środa, 7 października 2020

Rycerz herbu Tygrys - zdobywca zamku w Liwie

Pierwszy był Egipt, potem dinozaury. Może nie chronologicznie, ale w takiej kolejności pojawiały się zainteresowania Tygrysa historią. Przyszedł czas na zamki, rycerzy, turnieje... Jednym słowem średniowiecze. Czytamy. Zmajstrowaliśmy tarczę i miecz z tektury. Z wycieczek przywieźliśmy drewnianą broń: miecz i łuk. Zdobyliśmy Górę Zamkową w Drohiczynie. Próbowaliśmy zdobyć zamek w Lublinie. Niestety ze względu na remonty weszliśmy tylko na wieżę. I czuliśmy niedosyt. Trzeba było w okolicy odnaleźć zamek.

W pierwszą sobotę października udało się dotrzeć na zamek, choć nie w najbliższej okolicy. Musieliśmy przeprawić się przez Bug (tym razem mostem), przekroczyć granicę województwa i dotarliśmy do historycznej granicy polsko - litewskiej na rzece Liwiec. W bliskim sąsiedztwie której usytuowany jest zamek w Liwie -  cel naszej kilkugodzinnej wycieczki. Zamek niewielki, najmniejszy na Mazowszu, ale idealny na zwiedzanie z przedszkolakiem. 

Budowę zamku w tym miejscu rozpoczęto w pierwszej połowie XV w. (po więcej historii odsyłam na stronę Muzeum, TU). Dziś z założenia pozostał murowany dwór barokowy z końca XVIII wieku, gotycka wieża bramna i fragmenty murów obronnych piętnastowiecznego zamku. Niewiele, ale wystarczy popatrzeć na zdjęcia i animacje z rekonstrukcją komputerową prezentowane w Muzeum, poruszyć wyobraźnię, zamknąć oczy i przenieść się w czasie. Tygrysa najbardziej interesowały obronne elementy zamku. Umiejscowienie na sztucznej wyspie otoczonej bagnami, prowadzący do zamku most zwodzony, żelazna brama. Potrafił rozpoznać, które fragmenty murów są stare, które nowe. Dla nas ciekawym elementem założenia był tzw. Przygródek z licznymi drewnianymi budynkami zbudowanymi na palach. Dziś nawiązuje do niego drewniany pomost prowadzący do wieży bramnej. Mnie urzekła historia odbudowy zamku, którego podobnie, jak innych miast i miasteczek w Rzeczpospolitej, nie ominęły epidemie, wojny, pożary. Wszystko za sprawą pasjonata lokalnej historii Otto Werpechowskiego, który narażając własne życie wmówił niemieckiemu okupantowi krzyżackie pochodzenie zamku w Liwie. Cóż, ignorancja szkodzi. Starosta nie tylko zaniechał rozbudowy zamku (kamień miał być przeznaczony na budowę obozu w Treblince), ale przystąpił do jego odbudowy.

Zamek miał charakter obronny, więc we wnętrzu nie mogło znaleźć się nic innego, jak ekspozycja militariów. W dworze barokowym i pomieszczeniach wieży bramnej prezentowana jest broń z całego świata z okresu od XV do XX w.: hełmy, włócznie, miecze, szable, halabardy, hakownice... Pasjonaci historii wojskowości będą mieli co oglądać. Ale i ja znalazłam coś dla siebie. Liczne przykłady rzemiosła artystycznego. Misternie zdobione meble. Piękne lustra. Piec z kaflami malowanymi w scenki rodzajowe. Portrety. Z Tygrysem oglądaliśmy elementy renesansowej zbroi płytowej. Na dłużej zatrzymał się przy gablocie z dawnymi monetami. Niestety Chłopaka onieśmieliły myśliwskie trofea i niepewnie poruszał się po ekspozycji. Ja żałuję, że najbardziej reprezentatywna Sala Rycerska zastawiona była krzesłami. Rozumiem, że ciężko nosić te ciężkie meble w tą i z powrotem, ale mi przeszkadzały w odbiorze.  












