sobota, 17 października 2020

Nasza codzienność. Pierwsza połowa października

Październik oznacza jedno - jesień. Faktycznie niemal z dnia na dzień widać, jak przybywa kolorów. Coraz mniej zieleni na drzewach. Więcej żółci, pomarańczu, brązu. Oczywiście najpiękniejsza jest ta pora roku w wydaniu złota polska jesień, ale ja lubię ją niezależnie od aury. Więcej czasu możemy spędzić razem w domu, choć moje ulubione aktywności na jesienny czas rozmijają się z potrzebami Tygrysa.
Ten wszedł na najwyższy poziom fascynacji superbohaterami. Nasze życie po przekroczeniu progów domu przechwycone zostaje przez różnej maści bohaterów, a zmienia się to, co sekundę. Tygrys ustala scenariusze, w których obsadza nas w mało ciekawych rolach. A koniec końców i tak wszystko się toczy wokół walki, nazywanej przez nas puciu puciu od odgłosów wydawanych przez Chłopaka przy strzelankach. Młody pomyka po domu w stroju superbohatera (jakie ma mozliwości ślizgania się po podłodze), który pozostał Mu po przedszkolnym balu, a my prosimy, żebyśmy chociaż posiłek mogli zjeść jako Mama, Tata i Tygrys. Pogadanki na temat, jak to w życiu można być superbohaterem bez posiadania jakichś nadprzyrodzonych mocy czy sprzętów, słabo docierają. Fiksacja totalna, co widać także na rysunkach, które wychodzą spod ręki Przedszkolaka seryjnie.


Próbuję sobie przypomnieć pierwsze dni października... Dobre wieści od Przyjaciół, wszyscy dochodzą do siebie, nie podzielili się wirusem dalej. Sąsiadki dalej na kwarantannie, na szczęście zdrowe. W pracy, jak co roku o tej porze sporo zajęć i stresu w bonusie. Stosunek do przedszkola bez zmian.  Standard. A z nowości... Tata Tygrysa ma nową zabawkę związaną ze swoją ogrodniczą pasją. Założył kompostownik, co oznacza, że teraz jeszcze bardziej muszę zgłębiać temat, co do skrzynki, a co do wywózki z bio. 

Pierwsza październikowa sobota przywitała nas deszczem, ale zaufaliśmy prognozom i wyruszyliśmy w drogę. O naszej wycieczce przeczytacie TU. A po powrocie do domu wsadziliśmy Tygrysa w taczkę (spokojnie, nie wywieźliśmy Go do lasu, choć żebyśmy wiedzieli co przyniesie niedziela, to kto wie; żart oczywiście) i pojechaliśmy po wypełniacz do wspomnianego kompostownika. Po wietrze na naszej wewnętrznej drodze zostało sporo gałęzi i liści. 

I niedziela... Trudna ta niedziela. Wiatr, który szalał za oknem, wdarł się do domu i od rana narobił bałaganu. Sama poniekąd się do niego przyczyniłam, a Chłopcy poszli na całość i dołożyli od siebie. Atmosfera niezbyt przyjemna. Tygry przeprosił i miał się dobrze, a rodzice wiadomo... Już mieliśmy odpuścić mszę, bo jak w takim stanie być na Eucharystii, ale na szczęście udało nam się dogadać. Odstawiliśmy Młodego do Dziadków i ruszyliśmy do kościoła na ostatnią w mieście Mszę. Nie byliśmy w tej parafii wiele miesięcy i choć wolałabym, żeby to co się wydarzyło nie miało miejsca, ale mieliśmy po prostu trafić do tego kościoła, na ten właśnie czas. Czytanie i kazanie jakby dla nas i to dla każdego z osobna po jednym konkretnym zdaniu. Podsumowanie całego dnia. Maseczki, choć utrudniają życie mają jedną zaletę, nie widać było jednej i drugiej łzy, która spłynęła mi po policzku. A do tego msza w pięknej muzycznej oprawie, a mi więcej do wzruszeń i modlitwy nie trzeba. Muzyka przemawia do mnie najbardziej. 

Poniedziałek przywitał nas mgłą. I taki mieliśmy widok za oknem. 


