Na szczęście to dopiero 18 miesięcy,
a nie lat, choć podejrzewam, że czas szybko minie i za chwilę będziemy mieli w
domu młodzieńca. Póki co cieszę się każdą chwilą z Maluchem, każdy drobiazgiem
w Jego rozwoju i niezmiennie nie mogę się nadziwić, jak taki mały człowieczek
chłonie świat, jak uczy się wszystkiego, jak wiele rozumie.
Ten miesiąc był dość intensywny, ale
na szczęście udało mi się wyłapać kolejne kroczki w rozwoju Tygrysa. Pisałam
już w poprzednim podsumowaniu, że w każdym miesiącu w zachowaniu Synka coś
dominuje. Tym razem nie potrafię wyłapać czegoś konkretnego. Za to przychodzi
mi do głowy mnóstwo określeń, które określają 18. Gaduła, papuga, złośnik,
mobilny radar, duch, nadal gryzoń.
Tygrys bardzo się rozgadał w minionym miesiącu. Dużo
mówił po swojemu. Powtarzał po nas pojedyncze słowa, prawie jak papuga. Co
więcej – śpiewał. Najczęściej powtarzającym się kawałkiem było: ija ija o z piosenki o farmerze. Drugim
szlagierem było/jest uhu ha uhu ha, a
my dośpiewujemy nasza zima zła. Pierwsza
piosenka powtarza się w wielu zabawkach dźwiękowych. Co do drugiej, nie wydaje
mi się, żeby była często śpiewana w
naszym domu, ale z jakiegoś powodu wpadła w ucho Młodemu. Nowe uwewnętrznione słowa
Tygrysiątka:
- kazia,
długo się zastanawialiśmy o co chodzi, ale wreszcie odkryliśmy, że chodzi o rzekę
- io io: policja,
układanka dźwiękowa
- jaja
- bzi, bzi:
to już nie tylko pszczoła i miód, ale również mucha Bzyk Bzyk z serii
książeczek "Pan Kuleczka", którą Chłopiec bardzo lubi
- bam, bam
powtarza, jak usłyszy kościelne dzwony, ale również jak stuka po czymś, najchętniej
po tatusiowym brzuchu
- op: hop
- coś brzmiącego jak niau: miau
- pa przy
machaniu rączką
- apa: łapa,
ręka
- ku ku
- liama,
czyli lama po przerwie wróciła do słownika
- iha iha:
osiołek
- niunio pojawiło
się raz czy dwa, znacznie częściej powtarza ja,
ze wskazaniem paluchem na siebie
- buta: but.
Wstyd się przyznać, ale okazało się, że trzeba
uważać, co i jak się mówi. Nakładamy but, a nie buta. My odmienialiśmy
niepoprawnie i tę formę Chłopiec zapamiętał.
- pupa
- buzia
- oko
- tam. I to
jest hicior. Pojawia się ciągle i oczywiście z odpowiednim gestem. To chyba
przedsmak czemu/a dlaczego? Teraz jest prościej. Nie trzeba główkować, ale
potrzebna jest kondycja fizyczna. Bo co chwilę jest inna komenda. Tam - góra/
dół. Tam - w prawo/w lewo. Tam - pokój/kuchnia. I ulubione tam - podwórko.
- tapa, też
chwilę nam zajęło zrozumienie, co oznacza to słówko. Tygrys mówił tapa, a my: tak Synuś idziemy na spacer.
Po kilku dniach olśnienie. Przecież spacer to tapu tap. A tapa to
czapka.
Wiem, że strasznie się rozpisuję i powtarzam, ale mnie
fascynuje to poznawanie świata przez dziecko. Zawsze się zastanawiałam, jak
dogadam się z takim Brzdącem. Okazuje się, że nie jest to trudne. Wystarczy
słuchać, być, obserwować.
Tygrysowi bardzo spodobał się most, który co dzień
mijamy w drodze do pracy. I oczywiście rzeka. Bardzo lubi gołębie i
dyscyplinuje Dziadka, jeśli obierze inną trasę na spacer, pomijając ptaki. A że
gołębie sąsiadują z naszą pracę, co jakiś czas mamy jeszcze kilka minut dla
siebie w godzinach pracy.
Odnotowaliśmy mały wspólny sukces. Odstawiliśmy
pieluszkę tetrową, bez której Synuś się nie ruszał. Ze smokiem nie będzie tak
łatwo. Próbowaliśmy, ale chyba jeszcze nie czas. Zwłaszcza, że dla Tygrysa dinda
daje poczucie bezpieczeństwa. Domaga się jej, jak tylko czuje się
zagrożony, najczęściej w obecności osób trzecich. Niestety, po naszej krótkotrwałej
radości, znowu pojawiła się histeria na wszystkie inne osoby, niż kilka z
najbliższego otoczenia. Chociaż wszystko zależy od dnia/humoru Młodego. Jak
Chłopiec ma humor potrafi nawet dać cześć. Innym razem jest płacz. Ten typ po
prostu tak ma.
