Wakacje wypełniały nam wyjazdy w bliższą i nieco dalszą okolicę. Odkrywaliśmy znane nam i nowe zakątki Podlasia. Tak samo postanowiliśmy zakończyć ten czas, który był nam darowany. Zaplanowaliśmy krótki wypad do Drohiczyna. Co prawda to urokliwe miasteczko odwiedziliśmy całkiem niedawno (O TUTAJ :), ale jest to urokliwe miejsce to którego z chęcią wracamy. Mimo, że liczy sobie zaledwie 2000 mieszkańców, można w Drohiczynie spędzić naprawdę przyjemny czas. Oferuje coś dla małego i dużego, z piękną przyrodą w tle. I choć są rzeczy, które kłują w oczy (chociażby koszmarna zabudowa rynku), to widać, że włodarze dbają o turystów i z każdym rokiem atrakcji przybywa. Wróciliśmy do Drohiczyna po raz kolejny w tym roku za sprawą otwartego tuż po naszej wizycie w lipcu Nadbużańskiego Centrum Turystyki Kajakowej.
Tygrysowi pomysł niekoniecznie się spodobał. Oznajmił, że przecież nie interesuje się kajakami, ale nie zmieniliśmy kierunku wyjazdu i okazało się, że Chłopiec przepadł. I ja, choć nie po drodze mi z wodą, tym bardziej z wszelkimi wodnymi sportami, byłam zauroczona tym nowym miejscem na mapie turystycznej Podlasia. Tata Tygrysa jeszcze bardziej zafascynowany, bo chętnie już tego samego dnia udałby się na spływ kajakiem. Ale namiastkę takiej atrakcji miał w Centrum. O tym za chwilę.
Nadbużańskie Centrum Turystyki Kajakowej to efekt projektu "Łączy nas Bug - utworzenie dwóch transgranicznych kajakowych szlaków turystycznych". Jego najważniejszym i najciekawszym dla nas elementem jest Muzeum Kajakarstwa. Nie jest to nowa placówka, ale nigdy o niej nie słyszeliśmy. Za to dotarliśmy do muzeum w nowej siedzibie i nowym wydaniu. Już po przekroczeniu drzwi wiedzieliśmy, że to będzie dobrze spędzony czas. Byliśmy pod wrażeniem liczby zgromadzonych eksponatów. Niby każdy to kajak, ale nawet taki laik w temacie, jak ja widział różnorodność sprzętu. Najstarsze kajaki pochodzą z lat 50 i 60 XX w. Do tego liczne pamiątki związane z turystyką kajakową, literatura tematu, fotografie, dokumenty oraz inne elementy wyposażenia kajakarza. Co mnie cieszy - zabytek w tym muzeum gra najważniejszą rolę, a multimedia są tylko dopełnieniem całości.
Bardzo się cieszę, że autorzy wystawy w Muzeum Kajakarstwa pomyśleli o swoich najmłodszych gościach i przygotowali elementy ekspozycji specjalnie dla nich. Tygrys nie mógł oderwać się od stanowiska imitującego kajakarstwo górskie. Na górskiej rzece puszczał plastikowe kajaki z pasażerami. Ileż emocji temu towarzyszyło... Takie wydawałoby się proste rzeczy czasem mogą zrodzić przyszłą pasję, choć nie wiem czy moje matczyne nerwy to wytrzymają :)
W Muzeum zobaczyliśmy sprzęt i poznaliśmy tragiczną historię pary kajakarzy Celiny Mróz i Jarosława Frąckiewicza zamordowanych w Peru. Perełką muzealnych zbiorów jest z pewnością kajak PAX, którego jednym z użytkowników był prawdopodobnie Karol Wojtyła.
W drugiej części budynku podziwialiśmy współczesny sprzęt kajakarski. W hali znajduje się również basen do testowania kajaków, a może też do okazjonalnych pokazów umiejętności kajakarzy.
I wreszcie punkt, na który czekali moi panowie. Jedyny w Polsce multimedialny symulator pływania kajakiem po Bugu. W końcu jesteśmy w Drohiczynie. Miejscu oferującym wprost idealne warunki do turystyki kajakowej. Tata pierwszy zasiadł w kajaku, żeby Synek mógł zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi. Po czym dumnie wszedł do kajaka i dwukrotnie próbował swoich sił na symulatorze. Dał radę i ciągle było Mu mało. To niezapomniana przygoda. Kto wie? Może za kilka lat Tata znajdzie w Tygrysie towarzysza spływów.
A to nie był koniec przygody na Bugu. Dalszej części wycieczki nie planowaliśmy. Pomysł był spontaniczny i przyniósł frajdę naszej trójce. Przepłynęliśmy Bug. Co prawda nie kajakiem, ale promem, ale emocji też było sporo.