Jak ja lubię to nasze/nie nasze drzewko. Kiedyś pewnie będzie stało na czyimś podwórku. Póki co cieszymy oczy. Poranek łatwiejszy i dla Tygrysa, bo ten tydzień z ulubioną panią na rannej zmianie. Dla mnie dzień bardzo stresujący, ale wieczorem śmialiśmy się do łez przy kalamburach. Tata Tygrysa wspiął się na wyżyny pokazując hasło miesiąc miodowy. A my nie mogliśmy załapać o co chodzi. Co ma miód wspólnego z kalendarzem, a i znaczek pocztowy się pojawił. Ale prezentacja pszczółki w wykonaniu czterdziestoletniego faceta to istne cudo. A dla Tygrysa wszystko to alkoholik. Ciekawe skąd czerpie taką wiedzę. 


We wtorek wieczorem myślałam, że się przesłyszłam (zwłaszcza, że męczył mnie koszmarny ból głowy), ale w  środę rano usłyszałam to samo: chcę do przedszkola. Szok. Nie sądzę, żeby Tygrysa pchała tak w przedszkolne progi ćwiczona cała strona jedynek w zeszycie (pisanych własną ręką, nie przez panią za zachowanie np.). Raczej bitwa z dziewczynami i religia. Co ja bym dała, żeby parę razy w tygodniu coś takiego słyszeć. Za długo się Młody przedszkolem nie pocieszył. Najpierw mnie dopadła słabość. Dawno nie miałam takiego bólu głowy, aż wzrok mi odebrało. Na czwartek i piątek wzięłam zwolnienie. Pierwszego dnia faktycznie trochę odpoczęłam, a w piątek towarzyszył mi już Młody z kaszlem i katarem, którego nie możemy się pozbyć. Do przedszkola ruszy już Chłopak po niedzieli. Póki co urlop i babcia nas poratowały. Tata Tygrysa też na wyczerpaniu, co nie przeszkadzało Mu uporządkować kamieni pod podjazdem i dosadzić kolejnego drzewka w sobotę (tym razem grusza). 

Nasza aktywność z podłogi przeniosła się na stół. Wyjmujemy z szafek zapasy książeczek, gazetek i krzyżówek, które Tygrys bardzo polubił. 





Wieczorami lektura. Najpierw dziecięca z pokaźnego stosiku, który pierwszego października przytachaliśmy z biblioteki i nowego z soboty. Później chwila dla siebie.  Trochę lektury, szydełko i serial. Nie pochwalę się tytułem, bo wstyd, ale po całym dniu mam siłę tylko na niezbyt absorbującą rozrywkę. Poza tym serial ma tę zaletę, że robótka szydełkowa posuwa się do przodu, bo nie umiem mieć pustych rąk. I tym sposobem jedno okno ma już świąteczne wdzianko. Dla równowagi nadrabiam ciut poważniejszą lekturą. Nadal tematyka żydowska. Na długo w pamięci zostanie mi ta książka "Dom Sophii". Nie spodziewałam się, że będzie w podobnej tematyce. Wypożyczyłam ją ze zwględu na nazwisko autora, z którym miałam już przyjemność. I tym razem się nie zawiodłam. Głęboka, mądra, przejmująca lektura z historią w tle. Sporo w niej we mnie zostało. 







To jeszcze sytuacyjka... Tygrys na prędce rysuje coś na luźnej kartce papieru. Powstaje cała historia o więźniu i policjancie, który siedzi pod celą i ma dodatkowo podgląd na monitorze. Ja na to, że na tydzień oddaliłabym się do takiego więzienia. I nie o policjanta mi chodziło. Na to Tygrys... ale w tym więzieniu nie ma ani jednej książki i ani okruszka jedzenia. Wie Chłopak co mamie do szczęścia potrzeba i szybko potrafi wybić pomysł z głowy. Byle tylko się mama nie oddaliła. 

Jesień nas w październiku nie rozpieszcza. Ostatnie dni lało. W zeszłym tygodniu przyszła burza z takimi porunami, że aż w domu było widno. A ja posądziłam sąsiada, że znowu z czołówką nam pod oknami chodzi. Ale jesień to światło, jakiego o innej porze roku nie zobaczymy. 



Drugą połowę września rozpoczniemy ważnym dla nas dniem. 16 października to  rocznica ślubu. Która? Zdradzimy w kolejnym podsumowaniu. Oby najbliższe dni  minęły nam i Wam w zdrowiu i spokoju. 

22 komentarze:

  1. Pięknych macie patronów rocznicowych, niech prowadzą w kolejne lata!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy!!! Niech Wam Bóg błogosławi :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego dobrego z okazji Waszej rocznicy - dużo miłości i zrozumienia:)
    Przepiękna firanka/zazdroska na świąteczny czas:))
    ps. kazanie trafione w punkt - działanie Ducha Świętego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy.
      O tak, sam Duch Święty nas zaprowadził na tą Mszę.
      Uściski

      Usuń
  4. Spoznione zyczenia wspanialej Rocznicy!

