wtorek, 31 stycznia 2023

Styczeń za nami


Kochani... Jesteśmy w Nowym 2023 Roku. Dla naszej rodziny, 1 stycznia przyniósł rzeczywiście dużo nowego. Nowa praca i zmiany, które wniosła w nasze życie. Zanim o tym, przyjmijcie proszę życzenia. Niech ten 2023 rok wniesie w Wasze życie wiele dobra, a jeśli pojawią się trudniejsze momenty, da siłę do ich pokonywania. Zdrowia i Bożego błogosławieństwa. 

Zacznę od nowej pracy, bo to ona miała największy wpływ na zmiany w  naszej codzienności. Po kilkunastu latach wspólnej pracy, musieliśmy się nauczyć funkcjonować osobno i tak zorganizować życie, żeby każdemu z nas było dobrze. Co prawda mieliśmy ponad miesiąc, żeby się przyzwyczaić, ale w grudniu byłam w domu, a teraz wchodziliśmy w inny rytm. Zdecydowaliśmy się zmienić godziny pracy. Zaczynamy oboje o 8, co jest jednak fajne - pół godziny więcej na ogarnięcie się czy chwilę snu. Poza tym trzy razy w tygodniu wieziemy Tygrysa prosto do szkoły. Ja co prawda mam dwa razy w tygodniu na 10.00. W te dni albo jedziemy do dziadków, albo jeśli Młody ma na popołudnie, zabiera nas dziadek. Synek musiał się przyzwyczaić do tego, że w niektóre dni kończę dopiero o 18 i pracuję w co drugą sobotę, co przy studiach oznacza brak wolnych sobót do końca czerwca. Przyznaję, że trudno to zniósł. Doszły do tego inne niełatwe dla Tygrysa sytuacje, więc ten styczeń dla naszej rodziny był dość stresujący. 

Musieliśmy też zmienić przyzwyczajenia, jak chociażby zabieranie ze sobą kompletu kluczy każdy. Do tej pory wystarczał nam jeden. Tata Tygrysa po raz pierwszy ma swój własny planner, żeby ogarniać rzeczywistość. Myślę, że dajemy radę, choć Mąż ma dodatkowy etat taksówkarza, ale za to spokojniejszą połowę, czyli mnie. Wejście w nową pracę przyszło mi łatwo. Znałam miejsce, znałam osoby. Co prawda przez kilka dni byłam lekko zagubiona. Przyzwyczajałam się. Wiadomo, nowe zasady, wymagania, ale w stosunku do poprzedniego miejsca, na plus. Życzliwość, szacunek i zaufanie. Nie muszę mieć zgody na wszystko i ze wszystkiego się tłumaczyć. Mam zakres obowiązków, a przełożeni wiedzą, że zrobię to dobrze i nie kontrolują mnie na każdym kroku. Jestem w swoim żywiole. Pełna zapału i nowej energii. Uczę się, by tę wiedzę przekazywać dalej.

Gorzej ma Tata Tygrysa. Spore zmiany. Nowi ludzie. Wszyscy z nadania politycznego (= brak kompetencji), więc nie bardzo jest z kim nawiązywać relacje. Do tego jako jedyny ma pojęcie o funkcjonowaniu instytucji. Rozgląda się za pracą i póki co nie daje się złamać, choć sporo stresu taka sytuacja generuje. 

A Tygrys... Ma za sobą trudny czas. Zmiana codzienności. Zazdrość o młodszego kuzyna, która sprawia, że trudno Mu funkcjonować u Dziadków. Ogromny stres związany z choinką szkolną i uroczystością. Do tego wyjazd na trzy noce do białostockich Dziadków podczas ferii. To dla Chłopaka dużo. Do tego spotkał go zawód ze strony kolegi, z którym ostatnio był bliżej. Chłopcy umówili się do kina, a po seansie mieliśmy wszyscy iść do "maka". Niestety F. spotkał innego kolegę, który zaprosił go do siebie i skrzętnie skorzystał z tego zaproszenia, oznajmiając, że do "maka" nie idzie. Ależ Tygrysowi było przykro. To chyba pierwszy taki zawód, ale niestety życie przyniesie ich sporo. Przekonał się, że ludzie są różni, każdy ma swoje wady i zalety. Nie można nikogo idealizować.  Bolesna lekcja i niestety nie ostatnia.

