Październik oznacza jedno - jesień. Faktycznie niemal z dnia na dzień widać, jak przybywa kolorów. Coraz mniej zieleni na drzewach. Więcej żółci, pomarańczu, brązu. Oczywiście najpiękniejsza jest ta pora roku w wydaniu złota polska jesień, ale ja lubię ją niezależnie od aury. Więcej czasu możemy spędzić razem w domu, choć moje ulubione aktywności na jesienny czas rozmijają się z potrzebami Tygrysa.
Ten wszedł na najwyższy poziom fascynacji superbohaterami. Nasze życie po przekroczeniu progów domu przechwycone zostaje przez różnej maści bohaterów, a zmienia się to, co sekundę. Tygrys ustala scenariusze, w których obsadza nas w mało ciekawych rolach. A koniec końców i tak wszystko się toczy wokół walki, nazywanej przez nas puciu puciu od odgłosów wydawanych przez Chłopaka przy strzelankach. Młody pomyka po domu w stroju superbohatera (jakie ma mozliwości ślizgania się po podłodze), który pozostał Mu po przedszkolnym balu, a my prosimy, żebyśmy chociaż posiłek mogli zjeść jako Mama, Tata i Tygrys. Pogadanki na temat, jak to w życiu można być superbohaterem bez posiadania jakichś nadprzyrodzonych mocy czy sprzętów, słabo docierają. Fiksacja totalna, co widać także na rysunkach, które wychodzą spod ręki Przedszkolaka seryjnie.
Pierwsza październikowa sobota przywitała nas deszczem, ale zaufaliśmy prognozom i wyruszyliśmy w drogę. O naszej wycieczce przeczytacie TU. A po powrocie do domu wsadziliśmy Tygrysa w taczkę (spokojnie, nie wywieźliśmy Go do lasu, choć żebyśmy wiedzieli co przyniesie niedziela, to kto wie; żart oczywiście) i pojechaliśmy po wypełniacz do wspomnianego kompostownika. Po wietrze na naszej wewnętrznej drodze zostało sporo gałęzi i liści.
I niedziela... Trudna ta niedziela. Wiatr, który szalał za oknem, wdarł się do domu i od rana narobił bałaganu. Sama poniekąd się do niego przyczyniłam, a Chłopcy poszli na całość i dołożyli od siebie. Atmosfera niezbyt przyjemna. Tygry przeprosił i miał się dobrze, a rodzice wiadomo... Już mieliśmy odpuścić mszę, bo jak w takim stanie być na Eucharystii, ale na szczęście udało nam się dogadać. Odstawiliśmy Młodego do Dziadków i ruszyliśmy do kościoła na ostatnią w mieście Mszę. Nie byliśmy w tej parafii wiele miesięcy i choć wolałabym, żeby to co się wydarzyło nie miało miejsca, ale mieliśmy po prostu trafić do tego kościoła, na ten właśnie czas. Czytanie i kazanie jakby dla nas i to dla każdego z osobna po jednym konkretnym zdaniu. Podsumowanie całego dnia. Maseczki, choć utrudniają życie mają jedną zaletę, nie widać było jednej i drugiej łzy, która spłynęła mi po policzku. A do tego msza w pięknej muzycznej oprawie, a mi więcej do wzruszeń i modlitwy nie trzeba. Muzyka przemawia do mnie najbardziej.
Poniedziałek przywitał nas mgłą. I taki mieliśmy widok za oknem.
Jak ja lubię to nasze/nie nasze drzewko. Kiedyś pewnie będzie stało na czyimś podwórku. Póki co cieszymy oczy. Poranek łatwiejszy i dla Tygrysa, bo ten tydzień z ulubioną panią na rannej zmianie. Dla mnie dzień bardzo stresujący, ale wieczorem śmialiśmy się do łez przy kalamburach. Tata Tygrysa wspiął się na wyżyny pokazując hasło miesiąc miodowy. A my nie mogliśmy załapać o co chodzi. Co ma miód wspólnego z kalendarzem, a i znaczek pocztowy się pojawił. Ale prezentacja pszczółki w wykonaniu czterdziestoletniego faceta to istne cudo. A dla Tygrysa wszystko to alkoholik. Ciekawe skąd czerpie taką wiedzę.
