piątek, 31 grudnia 2021

Grudniowe opowieści

Dziś 30 grudnia. Coraz bliżej końca miesiąca i roku. 

Przed chwilą odłożyłam telefon. Rozmawiałam z dwoma przyjaciółkami. Jedną jeszcze ze studiów, a drugą, która pojawiła się całkiem niedawno. Owoc tygrysiego przedszkola. Zwykła znajomość z przedszkolnego korytarza przerodziła się w piękną znajomość. Nie spodziewałam się, że życie przyniesie nam jeszcze taką niespodziankę. I jestem za nią wdzięczna. Dawno nie widziałam się z dziewczynami, ale mam nadzieję to nadrobić. Oby tylko choroby odpuściły. J. cała obolała po tym, jak najmłodszy podzielił się wirusówką. K. zmęczona po chorobach, które nie odpuszczają od września. Mam wrażenie, że dla wielu osób to był trudny rok. Może stres związany z koroną czy sytuacją niemal na naszym podwórku, a do tego jeszcze własne problmy tak nas osłabiły? Wszyscy czekamy na nowy rok. Wiem, że zmiana kalendarza nie wpłynie magicznie na nasz dobrostan i stan naszej głowy, ale może to jest okazja, żeby sobie wszystko poukładać i ustalić priorytety. Co prawda nasze zdrowie miało się całkiem dobrze, parę razy Tygrys złapał w szkole katar, ale narzekać nie możemy. Gorzej ze stanem ducha. Sytuacja w pracy dała nam się we znaki. Jako, że pracujemy razem, przeniosła się do domu. Niestety nie da się wraz z zamknięciem drzwi, zapomnieć o niezbyt miłych poczynaniach koleżanki (teraz to już bolesne plotki). A najgorsze jest to, że obarczyliśmy wszystkim Młodego. Chłopak stał się bardzo nerwowy, znowu ma problemy ze złością i agresją (w tym coraz częściej skierowaną ku sobie) i w dużej mierze zawdzięcza ją nam. Tata Tygrysa ustalił już sobie priorytety, ja staram się odzyskać dawną siebie. Brakuje mi radości i spokoju. Wierzę, że je odzyskam. Za dużo już straciłam z rodzinnego życia. Szczególnie boli to w grudniu. Zawsze to był piękny, rodzinny czas. Tym razem miesiąc, jak każdy inny. Ale na szczęście mimo braku porządku w głowie i w domu, Pan Jezus narodził się po raz kolejny. I dał nadzieję na lepsze jutro. A czas Bożego Narodzenia trwa i wierzę, że uda nam się jeszcze z niego skorzystać. 

A swój powrót do pokoju w sercu zacznę w tym momencie i postaram się przypomnieć sobie z minionego miesiąca te rzeczy i sytuacje, za które jestem wdzięczna.

1 grudnia przyniósł nam śnieg i piękne widoki za oknem niemal przez cały miesiąc. Nie mieliśmy za dużo okazji do spacerów, ale nawet ten jedyny 27 grudnia mimo szarości, pozwolił naładować akumulatory. 



Chciałam przygotować na ten rok drzewko Jessego. Nie udało się. Zabrakło czasu i chęci. Plan jest taki, że zacznę przygotowywać się wcześniej na kolejny Adwent. Widocznie tak miało być. Ale dzień po dniu prowadził nas Adwentownik i zdarzyło się, że zadania w nim zbiegły się z naszymi planami. Niezmiennie towarzyszyła nam książka "Wszyscy na Ciebie czekamy" (podejrzewam, że to nie ostatni jej Adwent z nami), a w pierwszych dniach grudnia "Złota gwiadka". Piękna, ciepła, rodzinna opowieść. Aż zachęcała do świątecznych przygotowań. Czasami do niej wracamy, jak wychodzi zazdrość o małego braciszka ciotecznego. 



6 grudnia nie mogło zabraknąć upominków. Zdominowały je tematy piłkarskie, ale pojawiła się też nowa płyta Małego TGD, która towarzyszyła nam w Adwencie. 