Piłkarska pasja nie mija. Zgodnie z powiedzeniem, jaki Nowy Rok, taki cały rok, Tygrys będzie pewnie ciągle grał w piłkę. 1 stycznia była tak piękna pogoda, że pobiegaliśmy po boisku, choć mamy problem z treningami. Przed każdym wyjściem jest problem, ból głowy. Wrzeszczący trener nie ułatwia sytuacji. Jak sam mówi, odbiera Mu radość z gry. Zobaczymy, jak to się dalej potoczy. 

Dzień Dziadka i Babci znamy tylko ze zdjęć, filmów i oczywiście wrażeń zainteresowanych. Wychowawczyni Tygrysa i wszystkie dzieci naprawdę się postarały. To była piękna i wzruszająca opowieść. Tygrys miał krótki epizod, ale w kaszkiecie i muszce prezentował się pięknie. Kosztowało Go to dużo stresu, był bardzo spięty. I musiał odreagować. Wyjazd do Dziadków dał nam chwilę oddechu, ale i zgromadzone przez te cztery dni emocje, również musiały znaleźć ujście. Mam nadzieję, że  teraz będzie lepiej. Pierwszy raz Chłopak był poza domem aż trzy noce. Nie chciał być z Dziadkami na miejscu, pewnie z racji na Swojego kuzyna, którego mają pod opieką. A druga Babcia ma Swoje dziwne zasady. Poświęca czas Wnukowi, ale panuje tam rygor trochę wojskowy. Najlepiej zna to Tata Tygrysa, więc spodziewaliśmy się, że po powrocie czekają nas trudne chwile. Choć od dłuższego czasu nie pomagały też Chłopakowi dwie gry komputerowe. Ostatecznie podjęliśmy decyzję, że usuwamy je. Tygrys dość mocno oprotestował sytuację, ale jeszcze musi dojrzeć do tego rodzaju gierek. Drugi tydzień ferii Synek spędzi z Tatą. Ja na razie nie za bardzo mogę sobie pozwolić na wolne, ale jedne dzień feryjny będziemy razem, ale to już w podsumowaniu lutego. 

Zimowe weekendowe wieczory umilamy sobie seansami. Kolejna wersja Pinokio i Stuart Malutki z Tygrysem, a sami skończyliśmy kolejny sezon The Crown. Obejrzeliśmy też świetnie zrobiony serial "Wielka woda", który był dla nas mocno poruszający. Co prawda mieszkamy w innym zakątku Polski, ale w tym czasie Tata Tygrysa przeżywał tragiczne chwile związane z wypadkiem Taty na południu Polski i ewakuację szpitala, w którym leżał. Inne serial "Brokat" okazał się totalnym niewypałem.

Pusia szaleje. Wydawało nam się, że już pewnych rzeczy ją nauczyliśmy i jak tylko pochwaliliśmy zwierzaka, wszedł na wyższy poziom. Gryzie na potęgę. Musieliśmy odkupić książkę do biblioteki, bo egzemplarz biblioteczny zostawiony nieopatrznie na kanapie, po spotkaniu z Królikiem nie wygląda dobrze. Zresztą trudno przy nim czytać, bo jak tylko poczuje zapach papieru jest obok i trzeba uważać. Zresztą jabłko też trudno zjeść, bo gotowa z buzi nam podjadać. Z herbatą na kanapie też nie jest łatwo. Skąpała mi się już w gorącym napoju. No i schody... Tak, ją chwaliliśmy, że nie wchodzi na górę. A teraz co chwilę się wspina. W sumie to nie byłby problem, ale nasze schody są otwarte i zwyczajnie martwimy się o Puśkę. Nie mieliśmy bramki przy Tygrysie, bo nigdy nie ciągnęło go do schodów. Teraz by się przydała, tylko nie na długo, bo pewnie poszłaby w drzazgi. Póki co budujemy barykady z poduszek. 


Tata Tygrysa udoskonala swoje umiejętności w wypiekaniu pizzy, a my skrzętnie korzystamy.