We wtorek wieczorem myślałam, że się przesłyszłam (zwłaszcza, że męczył mnie koszmarny ból głowy), ale w środę rano usłyszałam to samo: chcę do przedszkola. Szok. Nie sądzę, żeby Tygrysa pchała tak w przedszkolne progi ćwiczona cała strona jedynek w zeszycie (pisanych własną ręką, nie przez panią za zachowanie np.). Raczej bitwa z dziewczynami i religia. Co ja bym dała, żeby parę razy w tygodniu coś takiego słyszeć. Za długo się Młody przedszkolem nie pocieszył. Najpierw mnie dopadła słabość. Dawno nie miałam takiego bólu głowy, aż wzrok mi odebrało. Na czwartek i piątek wzięłam zwolnienie. Pierwszego dnia faktycznie trochę odpoczęłam, a w piątek towarzyszył mi już Młody z kaszlem i katarem, którego nie możemy się pozbyć. Do przedszkola ruszy już Chłopak po niedzieli. Póki co urlop i babcia nas poratowały. Tata Tygrysa też na wyczerpaniu, co nie przeszkadzało Mu uporządkować kamieni pod podjazdem i dosadzić kolejnego drzewka w sobotę (tym razem grusza).
Nasza aktywność z podłogi przeniosła się na stół. Wyjmujemy z szafek zapasy książeczek, gazetek i krzyżówek, które Tygrys bardzo polubił.
Wieczorami lektura. Najpierw dziecięca z pokaźnego stosiku, który pierwszego października przytachaliśmy z biblioteki i nowego z soboty. Później chwila dla siebie. Trochę lektury, szydełko i serial. Nie pochwalę się tytułem, bo wstyd, ale po całym dniu mam siłę tylko na niezbyt absorbującą rozrywkę. Poza tym serial ma tę zaletę, że robótka szydełkowa posuwa się do przodu, bo nie umiem mieć pustych rąk. I tym sposobem jedno okno ma już świąteczne wdzianko. Dla równowagi nadrabiam ciut poważniejszą lekturą. Nadal tematyka żydowska. Na długo w pamięci zostanie mi ta książka "Dom Sophii". Nie spodziewałam się, że będzie w podobnej tematyce. Wypożyczyłam ją ze zwględu na nazwisko autora, z którym miałam już przyjemność. I tym razem się nie zawiodłam. Głęboka, mądra, przejmująca lektura z historią w tle. Sporo w niej we mnie zostało.
Jesień nas w październiku nie rozpieszcza. Ostatnie dni lało. W zeszłym tygodniu przyszła burza z takimi porunami, że aż w domu było widno. A ja posądziłam sąsiada, że znowu z czołówką nam pod oknami chodzi. Ale jesień to światło, jakiego o innej porze roku nie zobaczymy.
Drugą połowę września rozpoczniemy ważnym dla nas dniem. 16 października to rocznica ślubu. Która? Zdradzimy w kolejnym podsumowaniu. Oby najbliższe dni minęły nam i Wam w zdrowiu i spokoju.
Pięknych macie patronów rocznicowych, niech prowadzą w kolejne lata!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy.
UsuńKolejnych wspólnych pieknych lat.
OdpowiedzUsuńDziękujemy.
UsuńWszystkiego dobrego z okazji rocznicy!!! Niech Wam Bóg błogosławi :))
OdpowiedzUsuńDziękujemy.
UsuńWszystkiego dobrego z okazji Waszej rocznicy - dużo miłości i zrozumienia:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna firanka/zazdroska na świąteczny czas:))
ps. kazanie trafione w punkt - działanie Ducha Świętego:)
Dziękujemy.
UsuńO tak, sam Duch Święty nas zaprowadził na tą Mszę.
Uściski
Spoznione zyczenia wspanialej Rocznicy!
OdpowiedzUsuńZnaja nas te nasze dzieci, oj znaja. Moi na pytanie, bez wahania odpowiadaja, ze mama najbardziej lubi kawe, a na wszelkie okazje dostaje masowo produkowane zakladki do ksiazek. ;)
Moze to jakis przelom z przedszkolem i Tygrysek w koncu je polubi? :)
Dziękujemy za życzenia.
