Obawiałam się, że wraz z powrotem do pracy nie będę
miała zbyt wielu okazji do obserwacji Tygrysa, a ty samym moje comiesięczne
podsumowania skurczą się dość znacznie. Tymczasem 17 miesiąc Malucha przyniósł
nam wiele nowości, pierwszych razów i całe mnóstwo sytuacji, które sprawiały
nam wiele uciechy, napawały dumą i zaskakiwały. Powstał z tego niezły tasiemiec. Także proszę o
wyrozumiałość.
Tak się składa, że w każdym miesiącu w zachowaniu
Tygrysa jest coś charakterystycznego. W 17 Chłopak ukochał maskotki. Do tej
pory spokojnie zalegały sobie w pudełku na półce, poza dwoma misiami. Tymczasem
wreszcie nabrały życia. Nawet nie wiedziałam, że tyle się tego uzbierało.
Tygrys wyjmował (teraz rzadziej) wszystkie z pudła. Najchętniej wrzucał do
łóżeczka i łobuzował ze wszystkimi.
W 17 nazywaliśmy Tygrysa Strachowyjem i nie dlatego,
że nas straszył. Wręcz przeciwnie – to w nim odezwały się różne strachy.
Bał się jadących za nami aut (to jedyny minus fotelika samochodowego
montowanego tyłem do kierunku jazdy). Bał się drewnianego dziadka do
orzechów, jednej z maskotek i złodzieja z Ulicy Czereśniowej. Najlepsze jest
to, że przytulanka na widok, której od razu płakał jest najmniejsza ze
wszystkich. Taki niepozorny, może 8 cm jerzyk, który sprawdził się w sytuacjach,
kiedy Tygrys łobuzował. Wystarczyło położyć na pudle z klockami owego jerzyka, a nie
„latały” po całym pokoju. A do obawy przed złodziejem przyczynił się Tatatu,
który oglądając z Synusiem część „Noc” dość dokładnie wytłumaczył czym para się
mężczyzna z obrazka. Także „Noc” poszła na półkę, a my spędzamy czas przy
„Wiośnie”. I wiecie co? Czereśniowa wymiata. Tygrys naprawdę
dużo się z niej uczy i potrafi zatrzymać się na dłużej.
17 upłynął nam też hasłem kot, prawie jak w znanej każdemu z
dzieciństwa grze w pomidora. Tylko zamiast pomidora, u nas był właśnie kot.
Mimo, że słownik Tygrysa, jak na chłopca w Jego wieku jest dość pokaźny,
upodobał sobie to słowo i wszystko nim nazywał. Taka oto sytuacja...
Tatatu z Malcem na rękach czekają przy aucie na mamę.
Między nami idzie mężczyzna z psem.
- Tygrysie zobacz pies – mówi Tatatu.
- Kot – mówi Maluch.
- Nie Tygrysie, to jest piesek.
- Kot.
- Ależ Tygrysie to jest hau, hau.
- Kot.
Dobrze, że właściciel nie był z byt na wrażliwy na
punkcie swojego pupila.
Nowe wyrazy w Tygrysim słowniku:
- bumba:
huśtawka, wreszcie się wyjaśniło to słowo, albo nabrało treści
- gol:
piłka, gra w piłkę
- ziaba/ziab:
wiadomo, chyba moje ulubione, bo tak cudnie brzmi
- Mi mi:
Domisie
- io io:
samochody specjalne i układanka z takowymi
- bam bam:
podrzucanie
- da i nie nadużywane przez Młodzieńca
- kap kap:
woda, kąpiel, deszcz, w zależności od sytuacji
- góra:
nabrała nowego znaczenia, obok dosłownego (tzn. czegoś co jest wysoko) oznacza
również ogórka, być może są jakieś niuanse w wymowie, których nie wyłapujemy
- gru gru:
gołąbki, ptaki, zamiennie z ko ko
- si si: siusianie albo gorące, w zależności od sytuacji.
Słownik Tygrysa jest dość obszerny, choć wiele słów
jest w użyciu, a za chwilę ulega zapomnieniu/odłożeniu. Nie słychać już pugi
(papugi) czy pumpy (pumy).