A co było po drugiej stronie? Potrzymam Was Kochani Czytelnicy w niepewności. Zdradzę tylko, że spełniłam takie swoje małe marzenie, które miałam od bardzo dawna. Do zobaczenia wkrótce.
Kolejna piękna wycieczka! Że też nam to muzeum umknęło, gdy te tereny na rowerach przemierzaliśmy... Kajaki to po rowerach nasza druga miłość. Od lat pływają z nami wnuki znajomych, a i nasze zaczynają próbować. Najstarszy 7-latek w ubiegłym roku był na całodziennej wyprawie dziadów i wnuków. Jeszcze przed nimi nocleg w namiocie. Na kajaki na Bugu patrzyliśmy łakomym wzrokiem do momentu, gdy w Kodniu rozpłaszczyliśmy się na trawie, bo strzały się rozległy od tej drugiej strony Bugu...Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKochana, być może było zamknięte. Z tego, co się orientuję nie jest to nowe muzeum, ale zmieniało siedzibę i ekspozycję, więc być może trafiliście na ten moment. Bug wydaje się wręcz idealnym miejscem na kajaki. Chyba w sierpniu jest organizowany wielki spływ. Niezła przygoda z tymi strzałami.
UsuńUściski
Nie znam Podlasia, a bardzo ciągnie mnie w tamte strony. Śledzę wasze wycieczki, być może pomogą stworzyć jaki urlopowy plan.
OdpowiedzUsuńDobrego tygodnia!
To wymieniamy się informacjami. Ja zapamiętuję, co u Was :) Może kiedyś dotrzemy w Wasze srony :)
UsuńPodlasie jest piękne, ale Warmia i Mazury jeszcze urokliwsze. Takie rodzinne wycieczki są najlepsze,szczególnie pływając łódkami po jeziorach :-) Można pływać całą rodziną z dzieckiem i czworonogim, ja znalazłem mazuria.com z osprzętem do pływania i żeglowania.
UsuńCiekawe miejsce, do zapamiętania i odwiedzenia, zwłaszcza kiedy wkrótce pogoda nie pozwoli na zwykłe pływanie kajakiem:)
OdpowiedzUsuńTo muzeum nie jest jakieś supernowoczesne, choć ja uważam to akurat za plus. Jest kilka nowinek, jak chociażby ten symulator, ale nie zasłania to wszystko zabytku. Wszak najważniejsze są kajaki. Polecam.
UsuńSkonczylam na bocianach, a widze ze cala masa kolejnych pieknych przygód do nadrobienia przede mną :)
OdpowiedzUsuńUczynię to, tylko muszę zlapac chwile!
Ściskam Was i kolejny raz zachwycam się zdjecismi.
Do poczytania 😚
Nie jeździliśmy za daleko, ale faktycznie sporo zobaczyliśmy w ostatnim czasie.
UsuńSerdeczności
Przepłynęłam 100 km Bugu w trzy dni. Niezły wpiernicz ale warto było. Niezapomniana przygoda.
OdpowiedzUsuńZ brzegu Bug wygląda niesamowicie, a co dopiero z drugiej strony.
UsuńA co dopiero ze środka rzeki kiedy siedzisz w kajaku...
UsuńO tym właśnie myślałam. Źle się wyraziłam 😀
UsuńJa sie odważyłam wejsc do kajaka teraz na wakacjach. Mimo wszystko boje się wody i sama bym na pewno nie weszła zeby przepłynąć cały spływ kajakowy. Przemek byl z W. I był zachycony taka atrakcja na żywo.
OdpowiedzUsuńCzekamy na ciag dalszy.
Ja nie potrafię pływać, stąd strach przed kajakiem. Ale Tata Tygrysa z chęcią zasiadły w prawdziwym kajaku. Może Tygrys złapie bakcyla. Tylko najpierw musi nauczyć się pływać.
UsuńSuper spędzony czas:) Z jednej strony chciałabym i boję się o taki rodzinny spływ kajakowy... Zbyt wybujałą mam wyobraźnię;)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem. Ja nawet do symulatora nie wsiadłam :)
UsuńCzas spędzony czynnie, to najlepszy czas z rodziną👨👩👦
OdpowiedzUsuńPozdrowionka dla Was zostawiam serdeczne🥰
Staramy się. Choć najmłodszy członek rodziny, bywa oporny na hasło "aktywność".
UsuńPozdrawiamy i my :)
Takie wycieczki są najlepsze, teraz nic tylko pływać na kajakach normalnie, po rzece:) Taką dwójką jak najbardziej można z dzieckiem, ja znalazłem sklep kajakowy i zainwestowałem w taki sprzęt.
OdpowiedzUsuń