wtorek, 5 maja 2020

Przełom kwietnia i maja

Ubiegły tydzień upłynął nam pod znakiem wielu emocji. Zmieniająca się z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę sytuacja, wywołała napięcie w nas, które udzieliło się również Tygrysowi. Na tę chwilę wiemy, co z pracą. Nastawiliśmy się psychicznie, że czas wracać. Na szczęście będziemy pracować na mejscu w małych zespołach, choć przed nami wyzwanie, które w normalnych warunkach jest wyzwaniem. Jak je przetrwamy nic nam nie straszne, choć wymaga ode mnie wyjścia poza strefę komfortu. Wystąpienia przed kamerą nie jest czymś, co lubię, ale taką rzeczywistość mamy. Nowe wyzwania przed nami, którym musimy sprostać. Także Tata Tygrysa rusza 11 maja, ja póki co zostaję z Tygrysem. Pewne jest, że niezależnie od odgórnych decyzji do przedszkola w tym roku szkolnym nie pójdzie. Razem z babcią ogarniemy Chłopaka. 

Mimo nerwów, kolejny dobry tydzień za nami. Pełen wzruszeń, pięknych codziennych chwil. Kilka udało mi się uwiecznić na zdjęciach, inne zostają w sercu. Pewne jest to, że ten czas naprawdę zbliża nas do siebie. Uczymy się wyzbywać złości, reagować śmiechem czy czułością. I to działa. Żyje nam się naprawdę dobrze, choć my pewnie mamy łatwiej, bo jednak i przed epidemią większość czasu spędzaliśmy razem. Tak naprawdę uczyliśmy się przebywać 24h na dobę z Tygrysem. W przedszkolu jednak nadmiar energii przez kilka godzin znajduje ujście. 

Miniony tydzień to przede wszystkim prace w i wokół domu. Udało mi się umyć wszystkie okna. Cieszę się, bo mam poczucie, że przynajmniej coś w chałupie zrobiłam przez te tygodnie. Przyjemnie spojrzeć za okno, choć efekt chwilowy. Pył, piach i małe łapki robią swoje. Póki co cieszymy się wdokiem za czystymi oknami. A dzieje się tam sporo. Mam wrażenie, że przyroda korzysta z mniejszego ruchu rodzaju ludzkiego. Bociany nieustannie krążą z budulcem na gniazdo w dziobach. Na zmianę z żurawiami spacerują sobie na łące pod oknem. Przy zmywaniu naczyń mam czym cieszyć oczy. Zaczął się sezon na zające. Niestety musieliśmy oczyścić teren. Na niewielkim terenie wokół domu zebraliśmy z Tygrysem kilkadziesiąt butelek i kilka puszek po mocnych trunkach. Coś mnie trafia. Do nas trzeba wejść specjalnie. Domy stoją w szczerym polu i tylko dwie  rodziny z dalszych działek przechodzą koło nas podczas spaceru. Mamy swoje przypuszczenia, ale nikogo za rękę nie złapaliśmy, więc trudno osądzać. Ale nie ręczę za siebie, jakbym stanęła oko w oko z tym miłośnikiem Soplicówki. Jakim trzeba być chamem, żeby coś takiego robić. Syf to jedno. Poza tym jest okropna susza, a tu butelka na butelce. Do tego kilka pękniętych, a dzieciaki po tych łąkach biegają. Tyle, że inni specjalnie się nie przejmują. Ne jednej z budów leży koeljna partia butelek. Właścicele żadnej nie uprzątneli. W jakim społeczeństwie my żyjemy. Ponarzekałam sobie, czas na przyjemniejsze rzeczy. 

Założyliśmy mini ogródek. Sałata, rzodkiewka, pietruszka i marchewka będą. Ogórki i pomidory czekają na swój czas. Pokój gościnny nabrał wyrazu. Jeszcze uchwyty do drzwiczek, biurko i będzie gotowy. Wiata nie straszy bałaganem. I najważniejsze... wreszcie mamy (prawie) całą balustradę na tarasie. Sporo tego, a końca nie widać. Zresztą decydując się na dom, mieliśmy tego świadomość. 







Cieszy każdy pączek, każdy kwiatek. Będą miała malutką gałązkę własnego bzu. Kalina również zapowiada owoce. Z łąki przed domem udało się zebrać mniszka na kilka porcji syropu. Doceniam to wszystko. W tych trudnych czasach jeszcze bardziej. 





Wreszcie zabraliśmy podręczniki Tygrysa z przedszkola. Nadrabiamy zaległości. Gramy w planszówki. Ku mojej radości sięgnęliśmy po "Kolejkę". Tygrys wciągnął się. Przybliżamy mu rzeczywistość, na końcówkę której mieliśmy jeszcze okazję się załapać. Dla niego to zupełna abstrakcja, ale grę lubim. Wywołuje sporo śmiechu. Spójrzcie w co zaopatrzyłam dzieci na kolonie.