Jak wiecie Tygrys pochłania książki. Tyle, że w tym
miesiącu dosłownie. Zdarzało się Mu gryźć książki, szczególnie w czasie
ząbkowania, ale ostatnio przechodzi sam siebie. Nie można go zostawić samego z
lekturą, bo za chwilę książki są tak zniszczone, że aż szkoda. I robi to
specjalnie. Mówi ku ka i zabiera się
za gryzienie. Jak jesteśmy obok zdążymy interweniować, ale nie zawsze się
udaje. Już wiem dlaczego nasza pierwsza wizyta w bibliotece nie trwała długo, a
muszę dodać, że wzbudziła zachwyt Dziecia. Mamatu wybiera książki pod względem
treści. Tygrys brał pewnie to, co najlepsze pod ząb. Chociaż nie tylko
książki gryzie. W zasadzie wszystko. Zabawki, układanki, meble i nas.
To, że Tygrys ma naturę histeryka, wiadomo już od
dawna. Szczególnie daje ona o sobie znak w sytuacjach dla Niego nowych,
spotkaniach z wszystkimi poza najbliższą rodziną (która na ten moment obejmuje
7 osób) i oczywiście w chwilach, kiedy ma inne plany na życie, niż my rodzice.
Miesiąc rozpoczęliśmy od poszukiwania butów. Oj działo
się. Na sam widok sklepu obuwniczego wpadał w złość, a biedne sprzedawczynie
uciekały jak najdalej. Podobnie, jak Tygrys, który jak tylko namierzył wyjście
zasuwał, jakby ktoś Mu włączył turbodoładowanie. Ostatecznie udało się zakupić
buty. Rozmiar 20. Swoją drogą, czy one wszystkie są takie wąskie czy Tygrys ma
tak szeroką łapę? Oczywiście musieliśmy oswoić Chłopaka z butami, a koniec
końców po prostu włożyliśmy je na siłę. I wtedy już dał się przekonać i
podobnie, jak w przypadku odcisków stópek, z dumą prezentował nowy nabytek.
Na dość podobne wysokie tony wchodził Tygrys przy
każdej próbie zabrania Go do kościoła. Przez długi czas chodziliśmy z Tatatu na
inne godziny, ale wreszcie nadszedł czas, że postanowiliśmy zabierać Młodego ze
sobą. W końcu żegnać się już potrafi (Znakiem Krzyża trudno to jeszcze nazwać
:), więc podjęliśmy pierwsze próby. Znaleźliśmy kościół z Mszą dla dzieci. I do
3 razy sztuka. Ostatniej niedzieli do kazania spokój jak nigdy dotąd, a to Mu
się chyba nie spodobało, bo zasnął. Po Mszy mieliśmy jeszcze okazję do grzania
się na słoneczku, bo koło kościoła jest skwer. Synuś chyba coraz więcej
rozumie, a co za tym idzie mniej się boi. Jak powiedzieliśmy, że jedziemy do
Bozi, całą drogę się żegnał, na placu pokazał drzwi do świątyni. Ciekawe
jak będzie w kolejną niedzilę.
Odezwała się w naszym słodziaku natura złośnika. Czy
to nie za wcześnie na bunt dwulatka? Nadużywanie nie jest na porządku dziennym, choć tu trzeba brać poprawkę, bo nie
czasem oznacza tak. W repertuarze ma jeszcze Tygrys pokładanie się ze złości na
podłogę. Wygląda to komicznie, bo upadek jest dość kontrolowany, a na podwórku
ogranicza się do przykucnięcia :)
Pozytywne jest to, że jedynie na dorosłych Młody źle
reaguje. Z dziećmi bawi się spokojnie. A wszystkich pozostałych kocha, jak są
przy drzwiach i zbierają się do wyjścia. Wtedy nawet wujkowi, którego chwilę
wcześniej się bał, bez problemu robi pa pa. Spokojniej reaguje na psa
Cioci, którego coraz częściej głaszcze, pozwala się polizać, ale o
zabawie na podłodze nie ma mowy. Uroczo pokazuje, jak piesek robi języczkiem i
tuli się do telefonu, w którym widział zwierzaka na komunikatorze.
Nadal ulubioną i w zasadzie jedyną bajką, jaką ogląda
są "Domisie", czyli Mi Mi. A najlepsze jest to, że po zakończeniu
Chłopak sam wstaje i wyłącza telewizor. Oby Mu tak zostało. Przy zabawie muszę
unikać zwrotów typu: podjedź autkiem do misia, bo od razu biegnie włączyć tv.
Nadal nie rusza się bez pieluchy (tetrowej). Jak zdarzy
się, że znajdzie drugą, tuli się do obu. A jak wypatrzy jakąś na suszarce to
nieźle muszę się natłumaczyć, że ta jest jeszcze mokra.
Z nowości... Tygrys sam pije z kubeczka, chociaż spora ilość płynu ląduje ciągle na nim. W zabawie chętnie udaje, że pije kawę (tu
się nic nie zmieniło, kawa w tygrysim słowniku to picie). Kubeczki FP do układania
wieży znalazły nowe zastosowanie.
Samochody nadal są wielką miłością, a szczególnie
autobusy. Na spacerach nie ma końców ochom i achom. W miasteczku (tak na
potrzeby bloga będziemy nazywać miejsce naszej pracy i zamieszkania Dziadków
Tygrysa) jest poszkodowany, bo tu przejeżdża jeden autobus raz na jakiś czas.
Lubimy obserwować, jak Tygrys bawi się samochodzikami. Na początek ustawia
jeden za drugim, po czym delikatnie przesuwa jeden do przodu i ustawia jeden
przy drugim jak od linijki. Jest w tym jakaś logika, póki co znana tylko Jemu
samemu. Ale jest to fascynujące, że taki mały rozumek coś tam próbuje robić po
swojemu. Niesamowita jest pamięć takiego szkraba. Wie, do której szuflady
odłożyć rzeczy, a sięgał do niej pierwszy raz dzień wcześniej. Reaguje płaczem
na mijany autem blok, w który mieszka prababcia nie zaliczająca się niestety do
tej wspaniałej 7. Ostatnio zaskoczył mnie po kąpieli, jak pokazując na szafkę w
swoim pokoju mówił be be.
Potwierdziłam to be - tak Synuś na pudełku jest owieczka. Ten dalej to swoje be. A chodziło o to, że do szafki pod
owieczką odkładam co wieczór be, czyli brudne ubrania, a Chłopiec oddawał do
odłożenia pieluszkę po całym dniu użytkowania.
W okresie świątecznym upodobał sobie zabawę
czekoladowymi jajeczkami, których u Babci nigdy nie brakuje. Przekładał,
przenosił, rozdawał, do czasu aż Babcia nie schowała po tym, jak Wnusio
załapał, że można je podgryzać.
Mimo młodego wieku, zauważamy u Tygrysa pewne oznaki
uzależnienia. W początku miesiąca od bzi
bzi czyli miodu, w końcu od góry,
czyli ogórka. O miodzie zapomniał, bo nie wie, gdzie jest słoik u Babci. Za to
doskonale odnajduje w szafce koszyk z pieczywem, a w nim Jego ukochaną bułę, a
półkę niżej słoik z ogórkami. I nie ważne czy konserwowe czy koszone, byle ogórki.
Tygrys lubi szykować z nami ciasto na chleb. Już wiem
dlaczego Tatatu zakupił do tego celu miskę poj. 13,5 l. Idealny rozmiar dla
Malucha, który miesza w niej składniki drewnianą łychą. Skoro mowa o
drewnianych zabawkach – bez problemu Dzieć radzi sobie z układankami z
kołeczkami. 8 elementów to dla Niego pestka. Nadal nie ogarnia wieży/piramidki.
Wreszcie Tygrys pokochał kąpiel. Codziennie w porze
snu biegnie pod drzwi łazienki i krzyczy kap kap i nie ma opcji, żeby uniknąć
kąpieli. Najchętniej nie wychodziłby z łazienki, a raz próba zabrania Malca z
wanny skończyła się siniakiem od ugryzienia na przedramieniu Tatatu. Synek
zaczął nawet siadać w wannie, a wszystko za sprawą plastikowego jaja, które
dostał na Święta od Cioci. I tym sposobem Śmingus Dyngus mamy codziennie. Mniej
nerwów kosztuje też nas obcinanie paznokci. Raz na dwa razy jest w miarę
spokojnie. Ale nie ma tak dobrze. Mycie zębów to masakra. Za to
najbardziej ulubioną czynnością higieniczną jest czyszczenie uszu.
Najchętniej nie wracałby z podwórka. 5 rano, pobudka,
wskazanie paluszkiem na okno i słyszę: bumba,
lali, ziaba, ko ko. Te dwie ostatnie to takie "bujanki" w
kształcie zwierzaków na sprężynie. A piaskownica... Prawie, jak wanna. I
foremki są niepotrzebne. Wystarczą dłonie. Cieszy nas bardzo ten czas spędzany
na świeżym podwórku. Możemy bezkarnie grzebać się w piachu (my raczej z użyciem
foremek), biegać za piłką (co nie jest bez znaczenia dla nowych kg) i co
najważniejsze pokazywać Krasnalowi przyrodę. Jak w pewien ciepły dzień
niesamowite ilości biedronek, które grzały się na słoneczku na krzewach. A
skoro jesteśmy przy owadach, to sam Tygrys uroczo pokazuje, jak lata motylek
czy pszczółka (szkoła Tatatu).
Wprowadziliśmy zwyczaj czytania przed snem. Po położeniu
w łóżeczku Tygrys nie chciał słuchać, ale okazało się, że z przyjemnością
oddaje się lekturze podczas wciągania butli. I tu możemy sięgnąć po dłuższe
opowiadania. Na czasie Pan Kuleczka.
Zaraz po przebraniu w pidżamkę Tygrysiątko sięga po książkę i mamy taki nasz
kolejny rodzinny rytuał. Choć czasem przed kąpielą Maluch wprowadza także
inny – ucieczka od rodziców na golasa. Podobnie przy próbach przewijania
Chłopaka.
Już nie raz przekonaliśmy się, że u Tygrysa nie ma nic
na siłę. Na wszystko przychodzi czas. Jak za pierwszym razem coś Mu nie pasuje,
wystarczy odłożyć na półkę, a jest bardziej niż pewne, że za jakiś czas sam
pokaże, że chce do tego wrócić. Tak się stało z matą wodną do rysowania, a co
za tym poszło z kredkami. Za nami pierwsze pociągnięcia pisakiem po macie i
kredką (za duży wybór nie służy) po kartce. Z odgłosów, które towarzyszą tej
czynności wnioskujemy, że najchętniej Tygrys rysuje brum brumy. O to też prosi
Tatę.
W końcówce 17, kiedy rozmawialiśmy z Babcią o
siusianiu, Młody zaciągnął Tatatu do pokoiku i kazał ściągnąć z szafy nocnik.
Nie, nie sika do nocnika, ale od czasu do czasu prosi, żeby Go na nim posadzić.
Jak dla nas to i tak dużo, zważywszy, że wcześniejsze próby usadzenia Go na
tronie, kończyły się histerią. W nocniku też fajnie się stoi, odsuwając przy
tym od tapczanu. Ale mam nadzieję, że to powolny wstęp do
odpieluchowania.
Tradycyjnie na koniec stan uzębienia :) Straciliśmy
rachubę, bo zęby się w ostatnim czasie posypały. Ale na nasze oko jest ich 13.
Wszystkie 1-4 góra dół po prawej. A po lewej górna 1 i 2 oraz 1,2 i 4 dolna.
i ma swoje zdanie :)
OdpowiedzUsuńCudowny wiek małego słodkiego człowieczka. Tak niedawno moje Szkraby tyle miały... ech, sentymentalnie mi się zrobiło po przeczytaniu posta :)
Z nocnikiem super, ważne że sam chce, a to już dużo, zwłaszcza, że to taki jeszcze młodzieniec.
Wszystkiego dobrego z okazji owej miesięcznicy i dalszych tak wspaniałych sukcesow rozwojowych :)
Oj ma, a jak Go nie respektujemy, dzieje się :)
UsuńA u mnie działa odwrotnie - cieszę się z każdej chwili tu i teraz, ale jak czytam Wasze posty nie mogę się doczekać kolejnych nowości.
Uściski
Ale rozgadany facet, nasz kilka miesięcy starszy,a słownictwo skromniejsze ;) Kwestia butów, mi się wydaje, że może mieć wysokie podbicie. Mój też tak ma i nie kazdy model na niego pasuje. pozdrawiamy:)
OdpowiedzUsuńNas też zaskakuje swoim gadulstwem, choć w tym miesiącu trochę przystopował. Na tą chwilę jedno nowe słówko i kilka nieuwewnętrznionych.
UsuńMam nadzieję, że z butami z każdą parą będzie łatwiej.
Serdeczności
Bardzo lubie czytac te Twoje podsumowania:) Przypominaja mi sie czasy, kiedy moje dzieciaki tak skrupulatnie obserwowalam i opisywalam. Ech, kiedy to bylo? :)
OdpowiedzUsuńA bunt dwulatka to mit:) Po moich dzieciach widze,ze bunt trwa przez cale zycie;)
Ja niezmiennie zastanawiam się, jak ten czas szybko mija. W życiu przed Tygrysem płynął jakoś wolniej.
UsuńSama żartuję, że ja dopiero teraz, przed 40, weszłam w fazę buntu :)
Moja córka pochłania ksiażki odkąd potrafi siedzieć samodzielnie, ale jeszcze nigdy nie pochłonęła dosłownie :)))
OdpowiedzUsuńU nas od kilku tygodni, to gryzienie jest nie do ogarnięcia. Pod ząb idzie wszystko, aż wióry się sypią, dosłownie.
UsuńJak zwykle fajnie to wszystko opisałaś:) Takie wspominki to super sprawa. A Tygrys jest przecudowny!
OdpowiedzUsuńZapisuj Kochana. Fajnie się do tego wraca już, a co dopiero za kilka lat :)
Usuńja z moim siedmiolatkiem uwielbiamy pana kuleczke.a córcie mam trochę starszą od Tygrysa.pojawiła się w naszym domku jak miała 5 miesięcy a teraz w maju będzie miała już 2 latka.ona uwielbia sobie sama ściągać i zakładać każde obuwie z tym nie ma problemu ale jej słownik jest ubogi,Tygrys jest dużo do przodu,pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńPrzy nakładaniu butów Tygrys jest szczególnie rozmowny. Dość głośno daje wyraz swojemu niezadowoleniu:)
UsuńJa sama pokochałam Pana Kuleczkę. To lektura dla każdego, niezależnie od wieku.
Pozdrowienia dla Waszej Rodziny
Rośnie Ci mały indywidualista, a życie z takim dzieckiem niestety nie jest łatwe :) wiem coś o tym :)
OdpowiedzUsuńTo prawda nie jest łatwo, choć przy innych umie się zachować :)
UsuńMały szakrab wydaje się mieć zadadki na indywidualistę. Fajnie tak czytać twoje podsumowania, aż żal mi ze ja nie mam takich
OdpowiedzUsuńSwoje zdanie ma i zaciekle go broni :)
UsuńTe notatki wyszły tak spontanicznie i z przyjemnością je robię i do nich wracam.
U nas też było pożeranie książek w sensie dosłownym, i to dość długo;-0
OdpowiedzUsuńPięknie się rozwija Tygrysek.
I ile rzeczy zauważasz! Mnie dużo rzeczy ucieka lub nie pamiętam po prostu "co?gdzie?kiedy?" - taka ze mnie mama;-0
Wszystkiego dobrego!!!!!
I minęło? To pożeranie książek, bo mi już ręce opadają.
UsuńW miarę możliwości staram się wszystko notować, a to w kalendarzu, na luźnych kartkach, w telefonie, a i tak po wstawieniu postu przypominam sobie nowe rzeczy :)
Buziaki
Świetnie się Tygrys rozwija :) Cofam się pamięcią wstecz i ponownie przeżywam Smerfa na tym etapie.
OdpowiedzUsuńZ nocnikiem u nas było podobnie, teraz już Smerf woła "sisi" ale dopiero jak robi, więc też czekam cierpliwie na moment, kiedy zawoła "przed".
Buziaki :*
Naiwnie myślałam, że Młody tak sam z siebie zasiądzie na tronie, ale to tak nie działa. Niestety :)
UsuńBuziaki