1 listopada - jakże inny od poprzednich. I choć można dyskutować z decyzją rządu, a jeszcze bardziej z momentem jej ogłoszenia, przyjęliśmy ją ze zrozumieniem, zwłaszcza wobec tego, co się dzieje dookoła. W naszym szpitalu brakuje już miejsc, o respiratorach nie wspomnę. Kolejne osoby zarażone. Kolejne bolesne odejścia, (pod koniec miesiąca odszedł kolejny ksiądz z miasteczka. Osoba, która zawsze miała uśmiech na twarzy, a Tygrysa obdarowywała cukierkami).
Dla Tygrysa 1 listopada to wielka radość. Mógł przełożyć kartkę w kalendarzu na miesiąc, w którym obchodzi urodziny. Codziennie naklejał naklejkę i odliczał dni tańcując przy tym radośnie. Niemal każdego dnia tłumaczyliśmy, że nie wiemy co będzie. Czy spotkamy się na obiedzie z dziadkami. Czy będzie skromna imprezka czy w szerszym gronie. Sporo tych znaków zapytania.
Mimo to niedziela upłynęła nam całkiem sympatycznie. Aż momentami dopadały mnie myśli, że jesteśmy tacy bezpieczni w tych naszych czterech kątach, a wokół tyle się dzieje. Ale to złudne poczucie bezpieczeństwa, bo co chwilę dowiadujemy się o kolejnych zarażeniach. Pilnujemy się. Tatę Tygrysa nazywamy naszym prywatnym sanepidem. Dobrze, że czuwa, choć mam wrażenie, że na to cholerstwo nie ma mądrego i nie przewidzimy z której strony przyjdzie. Mimo zastrzeżeń wspomnianego Taty Sanepidu, zaprosiliśmy na obiad dziadków. Wszyscy byliśmy już stęsknieni. Ostatnio ograniczyliśmy kontakty. Sami odbieramy Tygrysa z przedszkola, ale ja już bardzo chciałam się spotkać. Także raczyliśmy się obiadem w szerszym gronie. A wieczorem przedprzedszkolna histeria. Zaskoczona byłam bardzo, bo w tym tygodniu rano jest ulubiona pani Tygrysa. Okazało się (choć to był tylko pretekst), że Chłopiec martwił się literkami, których nie zdążył powyciskać i nie miał z czego układać wyrazów. Problem został rozwiązany, ale popołudniu Tygrys stwierdził, że co prawda literki już ma, ale pojawił się kolejny problem - zapodziała się koperta z cyferkami. Dajecie żyć :) I spać. W nocy odreagowuje. Najczęściej krzyczy, że nie chce czegoś robić, ale rozłożył mnie na łopatki, jak wybudził się na siku, a potem dopytywał ile "n" jest w słowie "bernardyn" i czy są obok siebie te enki, czy nie.
W pracy jakoś ciężko. Dyrektor kolejnymi swoimi mailami podcina nam skrzydła. Do tego nowe obostrzenia i trudne decyzje. Co prawda dostaliśmy zielone światło do zdalnej pracy (wreszcie, bo naprawdę wiele rzeczy możemy zrobić w domu), ale przedszkola nadal pracują. Gdyby to były cztero czy pięciolatki zostalibyśmy w trójkę w domu, ale to już zerówka. Za chwilę szkoła, więc zdecydowaliśmy, że póki się da, funkcjonujemy normalnie, o ile da się mówić w tym wszystkim o normalności. Niestety rzuca się to wszystko na psychikę i co rusz pojawia się nerwoból to tu, to tam. Jak ja już doszłam do siebie poległ Tata Tygrysa. Dopadł Go na kilka dni solidny ból głowy. I oczywiście pytania czy to to, czy coś innego. A może nerwy?
Druga połowa listopada to urodziny moje i Tygrysa. Jeśli chodzi o mnie nie ma problemu. Gorzej z Chłopakiem. Szkoda mi Go. Prezenty oczywiście będą. Od kilku tygodni czekają, ale chciałoby się świętować w rodzinnym gronie, z dziadkami, ciociami i wujkami. Jak zawsze. Także pierwsze tygodnie listopada minęły na rozmyślaniach, co zrobić. Tylko czy miało to sens. W tej chwili nie ma chyba co planować na dzień czy dwa do przodu. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni. Póki co przetestowaliśmy foremki do ciastek na dinozaurowe urodziny.