Nadal nie przepada za przewijaniem. Od razu da się
wyczuć (nie tylko nosem), że pieluszka jest pełna. Tygrysia mina mówi sama za
siebie. Prowadzimy takie dialogi:
- Tygrysie masz kupę?
- Nie - z szemlowskim uśmiechem.
- Dasz powąchać?
- Nie.
Niestety na nocnik nadal reaguje histerycznie.
Tygrys zaczął się wspinać na tapczan, więc nie ma
opcji, żeby zostawić go samego na dłużej. Zwłaszcza, że z kanapy i fotela ma
dostęp do mało bezpiecznych rejonów. Upodobał sobie nie tylko własne łóżeczko,
ale również kanapę i asystuje przy jej składaniu. Zdarza Mu się pomóc nam
schować pościel, ale najczęściej nie możemy Go z łóżka zgonić. W weekendy
złożenie zajmuje nam kilkanaście minut. Tygrys bawi się w na kogo/na co lecisz?
- Obrót i pad. Staje przy oparciu i z nim składamy kanapę.
Mamy za sobą pierwszą kukę po upadku z
porcelanową miseczką. Krew się polała. Przeżył Chłopiec tą sytuację. Kilka dni
później rysował na macie wodnej kukę właśnie.
Tygrys, poza fazami płaczu, jest naprawdę pogodnym
dzieckiem. Potrafi się zaśmiewać z zaskakujących nas rzeczy np. z pieprzu i
liścia laurowego w zupie, albo jak wkłada paluch do pępka Taty. Cieszy Chłopca siadanie i wstawanie z dziecięcego krzesełka z piszczałką.
Synuś lubi bawić się układankami z uchwytami. 8
elementów to dla Niego pestka. Jakże się ucieszyłam, jak zobaczyłam w ofercie
Lidla układankę z 26 zwierzakami. Tyle, że po dwóch dniach Chłopak nie miał
problemów z włożeniem wszystkich poprawnie. Teraz pokazuje nawet na dziurę i
mówi, jaki zwierzak (o ile go zna) ma tam trafić. Bardzo lubię obserwować Go
przy zabawie. Niesamowite jest dla mnie jak taki mały człowieczek myśli. Po
ułożeniu układanki czy innym małym sukcesie bije sobie brawa. Zdarza się, że i
rodzicom też.
Musimy uważać na nasze zachowania. Wstyd się przyznać
(kolejny raz :), ale zdarzyło się Tygrysowi sprzątnąć skarpety, które
poprzedniego wieczoru zostawiłam na podłodze. Wylądowały nie w koszu na pranie,
a w szufladzie Tatatu, do której pomaga mi czasem wkładać skarpety po
praniu.
Chłopak ma pierwszych kolegów w piaskownicy, choć pod
naszym blokiem upodobał sobie towarzystwo pewnej uroczej 8-latki.
W tym miesiącu autobusy ustąpiły samochodom
policyjnym. Chłopak ma wbudowany jakiś wewnętrzny radar radiowozy. Czasem zanim
my zauważymy, pokazuje nam policyjne auta. Zdarzyło się nawet, że na spacerze z
Dziadkiem policjanci specjalnie dla Tygrysa włączyli światło
"koguta". A dzięki miłości do policji, złodziej z "Ulicy
Czereśniowej" został oswojony. Książka też miała wpływ na kondycję
fizyczną Malucha. Upodobał sobie gimnastykujące się na balkonie panie i
naśladuje je stojąc przy kanapie.
Naśladuje nie tylko postaci z ulubionych lektur, ale również
nas dorosłych. Uroczo pokazuje, jak Tata prowadzi samochód, najczęściej w
drodze do Dziadków/pracy. W ciągu tych kilkudziesięciu minut muszę się nieźle
napocić, żeby zagospodarować Chłopakowi czas. Szukamy więc krów. Jak na złość za dużo ich na
polach nie ma. Oglądamy zwierzątka na naklejkach „Dzielny pacjent”, których w
ostatnim czasie sporo zgromadziliśmy. Liczymy paluszki. Jakoś nigdy nie
dochodzimy do 10. Kolejność odliczania Tygrysa jest inna od naszego dorosłego
sposobu myślenia. Ja odliczam po kolei. Maluch – według sobie znanego systemu. A jakie jest pierwsze słowo Tygrysa, jak ruszymy? Buła. Zresztą bułki może jeść na okrągło. Nie tylko w aucie. Babcia musiała zmienić miejsce przechowywania pieczywa, bo Młodzieniec ciągle wyjmował i pochłaniał buły.