Jeszcze pochwalę się pięknym rękodziełem, który za sprawą Violetki trafił do nas. Tylko ostrzegam, jak wejdziecie na stronę sklepu, przepadniecie. Ja weszłam po kalendarz i jak się domyślacie wyszłam nie tylko z nim. Od kilku lat towarzyszył nam Pan Kuleczka i jego przyjaciele. W tym roku z racji na ceny papieru wydawnictwo nie wypuściło kalendarza. Co prawda Tata Tygrysa przyniósł jakiś z pracy, ale to nie było to. Nie pasował do nas. Ja wiem. To tylko kalendarz, ale jednak towarzyszy nam cały rok, bez niego ani rusz, więc chcieliśmy, żeby był estetyczny i w naszym guście. Znaleźliśmy idealny i piękny. A do tego te kafelki... Do nas trafiła Święta Rodzina, szukamy najlepszego miejsca w domu. I coś czuję, że na jednym się nie skończy.


Jakże się cieszę, że zmobilizowałam się i udało się w miarę na bieżąco spisać styczniowe wrażenia. Za kilka godzin, po pracy, ruszamy na coroczne zdobywanie stolicy. Na krótko, zaledwie na jedną nockę i dzień, ale zawsze to jakaś odmiana od codzienności, której chyba wszyscy potrzebujemy. 

Pozdrawiam serdecznie

10 komentarzy:

  1. Dla Was również wszystkiego co najlepsze na ten rok. Przede wszystkim błogosławieństwa Bożego i opieki Matki Bożej.

    Cieszę się, że zmiana pracy wyszła na plus i sprawia Ci przyjemność. Jednak spędzamy tam sporą część dnia, więc warto żeby sprawiała nam przyjemność. Mam nadzieję, że Tata Tygrysa też będzie mógł znaleźć sobie lepsze miejsce, aby spełniać się zawodowo.

    Kolega zrobił bardzo nieładnie i wcale się nie dziwię Tygrysowi, że ciężko to przeżył. Zawsze uczę dzieciaki, że jeśli się do czegoś zobowiązały, to słowa należy dotrzymywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Tata Tygrysa szuka pracy, choć łatwo nie będzie. Oboje wykonywaliśmy taki twórczy zawód, a w naszym mieście jest mało instytucji, w którym mógłby znaleźć podobną pracę. Mi się udało. Ale Mąż próbuje. Może z czasem coś się uda, albo zmieni się w obecnym miejscu.
      Co do kolegi... Zdziwiliśmy się, że jego mama nie zareagowała.
      Serdeczności

      Usuń
  2. Gratuluję zmiany pracy. To bardzo ważne, żeby w pracy do rzeczy się czuć.
    Szkoda, że Tygrys przeżył zawód, ale niestety tego nie unikniemy. Na pewno jeszcze będą nieraz trudne chwile. Za jazdym razem wyjdzie z tego silniejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze się czuć. Słownik mi znów zmienił.

      Usuń
    2. Tak to jest z tymi słownikami. Ale czuję się w nowym miejscu i do rzeczy i dobrze :) Nawet nie wiedziałam, że tak można pracować.
      Uczymy się przez całe życie. Ważne, żeby z każdej sytuacji wyciągnąć wnioski, nawet jak czasem boli.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Cieszę się, że zmiana pracy wychodzi Ci na dobre. A Tygrys pewnie po jakimś czasie przywyknie do zmian. Dla niego to też pewnie jest przeżycie.
    Oby układało Wam się jak najlepiej. Bożego błogosławieństwa. Całusy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to zmiana dla nas wszystkich. Powolutku przywykamy.
      Uściski