    Znaja nas te nasze dzieci, oj znaja. Moi na pytanie, bez wahania odpowiadaja, ze mama najbardziej lubi kawe, a na wszelkie okazje dostaje masowo produkowane zakladki do ksiazek. ;)

    Moze to jakis przelom z przedszkolem i Tygrysek w koncu je polubi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia.
      Z przedszkolem niestety bez zmian, a po przerwie chorobowej jeszcze gorzej.

      Usuń
  5. Tygrys ładnie już rysuje.Czekam tego momentu, gdy ze splątanych kresek będę mogła od razu zgadnąć co moje maleństwo narysowało :)
    Zazdrostki zazdroszczę :) Jest piękna. Niestety do szydełka nie mam cierpliwości i zdolności.
    Życzę Wam wielu wspólnych, wspaniale spędzonych lat i błogosławieństwa Bożego.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia.
      Tygrys to tego momentu z rysowaniem przeszedł długą drogę. Od razu chciał malować niczym Kossak i złościł się, że jego obrazki wyglądają jak wyglądają. Pewnego dnia pokazałamm Mu Jego pierwsze dzieła. Spytał kto tak brzydko rysował? I wtedy nastąpił przełom. Ale musi mieć fazę,
      Ja mam podobnie z haftem :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Spóźnione zyczenia rocznicowe przesyłam i z miła chęcią zanurzyłam sie w Wasze rodzinne chwile, a Drzewka wydadzą kiedys owoce i bedzie pychota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Czekamy na te plony z niecierpliwością :)
      Serdeczności

      Usuń
  7. Wszystkiego najlepszego dla was z okazji waszej rocznicy. Kolejnych szczęśliwych lat razem. Z książek o tematyce okołożydowskiej - nie wiem czy czytałaś coś Amosa Oza - jeśli nie to polecam, szczególnie Opowieść o Miłości i Mroku. Z innych autorów ciekawe jest też Drzewo Migdałowe - inne spojrzenie na konflikt izraelsko-palestyński - może nie jest to jakaś wybitna literatura ale sprawnie napisana i momentami naprawdę chwyta za serce. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za życzenia. I za książkowe polecenia. "Drzewo..." już zamówiłam, a Amosa Oza jest inny tytuł, ale z chęci sięgnę.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  8. Czytając post przypomniał mi się Wojtek biegający po domu z drewnianym karabinem. Znajoma psycholog uspokoiła mnie że to naturalne u chłopców. Dlatego głowa do góry, etap superbohatera minie.

    A Ty jak się do tego więzienia będzie wybierała ...to pamiętaj o mnie...mam ostatnio spadek formy, a życie toczy się dalej...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, myślę że jakaś dodatkowa prycza w tej celi się znajdzie :)
      Superbohaterowie martwią mnie z innego powodu. Nie są to wzorce, które chciałabym pokazywać Tygrysowi. Treść tych książek nie podoba mi się, ale niestety większość chłopaków w przedszkolu pasjonuje się tymi bohaterami, więc i Młodemu się udziela. Nie odseparuję go całkowicie od wszystkiego. Ale póki co sam wymyśla sobie jakieś hostorie, książki są pod naszym nadzorem, jedna bajka na tydzień, więc mamy to pod kontrolą.
      Uściski

      Usuń
  9. U nas tak jak napisałam pod innym postem era prehistoryczna, jaskinie z pudeł, koców itd. Na szczęście tu przydaje się siostra, która z chęcią pod ten koc będzie wchodzić, także nie we wszystkich zabawach musimy uczestniczyć ;)
    Jak jesteś zmęczona to wybierz się proszę na bezludną wyspę a nie do więzienia ;) A jeśli już to daj znać, bo młodsza córka chce być policjantką także no, lepiej mieć znajomości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W więzieniu takie znajomości z pewnością się przydadzą :)
      Bezludna wyspa... chyba nie z moim charakterem. Potrzebuję ludzi, nawet jeśli ma to być klawisz :)
      Dinozaury zapewniają sporo możliwości zabawy. Przerabialiśmy już sporo wariantów, w tym bycie padliną, choć to najmniej angażują rola.

      Usuń
  10. Czas mocno umyka, już listopad🍁🍂
    I u mnie wiele się dzieje, ale nie chce o tym pisać na blogu.
    Serdeczności zostawiam dla Was🌞🍀🧡🌻🍎

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za chwilę będzie koniec roku. Trudny to rok, więc niech się kończy.
      Uściski

      Usuń