A skąd duch? Tak, jak pisałam w poprzednim poście –
ostatnio Tygrys najchętniej nie schodziłby z rąk Taty. Siedzę w pokoiku i
widzę, jak raz po raz korytarzem przechodzi Tatatu, a za nim z uniesionymi do
góry rękami Synuś. Scena niczym z czołówki kreskówki Scooby Doo.
PS. Kochani zaglądam do Was, czytam, czekam na wieści.
Nie zawsze komentuję, ale ostatnio jakoś trudno mi wszystko pogodzić. Poza tym
intensywnie działamy, żeby spełnić nasze marzenie. Jak tylko coś się coś wyjaśni
oczywiście napiszę. I dobre wieści – przed długim weekendem doszliśmy do
siebie, więc mamy nadzieję skorzystać z tych wspólnych dni, jak najlepiej.
<3 cudowny Tygrys!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDzieci strasznie szybko rosną. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zdecydowanie za szybko :)
UsuńPozdrawiam
Dorasta.. strasznie ten czas szybko płynie, dlatego celebrujmy wspólny wolny czas.
OdpowiedzUsuńKażda wspólna chwila jest dla nas cenna.
UsuńRozumiem Cię, też brak czasu mnie przytłacza, a doby brakuje...
OdpowiedzUsuńKazia- rzeka? Nigdy bym nie wpadła ;)
Na nocnik jeszcze przyjdzie pora, na pewno.
Buziaki!
Nam też sporo zajęło zanim wpadliśmy na tę rzekę.
UsuńCo do nocnika - nic na siłę. Mamy czas.
Uściski
Super :)) Napis na koszulce (z jajkiem-niespodzianką) mnie rozwalił :D
OdpowiedzUsuńPrzypomniałam sobie, że ta koszulka zalega w szafie. Była za duża, teraz jest w sam raz. A aplikacja nas rozczula.
UsuńFaktycznie, każdy miesiąc przynosi całe mnóstwo postępów i niespodzianek :) W wielu kwestiach dostrzegam wręcz uderzające podobieństwo do Bąbla z czasów, kiedy miał 18 miesięcy - a i teraz niektóre rzeczy się zgadzają ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jutro uda mi się odpisać na maila, bo zdaję sobie sprawę, że mam haniebne zaległości - ale ostatnio więcej nas nie ma w domu, niż jesteśmy i podobnie jak Ty nie jestem w stanie się zw wszystkim wyrobić. Buziaki i mam nadzieję, że długi weekend mija Wam bardzo miło i rodzinnie :*
Ja czytając o Bąblu wiem, co za chwilę mnie czeka :)
UsuńUściski
Dzieci bardzo szybko rosną i za chwile będziemy mieć w domu nastolatki. Bardzo mądrego masz synka!
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńChyba mi się nie spieszy do tego nastoletniego okresu w życiu Tygrysa. Teraz jest taki słodki. Chwilo trwaj :)
Uwielbiam czytać nowości o Chłopaku!!! I bez gadania, będzie to kiedyś świetna pamiątka i przypominajka dla Was, bo przecież nie wszystko pamiętać będziecie. Buziaki i trzymam kciuki za spełnione marzenie!!!
OdpowiedzUsuńGłównie po to jest ten blog. Pewnie bez niego trudniej byłoby mi się zmobilizować do notowania tych wszystkich postępów i występków :)
UsuńMarzenie jest tuż tuż.
Ja też mniej ostatnio na blogach a ten post to dwa dni czytałam na raty :) niech marzenie się spełni. Tygrysek jak zawsze słodki,ściskam
OdpowiedzUsuńTo prawda - słodziak nasz malutki.
UsuńLatem więcej czasu spędza się na powietrzu, więc nic dziwnego, że "życie" blogowe jakby zwolniło.
Uściski
Tak sobie Was podczytuję i trochę Wam zazdroszczę tego wspólnego blogowania. Mój mąż zerka mi czasem przez ramię, coś tam wtrąca, ale pisaninę traktuje jako kawałek wyłącznie mojego świata. W każdym razie gratuluję Wam nie tylko bloga, ale przede wszystkim spełnionego marzenia o Tygrysie. Niech Wam się jak najcudowniej rozwija :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Mąż się trochę wciągnął. Nawet robi dodatkowe zdjęcia tak specjalnie pod blog :) No i wierze dla Tygrysa pisze, choć czasem trochę się wkurza, że tyle czasu spędzam przed ekranem.
UsuńPozdrawiam