      Usuń
  4. Również życzę wszystkie najlepszego w Nowym Roku.
    Cieszę się, że w nowej pracy dobrze Ci się układa. Mam nadzieję, że u męża również nastąpi jakaś poprawa na polu zawodowym. Tygrys też pewnie wkrótce przywyknie i emocje może trochę się wyciszą. Mam w domu chyba podobnego (nad)wrażliwca więc wiem jak czasem bywa trudno.
    Współczuję wrzeszczącego trenera – mam wrażenie, że to niestety zmora szkółek piłkarskich –ponieważ u nas to głównie ja ogarniam piłkarskie tematy, jeżdżę na mecze itp. to niestety widzę sporo takich wrzeszczących trenerów, którym w życiu bym dziecka pod opiekę nie oddała. Niektórzy, szczególnie na meczach mają przy okazji tendencję do rzucania w stronę dzieci słów powszechnie uważanych za obraźliwe i naprawdę nie rozumiem dlaczego rodzice się na to godzą. Szczególnie, że u nas wybór szkółek/klubów jest naprawdę duży… Trener mojego syna, mimo że młody chłopak (a może właśnie dlatego) jest oazą spokoju, chyba nigdy nie podniósł na dzieci głosu i m.in. za to bardzo go cenię. Młody na trening chodzi chętnie a jak niedawno trening został odwołany z powodu złej pogody (co zdarza się naprawdę rzadko) to usłyszałam, że on nie wie po co się urodził skoro nawet na trening pójść nie może. Przecież wystarczy się dobrze ubrać a deszcz ze śniegiem i lodowaty wiatr nie są żadną przeszkodą...
    Nam styczeń upływa pod znakiem sportów zimowych – najpierw syn pojechał na szkolne zimowisko gdzie szlifował narty, teraz córka jest z dziadkami w górach i też jeździ a my też wyskoczyliśmy w weekend – my na narty, syn na deskę – zaczął trzeci sezon i muszę powiedzieć, że wreszcie chyba załapał o co w tym snowboardzie chodzi bo już raczej więcej zjeżdża na desce niż się przewraca. Podziwiam jego determinację – bo na nartach jeździ świetnie więc ten snowboard to raczej fanaberia ale się zawziął i w końcu się nauczył. Jeszcze tydzień i ferie…
    Kolega rzeczywiście niefajnie się zachował. Mój syn ma takiego super kumpla od przedszkola ale ich relacje ostatnio też się oziębiły – zobaczymy czy wrócą kiedyś do dawnej zażyłości czy relacja się wypaliła. Na szczęście moje dziecko jest bardzo towarzyskie więc zawsze sobie znajdzie kogoś do zabawy.
    The Crown i Wielką Wodę też obejrzeliśmy. Z Netflixowych produkcji polecam jeszcze Gang Zielonej Rękawiczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powolutku Tygrys się przyzwyczaja, choć wkurzają go moje pracujące soboty. To trudny okres, bo w zasadzie do czerwca albo mam zjazd, albo pracuję. Ale jestem spokojniejsza, przynajmniej mam taką nadzieję. Chociaż emocje nie opadają. Dopóki Mąż jest gdzie jest, nie odetnę się od tego miejsca. Cóż, zobaczymy co przyniesie przyszłość.
      Zachowania trenera mnie irytują. Chłop traktuje te maluchy, jak dorosłych piłkarzy. Dzieciaki nie chcą chodzić, ale że klimaty w małych miasteczkach są jakie są i nikt na skargę nie pójdzie. Dla nas sytuacja jest tym bardziej trudniejsza, że trener jest ojcem kolegi z klasy Syna. A i jego nie oszczędza. Bardzo brzydko potrafi przy innych potraktować własnego dzieciaka. Wkurzające jest przekazywanie informacji o treningach, w ostatniej chwili. Do tego teraz na hali o nieludzkich dla dzieci godzinach. Daliśmy na luz i jak trening jest o 19 lub później odpuszczamy.
      Nigdy nie jeździłam na nartach. Może kiedyś będzie okazja spróbować. A snowboard to już wogóle jakaś wyższa szkoła. Fajnie, że Młody rozwija pasję.
      Co do kolegi, to mam wrażenie, że Tygrys miał przez moment dość swojego przyjaciela z przedszkola, potrzebował oddechu. Zawiódł się na nowym koledze i zorientował, że każdy ma wady.
      Dziękuję za polecenie. Gang obejrzany. Odbiór pozytywny. Czekam na kolejne typy.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. A wiesz, że ja przez wiele lat planowałam kupić kalendarz Pana Kuleczki, ale jakoś nigdy nie wyszło, ale Pana Kuleczkę uwielbiam...o przepraszam, uwielbiamy :) Ściskam!

    OdpowiedzUsuń