Tydzień zakończyliśmy spacerem i pierwszym bukietem kwiatów. Czekam na moment, kiedy wiązanki z okolicznych łąkowych kwiaciarni będą coraz większe. Pierwsza stanęła przy kapliczce zrobionej wspólnie z Tygrysem pod kierunkiem Mocnych w duchu. Wczas mamy maj. Miesiąc Maryjny. A Litania na nutę Mocnych w Duchu jest przepiękna. Posłuchajcie sami.





14 komentarzy:

  1. Taras macie cudny! Ja walcze z trawnikiem i licze , że po tym jak trochę popadało, będzie lepiej!
    Mnie w tej całej sytuacji dobija jedynie brak szkoły.....tzn szkoła jest, ale w wersji domowej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Wreszcie doczekał się wykończenia i cieszy. Nas panie nie obciążają. Powoli "przerabiamy" podręcznik, ale od przyjaciół i znajomych wiem, jak szkoła potrafi wykończyć. Jeszcze trochę. Powodzenia.

      Usuń
  2. Ja co roku zakładam balkonowy ogródek z zieleniną ale nie mam kompletnie ręki do roślin i jedyne co mi wyrasta to szczypiorek z cebuli :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My się uczymy. Skrzynki za dużo nie pomieszczą, ale będzie sałata, szodkiewka i szczypiorek na kanapki. W zeszłym roku dostaliśmy trzy sadzonki sałaty i tak się cieszyliśmy. Już widzę tę radość z własnej uprawy, nawet najmniejszej.

      Usuń
  3. Cieszę się tym wspólnym czasem, jednak przytłoczyła mnie szkoła. Staram się systematycznie pracować z Wojtkiem, ale jedyne słowo jakie przychodzi mi na myśl to chaos...zaraz po tym frustracja.
    Nie winie nikogo, niestety obecna sytuacja była trudna do przewidzenia.

    Trzymajcie się zdrowo. Z jakimś dziwnym kłóciem w sercu czytam o postępach Tygrysa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób narzeka na tą sytuację ze szkołą. To chyba jedno z trudniejszych dośwaidczeń, zwłaszcza jak dochodzą inne obowiązki. Także współczuję i życzę dużo sił.
      Kłócie w sercu... podejrzewam, że wspominasz podobne sytuacje z życia Wojtusia, które przecież dopiero co się działy.
      Serdeczności

      Usuń
  4. Piekny macie tara i wspanialy ogrod!

    Firma, w ktorej pracuje planuje wrocic do normalnej pracy 20 maja. Dopiero w przyszlym tygodniu dowiem sie szczegolow, jak ma to wygladac. Mam nadzieje, ze bede mogla jeszcze chwile zajac sie Potworkami, bo niestety szkoly u nas sa juz oficjalnie zamkniete do jesieni. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogród taki w wersji minimalistycznej. Badamy swoje możliwości :) Może za kilka lat nabierze wyrazu,
      U nas oficjalnych infromacji o szkole nie ma, ale nawet jak coś się zmieni (w co wątpię, bo przecież za chwilę wakacje) przytrzymamy Tygrysa w domu do jesieni. A potem... Życie i wirus pokaże.

      Usuń
  5. No to będą wspaniałe warzywne zbiory niebawem :)
    Pamiętam jak dbalam o każdą galazeczke z namaszczeniem i cieszyłem się, że roślina się przyjęła. Teraz jest już etap wycinania, podcinania, przycinania.. ;)

    Śmieci w lasach, rowach, pod plotami.. jest to rzecz która mnie denerwuje szalenie. Nie rozumiem niektorych ludzi :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jakieś zielone czupirki się pojawiają. A jak cieszą. Wasz ogród jest piękny. Czekam na ten moment, choć lata upłynął.
      Ja bym wieszała tych brudasów nie powiem za co. Każdy spacer to śmieci, głównie poalkoholowe. Zachodzimy w głowę skąd. Rolnicy po drodze w traktorze wyrzucają. Sąsiedzi. Przyezdni. Pojęcia nie mam, ale do pasji mnie to doprowadza. O lesie nawet nie wspomnę.

      Usuń
  6. Fajny tarasu, zazdroszczę. Napracowaliście się. Ja nawet balkonu nie mam. Fajne te maluchy macie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkaliśmy w mieszkaniu bez balkonu, z oknami od południa. Trudne doświadczenie. W domu nawet skwar tak nie przeszkadza. A taras wymarzony. Może zadaszenia brakuje, ale jako, że jestem ślepawa, nie chcieliśmy zaciemniać wnętrza.

      Usuń
  7. Ale u was pięknie ♥️♥️♥️ sciskamy czarodziejsko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Jednyny minus to wiatr, ale jak się stawia dom w polu, to się ma.

      Usuń