Z lekkim opóźnieniem zmajstrowaliśmy prosty wieniec. Takie formy to zdecydowanie nie jest moja mocna strona. Ogień na świecach i w kominku. Nie było wyjścia - siadła nam pompa ciepła i ponad tydzień nie mieliśmy ogrzewania i ciepłej wody. Całe szczęście, że fachowiec się zlitował, bo inaczej nadal byśmy mieli problem. Koniec końców nie było tak źle (pomijając ubytki na koncie). Wiemy, że domek jest dobrze ocieplony, a koza przydaje się w takich sytuacjach. 



I wreszcie moja ulubiona aktywność. Ozodby świąteczne. Produkcja może nie za duża, ale życie Tygrysa zdominowała piłka. 


Przed świętami dotarła do nas piękna i pachnąca Bożym Narodzeniem przesyłka. Kochana (Ty wiesz). A po chwili jeszcze jedna, ale zapomnieliśmy uwiecznić na zdjęciu. Kochani dziękujemy raz jeszcze. 


Nie mogło oczywiście zabraknąć pierników. Tygrys jest piernikożercą. W tym roku zrobiliśmy ilości znaczne tej słodkości. I nawet dwie spalone blachy nie spowodoawały braków. Tak to jest, jak w wigilijny poranek chce się nadrobić plany z całego Adwentu.



Awarie prądu to już u nas standard. Czasem tworzą kilmat, ale na chwilę przed Wigilią trochę podniosły ciśnienie. 


Kiedy ja pracowałam, Tygrys pod czujnym okiem Taty uczył się zdalnie. Świetnie sobie poradził. W dużej miesze to zasługa nauczycielki, która poradziła sobie z dziećmi i taką formą nauki. Katechetka niestety nieogarnęła tematu. A nasze dziecko, które tak czekało na zdalną, po jednym dniu miało dość. Ból głowy towarzyszył Chłopakowi codziennie. Za dużo ekranu, ciągłe skupienie, a i Tata obok lekko krępował. Oby skończyło się na kolejnych trzech dniach. Ale zdalna ma tę zaletę, że Chłopcy mogli wyskoczyć w poniedziałek po choinkę, która następnego dnia zagościła na salonach. W tym miejscu muszę jeszcze utrwalić kolejny pierwszy raz Tygrysa. W środę nie chciało Mu się ubierać, żeby odwieźć mamę do pracy (mamie nie chciało się marznąć czekając na autobus), został sam w domu. Co prawda cały czas pozostając w kontakcie przez telefon, ale może nastepnym razem obejdzie się bez tego. 


Na drzewku nowe ozdoby. Kolejna szklana bombka dla Tygrysa (taka nasza coroczna tradycja). Tym razem przywieziona z wkacji w Krakowie w kształcie smoka wawelskiego, rzecz jasna. I spełniło się moje małe marzenie. Na naszym drzewku pojawiły się lampki w kształcie świeczek przypominające te z babcinego drzewka. A obok bombek po dziadkach również takie współczesne stylizowane na te z PRL-u np. srebrny aniołek (w dolnej  częsci zdjęcia po lewej). Nie są tak ładne, jak te stare, ale przywołują sporo wspomnień. Brakuje jeszcze tylko kawałków waty rzuconych na gałązki i anielskiego włosa. 


Kolejne ozdoby tworzone chwilę przed Wigilią. Urocze muchomorki i prezent dla Dziadków - szopka z postaciami z koralików do prasowania. 




I doczekaliśmy Świąt. Wigilia po raz pierwszy w nowym domu siostry. O tyle fajnie, że Tygrys nie był jedynym dzieckiem. A i sporo nowych prezentów, choć i tak Chłopaka najbardziej cieszą te piłkarskie, szczególnie strój bramkarza naszej reprezentacji. Za to jeden podarunek przypadł do gustu i mamie, chyba bardziej niż dziecku. Pewnie dlatego, że mamie wychodzi strzelanie do celu (choć zachodzę w głowie, jak ja to robię przy mojej wadzie wzroku :), a Młodemu nie. I duuużo książek dla naszej Trójki. Stosiki czytelnicze rosną. A tą książkę z pomarańczowym grzbietem z samego dołu muszę koniecznie Wam pokazać. Żałuję, że nie udało nam się dotrzeć na Pasterkę. Synuś miał chyba lenia, bo dziś ma zamiar czekać na fajerwerki. Ale nie ma tego złego... Jako, ze pierwszego dnia gościła nas Teściowa, odwiedziliśmy swoją białostocką parafię, którą do dziś wpsominamy z sentymentem. A kolejnego dnia po mszy w naszej parafii, koniecznie musieliśmy zobaczyć żywą szopkę przy kościele Dziadków. I tak minęły nam świąta, ale trwamy w radości z Bożego Narodzenia jeszcze przez kilka tygodni. A  najlepiej rok cały. 