UsuńZ przedszkolem niestety bez zmian, a po przerwie chorobowej jeszcze gorzej.
Tygrys ładnie już rysuje.Czekam tego momentu, gdy ze splątanych kresek będę mogła od razu zgadnąć co moje maleństwo narysowało :)
OdpowiedzUsuńZazdrostki zazdroszczę :) Jest piękna. Niestety do szydełka nie mam cierpliwości i zdolności.
Życzę Wam wielu wspólnych, wspaniale spędzonych lat i błogosławieństwa Bożego.
Uściski
Dziękujemy za życzenia.
UsuńTygrys to tego momentu z rysowaniem przeszedł długą drogę. Od razu chciał malować niczym Kossak i złościł się, że jego obrazki wyglądają jak wyglądają. Pewnego dnia pokazałamm Mu Jego pierwsze dzieła. Spytał kto tak brzydko rysował? I wtedy nastąpił przełom. Ale musi mieć fazę,
Ja mam podobnie z haftem :)
Pozdrawiam
Spóźnione zyczenia rocznicowe przesyłam i z miła chęcią zanurzyłam sie w Wasze rodzinne chwile, a Drzewka wydadzą kiedys owoce i bedzie pychota :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńCzekamy na te plony z niecierpliwością :)
Serdeczności
Wszystkiego najlepszego dla was z okazji waszej rocznicy. Kolejnych szczęśliwych lat razem. Z książek o tematyce okołożydowskiej - nie wiem czy czytałaś coś Amosa Oza - jeśli nie to polecam, szczególnie Opowieść o Miłości i Mroku. Z innych autorów ciekawe jest też Drzewo Migdałowe - inne spojrzenie na konflikt izraelsko-palestyński - może nie jest to jakaś wybitna literatura ale sprawnie napisana i momentami naprawdę chwyta za serce. A.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za życzenia. I za książkowe polecenia. "Drzewo..." już zamówiłam, a Amosa Oza jest inny tytuł, ale z chęci sięgnę.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Czytając post przypomniał mi się Wojtek biegający po domu z drewnianym karabinem. Znajoma psycholog uspokoiła mnie że to naturalne u chłopców. Dlatego głowa do góry, etap superbohatera minie.
OdpowiedzUsuńA Ty jak się do tego więzienia będzie wybierała ...to pamiętaj o mnie...mam ostatnio spadek formy, a życie toczy się dalej...;)
Kochana, myślę że jakaś dodatkowa prycza w tej celi się znajdzie :)
UsuńSuperbohaterowie martwią mnie z innego powodu. Nie są to wzorce, które chciałabym pokazywać Tygrysowi. Treść tych książek nie podoba mi się, ale niestety większość chłopaków w przedszkolu pasjonuje się tymi bohaterami, więc i Młodemu się udziela. Nie odseparuję go całkowicie od wszystkiego. Ale póki co sam wymyśla sobie jakieś hostorie, książki są pod naszym nadzorem, jedna bajka na tydzień, więc mamy to pod kontrolą.
Uściski
U nas tak jak napisałam pod innym postem era prehistoryczna, jaskinie z pudeł, koców itd. Na szczęście tu przydaje się siostra, która z chęcią pod ten koc będzie wchodzić, także nie we wszystkich zabawach musimy uczestniczyć ;)
OdpowiedzUsuńJak jesteś zmęczona to wybierz się proszę na bezludną wyspę a nie do więzienia ;) A jeśli już to daj znać, bo młodsza córka chce być policjantką także no, lepiej mieć znajomości ;)
W więzieniu takie znajomości z pewnością się przydadzą :)
UsuńBezludna wyspa... chyba nie z moim charakterem. Potrzebuję ludzi, nawet jeśli ma to być klawisz :)
Dinozaury zapewniają sporo możliwości zabawy. Przerabialiśmy już sporo wariantów, w tym bycie padliną, choć to najmniej angażują rola.
Czas mocno umyka, już listopad🍁🍂
OdpowiedzUsuńI u mnie wiele się dzieje, ale nie chce o tym pisać na blogu.
Serdeczności zostawiam dla Was🌞🍀🧡🌻🍎
Za chwilę będzie koniec roku. Trudny to rok, więc niech się kończy.
UsuńUściski