Tatę Tygrysa wciągnęło oglądanie broni. Synek dopytywał czy jest w zamku wieża, po której będzie mógł się wspiąć. Już wiemy na co Chłopak czekał. Od opiekuna ekspozycji dowiedzieliśmy się, że jest możliwość wejścia na wieżę. Niestety radość była krótka, bo okazało się, że można wejść tylko na pierwszą kondygnację wieży bramnej. Ze względu na pandemię wyższa z tarasem widokowym jest wyłączona ze zwiedzania. Szkoda, bo klatka schodowa miała swój urok - była wąska z wysokimi schodami, a i widok z góry byłby pewnie piękny. Nas zaciekawiły otwory w murach. Myśleliśmy, że to wentylacja. Okazało się, że są to otwory do mocowania belek konstrukcyjnych (rusztowań) przy wznoszeniu wieży.









A jak zamek, to musi być i duch. Zwiedzaliśmy muzeum o porze nie sprzyjającej spotkaniu z damą, która pojawia się o północy. Spotkaliśmy jednak żółtą damę na obrazie. Tak żółtą, nie białą jak na innych zamkach. Tygrysa ostatnio fascynują legendy, a poza tym wyjaśnienia wymagało przedstawienie ducha z głową pod pachą. Nie będziemy zdradzać całej historii, oczywiście z wątkiem miłosnym w tle. 

Po zwiedzeniu zamku spacer po podzamczu i nad rzeką. Obowiązkowo zbieganie z górki. I czas na powrót do XXI wieku. 




14 komentarzy:

  1. Kolejna piękna wycieczka! Super,że Tygrys ma tyle zainteresowań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo pasji i fajnie, że niektóre są zbieżna z naszymi.

      Usuń
  2. Takie rodzinne wyjazdy w ciekawe miejsca są dla dzieci niezapomniane😀
    Pozdrawiam całą Rodzinkę najserdeczniej🍁🍂🌞🌺🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetny sposób na wspólne spędzenie czasu, ale również nauka przez zabawę.
      Serdeczności

      Usuń
  3. Bardzo lubimy takie klimaty! Mam wrażenie, że u nas rycerze i wojownicze księżniczki są w domu od zawsze... A że Wawel pod nosem i Szlak Orlich Gniazd - żyć, nie umierać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was zamków nie brakuje. Jest co zdobywać :)
      Uściski

      Usuń
  4. Lubie z Wami wędrować po zakamarkach Polski. Odkrywacie tyle pieknych i ciekawych miejsc. I fajnie, że się tu nimi dzielicie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że kiedyś i po Polsce. Póki co po najbliższej okolicy. Choć akurat do Liwa Wy macie chyba bliżej niż my :)

      Usuń
  5. Fajny ten Wasz Tygrys ze swoimi pasjami. U nas Bi ma takie okresy fascynacji tym czy owym, ale Nik poki co mial przez chwile faze na Pokemony, po czym mu przeszlo i... nic. Lubi wiele rzeczy, ale plytko i bez wglebiania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo rzeczy pojawia się i znika u Tygrysa. Niezmiennie ogromną pasja to auta, dinozaury, a teraz superbohaterowie. Ta ostatnia to dla mnie mało sympatyczna.

      Usuń
  6. Cudownie, że pomagacie swojemu synowi dogłębnie poznać to co go interesuje. Tak wiele rodziców niepoważnie traktuje pasje swoich dzieci, że nie mają szans się rozwijać. Nawet jeśli to tylko chwilowe zainteresowania to o to chodzi by szukać, próbować aż w końcu można znaleźć to coś !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciństwo to czas najlepszy czas na poszukiwania. Nawet najmniejsze zaineresowanie może kiedyś przynieśc wielką pasją. Choć jako rodzice mamy szczęście, bo póki co zainteresowania nasze i Tygrysa są zbieżne. Nie licząc superbohaterów :)

      Usuń
  7. Ale super, ze rozwijacie zainteresowania synka :) U Nas na tapecie są konie i dinozaury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się. Dinozaury i u nas od dawna na czasie, choć największy bum minął.
      Pozdrawiam

      Usuń