Dziś 31 grudnia. Za parę godzin pożegnamy Stary Rok. Jeszcze pół godziny w pracy, a potem wyżerka u rodziców. Kiszka ziemniaczana. Pyszności. A potem może świąteczny seans na ekranie i chwila z książką. A jutro Eucharytsia i dobre jedzonko. Tak po prostu. I nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ten Nowy Rok był też taki po prostu. Spokojny, rodzinny i w zdrowiu. Fajerwerków nie potrzebuję, a jeśli się już zdarzą, to takie które wnoszą w życie radość. Czego i Wam i nam życzę. 

Godzina 23.30. Tygrys padł. Mamy Go obudzić na fajerwerki. Żeby nie zasnąć kończymy film "Szpak". A w trójkę obejrzeliśmy inny "Chłopiec zwany Gwiazdką" z pięknymi zimowymi scenami. Może Nowy Rok przyniesie jeszcze trochę śniegu i nam. 







10 komentarzy:

  1. Wyczekiwany wpis. Życzę Tobie i Twojej rodzinie spokoju ducha. Szczęśliwego Nowego Roku. Niech Bóg wam błogosławi+

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Boże prowadzenie najważniejsze, czego i Tobie życzę.

      Usuń
  2. Wszystkiego najlepszego dla Was w Nowym Roku. Poświąteczny czytelniczy stosik wspaniały – mam podobny – tylko gatunki trochę inne :-) .
    U nas odwrotnie – syn dotrwał do Pasterki a nawet ją przetrwał w całkiem dobrej formie (tę o 22 – są jakieś plusy COVIDA - w wielu kościołach w naszej okolicy są dwie i nie trzeba czekać do północy). Za to w Sylwestra towarzystwo obejrzało Krainę Lodu i padło nam o 22.30. Starszy obudził się o północy bardzo zły na tych strzelających idiotów, którzy nie dają mu spać i stresują nam psa…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Niech to będzie dobry rok dla nas wszystkich.
      Tygrys prosił, żeby Go obudzić na fajerwerki, a potem oczywiście miał pretensje, że Go zbudziliśmy. A dziś ma szansę na kolejne, bo w naszym regionie drugi Sylwester.

      Usuń
  3. :) zebym nie zapomniała... ostatnio byłam w takim sklepie z używanymi przedmiotami przeglądałam ozdoby swiateczne i było mnóstwo nowych (w papierowych oryginalnych opakowaniach) anielskich włosów. Gdybys chciała moge przy okazji jeśli jeszcze beda je kupić i Wam przesłać, co Ty na to?!
    A chwile uwiecznione u Was na fotkach i w Twojej relacji bardzo sympatyczne;) zycze Wam faktycznie całego roku z narodzonym Jezusem💜💚💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, późno odpisuję. Dziękuję za tak miły gest. To bardzo miłe. Nawet nie wiedziałam, że anielskie włosy są jeszcze w sprzedaży. Pewnie już wykupione, ale to moja wina. Dopiero dziś usiadłam do komentarzy.
      I dla Was błogosławionego roku.

      Usuń
  4. Choinka wspaniała! Ale najbardziej wzruszył mnie śpiący Tygrys:)
    To życzę by ten 2022 był taki PO PROSTU jak sobie marzysz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śpiące dzieci to zawsze piękny widok. I wytchnienie też :)
      I dla Was dobrego roku.

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że będziecie mieć dobry rok.
    Piękną szopkę zrobił Tygrys, jestem pod ogromnym wrażeniem. Zdolny chłopak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również. Na ile te dziwne czasy pozwolą. Na szopkę mamy już zamówienia :)

      Usuń