wtorek, 24 sierpnia 2021

W mieście królów #2 i nie tylko

700 lat historii, 3,5 kilometra trasy, 800 schodów, 22 komory, a to wszystko 135 metrów pod ziemią. Wizytę w Kopalni Soli Wieliczka mieliśmy zaplanowaną od dawna. Bilety zamówione on-line, choć jak się na miejscu okazało,  dłuższa była kolejka do okienka po ich odbiór, niż do zakupu na miejscu. Ale przynajmniej mieliśmy pewność, że uda nam się zobaczyć to niesamowite miejsce. 

Obiecaliśmy Tygrysowi, że do Wieliczki pojedziemy pociągiem (nasze dziecko jest miłośnikiem transportu zbiorowego) i słowa dotrzymaliśmy. Po pierwsze dla chłopaka to dodatkowa atrakcja, po drugie, jak już udało nam się znaleźć sensowne miejsce  parkingowe w pobliżu hotelu, nie chcieliśmy go stracić. A taki poranny spacer z hotelu (przez rynek) na dworzec ma swoje zalety. Niewątpliwą jest brak tłumów. Oboje z Tatą Tygrysa lubimy ten moment, kiedy miasto zaczyna się budzić do życia. Sama dostaję w tym momencie przypływu nowej energii. Ku radości Synka po drodze zrobiliśmy Mu pamiątkowe zdjęcie z Adasiem, który o tej porze dnia odpoczywał od turystów i oblegany był jedynie przez gołębie. Przyjrzeliśmy się też "głowom" na drzwiach do Kościoła Mariackiego, bo nie tylko Gniezno ma ciekawe wrota. 

Wreszcie na spokojnie dotarliśmy na peron i pociągiem do Wieliczki. Tu, jak wspomniałam odstaliśmy swoje w kolejce. Do godziny zwiedzania mieliśmy jeszcze chwilkę, zrelaksowaliśmy się więc w tężni solankowej. Pooddychaliśmy pełną piersią w pięknych okolicznościach. Budowla ma ciekawą bryłę i zaaranżowaną przestrzeń wokół, a konstrukcja z drzew dzikiej śliwy robi wrażenie.



Po pobycie w tężni i krótkim spacerze ustawiliśmy się w kolejce. Po chwili mieliśmy mały kryzys. Nasze Dziecko usłyszało, że będziemy zwiedzać z przewodnikiem. I zaczął się lament, że nie lubi, że nie chce. Podejrzewam, że taka forma wizyty kojarzy Mu się z dłuższym czasem spędzonym w muzeum. Rad, nie rad, ruszył za przewodnikiem. I przez całą trasę musiał być zaraz za panią. Także skupialiśmy się nie tylko na tym niezwykłym miejscu, ale również na zajęciu strategicznej pozycji, że po przystanku ruszyć zaraz za przewodnikiem. Wielką frajdę sprawiało Chłopakowi schodzenie po 350 schodach w dół, a potem spacer po licznych korytarzach, podziwianie solnych rzeźb, choć smakowanie solanki nie było przyjemne. Dla nas to nie pierwsza wizyta w muzeum, ale za każdym razem kopalnia tak samo zachwyca. Solne korytarze i rzeźby, ale  również misterne konstrukcje z drewna. Tygrys był przeszczęśliwy, bo pod ziemią zobaczył pomniki Swoich ulubionych bohaterów z historii Polski - Kazimierza Wielkiego i oczywiście Józefa Piłsudskiego. Dodatkową atrakcją był posiłek 125 metrów pod ziemią. Polecamy, smacznie i zważywszy na warunki, w przyzwoitej cenie. Zrezygnowaliśmy z wizyty w muzeum. To byłoby już za dużo dla Tygrysa, zwłaszcza, że jeszcze kawałek mieliśmy do windy. Ale warto było, bo trafiliśmy na windę kopalnianą, a nie nowoczesną. 




















W Krakowie zmieniliśmy środek transportu z pociągu na tramwaj i ruszyliśmy na Kazimierz. Ale tak, jak wspominałam już w poprzednim poście takie włóczenie bez celu nam nie szło. Z racji na poniedziałek muzea były zamknięte, a i lodów po drodze nie mogliśmy znaleźć. Zrobiło się nieprzyjemnie i po przystanku na placu zabaw pod Muzeum Etnograficznym wróciliśmy do hotelu. Na krótki odpoczynek, po którym poszliśmy na spacer do pobliskiego Parku Jordana. Mieliśmy swój cel - pomnik Wojtka, o którym co rusz czytamy nową książkę. To nie pierwsze i nie ostatnie podczas wizyty w Krakowie podążanie śladami lektur. Zdjęcie z Wojtkiem musiało być, a dodatkową atrakcją były schody w amfiteatrze oraz dwa stadiony Wisły i Cracovii. Ten drugi imienia Piłsudskiego. Po drodze jeszcze Błonia. Cieszymy się, że Tygrys na fali zainteresowania historią, mógł na żywo zobaczyć takie miejsca.







Podsumowując... Kolejny, intensywny, pełen atrakcji dzień. Jestem pod wrażeniem Tygrysa, który nie marudził (może troszkę :) i deptał z nami, jak równy z równym. Już przejrzałam zdjęcia z wtorku. Też będzie się działo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz