko przebiegło dobrze.
      Buziaki

      Usuń
  21. Musiało być magicznie...czytając sama odczułam ten klimat....fajnie że wszystko udało sie po waszej myśli...

    OdpowiedzUsuń