Początek listopada przyniósł awarię w domu. Śmiejemy się, że jeszcze nie wszystko zrobiliśmy, a już dom zaczyna się sypać. Ale liczyliśmy się z tym. Tym razem zaniepokoiły na odgłosy wydawane przez strumień wody i hydrofor. Sporo było nerwów, ale okazało się, że wystarczyło uregulować ciśnienie i możemy spokojnie krozystać z wody. A z rzeczy okołodomowych to korzystając z wolnego dnia udało nam się ogarnąć strych. Zbyt wielu gratów się nie pozbyliśmy, ale posegregowaliśmy rzeczy i odłożyliśmy dziecięce, bo za chwilę w naszej rodzinie pojawi się najbliższy Tygrysowi pierwszy kuzyn. Działaliśmy też w kuchni. Chłopaki raczyli się wyborną pizzą, a ja jej zapachem, choć w tych czasach, to i zapach cieszy. Przerabialiśmy też jabłka i dynię. Zainwestowaliśmy w sokownik i możemy cieszyć się smakiem domowych soków. O ile latem jakoś nie popisaliśmy się jeśli chodzi o przetwory, to teraz nadrabiamy. Cieszymy się jeszcze rzodkiewką z ogródka, tzn. Mąż cieszy smak, ja oczy.
6 listopada pom raz pierwszy odpaliliśmy kozę. Przez cieplejsze miesiące była świetnym kwietnikiem. Teraz grzeje i robi atmosferę.
A co u Tygrysa? Jak to sam stwierdził... jest trochę dziwny, bo polubił Panią E. Ale to tak nie do końca. Jak rano jest Pani A., bardziej lubi Panią A. Jak Pani E., to Panią E. Skomplikowane to. W każdym razie przedszkole procentuje, bo Synek załapał fazę na działania twórcze. Zadarza Mu się kilka razy w roku, więc działamy. Jesienne wyklejnaki, rysunki, papierowe wytwory. Ćwiczymy wycinanie, bo tu jest problem. Szlaczki, literki, cyferki i wszelkie ćwiczenia matematyczne to jest to, co Tygrys lubi najbardziej. Ćwiczymy czytanie, weszliśmy na 2 poziom. Nadal dużo czytamy, co mnie cieszy. Przed zamknięciem bibliotek udało nam się wypożyczyć sporo książek i kilka zakupić. Na tym polu jesteśmy dobrze zaopatrzeni. Do tego niezmiennie książeczki z zdaniami i krzyżówki. Polecamy Supełek. Stary, ale jary. Wieczory "robi" nam "Świerszczyk". A kalambury z październikowego numeru to hit. Dotąd kupowałam na tzw. gazetach, bo Tygrys nie wykazywał zainteresowania, ale po pierwszej kwarantannie odkrył świerszczykowe zadania i gry i przepadł. Także teraz zaopatrujemy się na bieżąco, a wobec perspektyw zamknięcia wszystkiego, chyba czas pomyśleć o prenumeracie.
Pięknie!Mój Szymi też jest z listopada. Świętujemy już w sobotę. Wiadomo będzie bardzo skromnie bo my i nasze dzieci plus dziadkowie (moi rodzice). Myślę, że prędzej czy później niestety każdy z nas zmierzy się z tym dziadostwem. Oby tylko jak najłagodniej.
OdpowiedzUsuńNasze Chłopaki niepodległościaki :)
UsuńMy podjęliśmy już decyzję o świętowaniu z dziadkami i siostrą, a dziś wiadomość w przedszkolu, że pani Tygrysa miała robiony wymaz i... Znowu niewiadomo, co robić.
Najłagodniej, ale z temperaturą. Rodzice przyjaciółki zrobili przeciwciała i to, które przeszło lżej, ale z wysoką temperaturą ma pięc razy więcej przeciwciał. Organizm w gorączce się broni, a wojsko na przyszłość się przyda.
Serdeczności
Pracowity, różnorodny ten miesiąc dla Was, brak nudy i monotonii, to dobrze😃
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc dla Was, zdrówka, uśmiechu i pogody ducha🍁🍂😘🧡🍀🌻
Przy prawie Sześciolatku nie ma szans na nudę.
UsuńOdwzajemniamy uśmiechy :)
Mimo trudnego czasu całkiem fajnie potraficie zająć czas Tygrysowi. Dobrze, że macie zapasy różnych książek, krzyżówek i gier.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam dobrego czasu i zdrowia.
Buziaki
Staram się mieć w szafce różne takie pomoce. Choć też pilnuję Tygrysa, żeby skończył jedną dwie książeczki z koszyka z bieżącymi, zanim wyciągniemy nową.
