I stało się. Pewnego marcowego wieczora Tygrys oznajmił mi, że w zasadzie to już nie lubi, jak mu czytam i słucha tylko ze względu na mnie. Spodziewałam się, że to prędzej czy później nastąpi, więc miałam w sobie otwartość, choć nie ukrywam, że zrobiło mi się smutno, bo bardzo lubię ten nasz rytuał. Zamknęłam książkę, odłożyłam i... Okazało się, że jakoś tak dziwnie bez czytania i dość szybko wróciliśmy do książek. Tego samego wieczoru. Mam swoje podejrzenia, co do książkowych kryzysów Tygrysa. Zwyczajnie jest o nie zazdrosny, bo pochłaniają sporą część mojego życia, prywatnego i zawodowego. I są dni kiedy zwyczajnie się wkurza, ale chyba jednak dość mocno ma zakorzenioną miłość do wspólnego czytania, że ku mojej radości nie prędko z tego wyjdzie. Ale wiem, że ten moment nastąpi już prędzej niż później. Póki co cieszę się, że ciągle czytamy i podrzucam listę z marca.