UsuńI dla Was zdrowia
My w tym tygodniu odkryliśmy kalambury i to jest hit tygodnia + szachy. Nie mogę się nadziwić jak często przez to cisza jest ;))
OdpowiedzUsuńPoszukajcie książek zwiazanych z historia Szarkowej lub Szarków.
Znacie książki Wierzbickiego?
Co do szach to Tata Tygrysa po serialu, o którym Ci wspominałam na IG, zaczął się ćwiczyć w szachach, póki co w sieci. Musimy przywieźć od teściowej prawdziwe.
UsuńWierzbickiego znamy i bardzo lubimy. Jeszcze nie czytaliśmy "Dziadka i niedźwiedzia". Szarkowie to ta seria "Kocham Polskę". Tej nie znamy. Wydawała mi się za poważna dla Tygrysa, ale chyba warto spróbować.
Dużo się u Was dzieje. Bardzo dobrze sobie radzicie w tym trudnym okresie.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Tygryska.
Staramy się nie poddawać nastrojom. Nie zawsze się to udaje, zwłascza, że wirus jest coraz bliżej.
UsuńWspaniale spędzacie czas. Ja po powrocie z pracy i w weekendy nie mam chęci nigdzie wychodzić, w domu czuje się najlepiej, najbezpieczniej. A rodzicielskiego życia w czasach pandemii chętnie bym doświadczyła, bez pandemii też. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDom to bezpieczna przystań w tym momencie i niech tak będzie jak najdłużej. Agnieszko, co do ostatniego zdania, naprawdę rozumiem. Jeśli znasz naszą historię, wiesz że długo czekaliśmy na to nasze rodzicielstwo. Nie znam Waszej historii, nie wiem na jakim etapie jesteście, ale z dośiadczenia wiem, że jak zaufacie Panu Bogu doprowadzi Was do tego cudu. Choć czasem naprawdę boli.
UsuńPrzesyłam dobre myśli
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Tygrysa. Z tym obchodzeniem urodzin w dzisiejszych czasach to naprawdę jakaś masakra – szczególnie dla dzieci. U nas ostatnią osobą, która miała normalne urodziny była córka, która jest ze stycznia. Ale historia powoli zatacza krąg i jej kolejne urodziny już raczej normalne nie będą.
OdpowiedzUsuńCieszcie się z otwartego przedszkola i korzystajcie – nauka on-line to nic fajnego. Moje dziecko po dwóch tygodniach ma dość a jak myślę, że to jeszcze miesiąc to mam naprawdę niezbyt fajne wizje. Potem będzie kolejny miesiąc w domu właściwie bez żadnych zajęć – dla mojego bardzo towarzyskiego i bardzo aktywnego dziecka to będzie bardzo trudny czas a w konsekwencji i nam nie będzie łatwo. Dobrze, że chociaż ma treningi piłkarskie i jedne zajęcia dodatkowe, które wcześniej były w szkole tuż po lekcjach a teraz funkcjonują jako zajęcia popołudniowe. Przynajmniej ma jakiś kontakt z rówieśnikami. Niestety dużo bardziej obawiam się rys na psychice spowodowanych przymusową izolacją niż szkód na zdrowiu spowodowanych przez COVID.
My też wieczorkami relaksujemy się przy Chyłce – serial jestem w stanie znieść i traktuję trochę jak odmóżdżacz. Szczególnie, że jako „człowieka z branży” bawi mnie wyłapywanie nieścisłości fabuły i wątków, które w normalnym życiu nie miałyby racji bytu. Natomiast Mroza w wersji pisanej nie jestem w stanie strawić. Próbowałam też kiedyś słuchać ale też mnie nie porwało.
Trzymajcie się zdrowo. A.
My mieliśmy ciągle nadzieję na urodziny w gronie przynajmniej jednych dziadków i siostry (a chrzestnej Tygrysa) z mężem, ale na planach się skończyło. Jesteśmy na kwaratannie, bo dziad zakradł się całkiem blisko. Pani Tygrysa, ta ulubiona, ma pozytywny wynik. Także świętowaliśmy z laptopem. W sumie całe szczęście, że to wyszło przed niedzielą i nikogo nie naraziliśmy. O ile dotąd wydawało mi się, że po Tygrysie to spływa, to widziałam jaki był smutny, że nie może dzielić się z dziadkami swoimi urodzinami. Podobnie z przedszkolem. Synek jest z tych, którzy nie lubią przedszkola, a jak przyszła kwarantanna, okazało się, że już w piątek tęsknił za kolegami. Zadziwł mnie tym bardzo.
UsuńJa jestem niezmiennie wdzięczna za to, że ominęło nas zdalne, choć jak sytuacja potrwa, to jeszcze wszystko przed nami. Od przyjaciół i od Was tutaj wiem jaki to trud dla całej rodziny. I w sumie żadna to nauka. Pozostaje nam ufać, że koniec pandemii nastąpi szybko.
Ja Mroza wogóle nie dam rady czytać. Jest dla mnie taki, hmmm jak trzeba. Może dziwnie to brzmi, ale chodzi mi o to, że wie jak poprawnie napisać książkę, żeby się sprzedała. Ale Tata Tygrysa lubi i czyta.
I dla Was zdrowia i sił w zdalnej
Wszystkiego dobrego dla Tygrysa zatem 🎂🎁🎈
OdpowiedzUsuńKorzystajcie póki możecie z nauki na zywo w przedszkolu. Wiem jak ogromne problemy miały dzieci w pierwszej klasie po zdalnej zerówce.. poziom wiedzy niektórych dzieci katastrofa. Wszystko tez pewnie zależy od przedszkola i rodziców, ale jednak, zdalna nauka nawet najlepiej prowadzona to nie to samo co na żywo. Tola jako pierwszak ma juz miesiąc taką..codziennie pyta kiedy wrócą do szkoły. Nie mam sumienia powiedzieć jej ze tak jeszcze minimum do połowy stycznia :(
Dobrze, ze czesc treningów jeszcze się ostała, zal ze wiele innych zajęć dodatkowych przepada bezpowrotnie.
Trzymajcie sie
Dziękuję za życzenia.
UsuńKochana, właśnie siedzimy w domu. Na szczęście tylko tydzień. Nasza zdalna to żadna zdalna. Wiosną Panie coś tam wrzucały co tydzień na stronę szkoły, ale marne były to materiały. I nie mam pretensji. Dla nich to było też zupełnie coś nowego. Panie są tuż przed emeryturą i zwyczajnie nie ogarniają komputera. My zrobiliśmy ułamek tych materiałów. Przerobiliśmy podręcznik i bawiliśmy się ucząc przy okazji. Obaw co do pierwszej klasy nie mam jeśli chodzi o Tygrysa. Raczej obawy, że tak szybko to się jednak nie skończy i z przytupem zaczniemy przygodę ze szkołą, podobnie jak Tola.
Uściski
Stoat dla Was kochani zdrówka bo to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDziękujemy. O tak... zdrowie najcenniejsze.
UsuńNiestety końca tego co nas otacza nie widać. Dużo zdrowia
OdpowiedzUsuńMamy takie same odczucia. Wzajemnie
UsuńAleż się rozmarzyłam patrząc na zdjęcie płomieni. Wiele bym oddała, żeby mieć kiedyś dom z kominkiem i żeby móc wieczorami relaksować się z gorącą herbatą obserwując szalejące płomienie i wsłuchiwać się w ich stzelanie.
OdpowiedzUsuńKochana, ja jeszcze kilka lat temu marzyłam i naprawdę nie wierzyłam, że dom stanie się rzeczywistością. Do dziś Panu Bogu dziękuję, że dał nam odawgę podjąć decyzję
UsuńMówisz, że warto podjąć ryzyko? My z mężem właśnie się zastanawiamy czy zamiast kupna mieszkania nie zdecydować się na kredyt i kupno domu. Ale żadne z nas nie należy do ryzykantów i jest spora obawa.
UsuńMogę tylko powiedzieć z własnej perspektywy. Warto, choć to nie jest sielanka. Budowa to duży stres, przynajmniej dla nas, szczególnie dla męża. I ogromny wysiłek finansowy. Ciągniemy dwa kredyty, jeden szczęśliwie spłacimy za pół roku, ale kolejne 20 lat... Ale traktujemy to jako rachunek, zwłaszcza, że nasz domek jest praktycznie bez innych zobowiązań. Wcześniej codziennie dojeżdżaliśmy w jedną stronę 50 km, więc to ten sam koszt. Nam było chyba o tyle łatwiej, że wogóle nie braliśmy pod uwagę bloku. Mieliśmy dość mieszkania w bloku. Woleliśmy zainwestować w dom. Teraz w czasie pandemii t błogosławieństwo. Nawt kwarantanna nie była taka zła, jak mogliśmy pochodzić wokół domu. W Waszej sytuacji na plus przemawia (o ile się dobrze domyślam) to, że póki co macie gdzie mieszkać (choć wiem, że to uciążliwe, bo sama przerabiałam), więc moglibyście spokojnie się budować. Ale musicie mocno wszystko rozważyć. To decyzja na lata.
Usuń