wtorek, 5 stycznia 2021

Kolejne rodzinne pamiątki w naszym domu

Przegapiłam na blogu jedną ważną dla nas datę. 1 grudnia minęły dwa lata od zamieszkania w domu. Już nie raz pisałam, że jest on dla nas spełnieniem tak wielkiego marzenia, że cieszymy się tak samo jak w dniu przeprowadzki. Sporo się działo w ciągu tych dwóch lat. Nasze kąty ciągle nabierają wyrazu. W tej chwili głównie za sprawą zieleni i tego, co pojawia się na ścianach. Tak naprawdę na kwiaty nie mamy za dużo miejsca. Projektując dom nie wiedzieliśmy, że pokochamy rośliny. Ale staramy się znaleźć dla nich choć trochę miejsca. Lubię cieszyć nimi oczy. Ze ścianami też nie taka prosta sprawa. Brakuje nam już powierzchni na wszystko, co chcielibyśmy powiesić. 
Od jakiegoś czasu męczyła nas główna, taka (nazwijmy to) reprezentacyjna ściana. Na długo przed przeprowadzką czekały na nią obrazy lokalnego artysty. Takie pod nas, związane z naszą pracą i pasjami (lubimy wnętrza, w których widać gospodarzy i do tego dążymy w domu). Ale jak już zawisły, nie pasowały nam. Po długich rozmyślaniach i przymiarkach, zmieniły ścianę (w zasadzie jedne ciągle czeka na swoją przestrzeń w innym domu wystawiony na sprzedaż), a na ich miejsce pojawiły się kolejne dwa. Oba zawisnąć nie mogły. Piony radziły sobie na ścianie, dwa poziomy niekoniecznie. I pojawił się problem, bo te obrazy to pamiątki rodzinne. Jeden z rodzinnego domu Taty Tygrysa, drugi z mojego. Nie są to jakieś wybitne dzieła sztuki, to powszechne niegdyś oleodruki, ale liczy się sentyment. Każde z nas widziało na ścianie swój obraz.  I tak wędrowały sobie po domu, bo pierwszy raz od wbicia łopaty, nie mogliśmy dojść do porozumienia. Wreszcie wiosną na ścianę trafił obraz Taty Tygrysa. Preznet ślubny dziadków Męża ze strony Mamy. To jedyna rzecz, która zachowała się z domu po bombardowaniu w czasie wojny. Jak to się stało, że akurat ten? Chyba naprawdę mocno potrzebowałam zmian, a akurat znalazły się haczyki pod ten obraz. A tak poważnie... W naszym domu jest już sporo pamiątek po moich dziadkach. Kredens, a ostatnio przybył nam stolik radiowo-telewizyjny. Mamy też sporo innych moich pamiątek, więc odpuściłam :)




Teraz trwają poszukiwania najlepszego miejsca dla mojego obrazu. Bardzo chciałabym cieszyć nim oczy na co dzień. Jego historia nie jest aż tak odległa, jak obazu prapradziadków Tygrysa po mieczu. Podejrzewam, że lata 50 czy 60 ubiegłego wieku. O wiele rzeczy pytałam dziadków, a o obraz nigdy nie zapytałam. Był zawsze. Wisiał na akasamitnym wzorzystym dywanie w zimnym pokoju z telewizorem. Rozczuliłam się, jak na odwrocie Mąż znalazł wzmocnienie z kartonu po jakichś elementach po butach, które dziadek szewc zakupił. 

Tak się zastanawiam, jak to jest, że większym sentymentem darzę rzeczy z domu dziadków niż rodziców. Dłuższa historia. Wspomnienie dzieciństwa. Piękniejsze wytwory rąk ludzkich. Wspomnienie dziadków, których już z nami nie ma. Może wszystko razem. Ale cieszę się, że w naszym domu znalazło się trochę pamiątek po ludziach bliskich naszym sercom. 

Z tego, co wiem sporo z Was otacza się również rodzinnymi pamiątkami. Co budzi w Was najpiękniejsze wspomnienia?

20 komentarzy:

  1. Niestety nie mam dobrych wspomnień z dzieciństwa.

    Spełnienia kolejnych wspaniałych marzeń! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro. Ale wiem, że Twoje dzieci będą miały piękne wspomnienia.
      Wszystkiego co najlepsze dla Waszej Rodziny.

      Usuń
  2. Podobne obrazy o tematyce religijnej były kiedyś niejako obowiązkowe w każdym szanującym się wiejskim gospodarstwie. Też pamiętam je z domów moich dziadków.

    Na szczęście nikt nie wpadła na pomysł aby je wyrzucić gdy dziadków już zabrakło. Jakaś część pamięci została w tych sprzętach.
    I jakoś z taką dużą sympatią patrzę na obraz Najświętszej Rodziny, który wisi w naszej sypialni. Może dlatego, że to ludowe wyobrażenie św Józefa zawsze było mi bliskie.

    Pozdr
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie obrazy były i wiejskich i miejskich domach chyba w każdym zakątku Polski. Pewnie nie były nazbyt kosztowne, stąd ich powszechność.
      We mnie te sprzęty po dziadkach wywołują wsponienia. Jak sięgam do kredensu to czuję jakby byli obok.
      A świętego Józefa obraliśmy jako pareona naszego rodziny. Dla nas to taki niepisany patron rodzin adopcyjnych. Odkąd jesteśmy rodzicami stał się dla nas bardzo bliski.
      Serdeczności

      Usuń
  3. Niestety, kiedy umierali moi dziadkowie nie miałam nic do powiedzenia w sprawie pamiątek. Zadecydowali moi rodzice i ciotki. Nic praktycznie nie zostało :( Nawet zdjęcia gdzieś przepadły. Z męża domu rodzinnego też nic prawie nie mamy, bo wszystko wziął jego brat. Dlatego my tworzymy wszystko na nowo. Kochamy zdjęcia i oglądamy je często. Zbieram kartki i listy, zakładki, ozdoby choinkowe (mamy kilka bombek z domu męża, starutkie i delikatne szklane żołędzie, pieski).
    Pozdrawiamy serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wszyscy przywiązują wagę do pamiątek po przodkach. Moi rodzice też pukają się w głowę, jak przyciągamy kolejne sprzęty. A one naprawdę fajnie się wpisują w nasz domek i przywołują wspomnienia. Nam udało się trochę ocalić. Inaczej pewnie zapadłyby się razem z domem. Zdjęcia w jakimś momencie żalu moja babcia zniszczyła. Te najstarsze po pradziadkach. Zostały mi dwa i modlitewnik po prababci. A teraz my mamy szansę na budowanie wspomnień i uczenie naszych dzieci pamięci po przodkach.
      Uściski

      Usuń
  4. Udało się zebrać trochę zdjęć, m.in mojej 2-letniej Mamy, czyli sprzed 81 lat. Kserowałam. Największą dla mnie pamiątkę - kryształowe lustro po mojej Babci dostała córka na nowe mieszkanie.Starą serwetę , którą Babcia przykrywała maszynę do szycia z racji zniszczenia we fragmentach wykorzystałam na ubranko dla mojej maszyny.Taki obraz jaki powiesiliście wisiał u Babci w pokoju, budził mój niepokój, gdy byłam mała, był ciemny, nie rozumiałam, co przedstawia. Nie wiem, gdzie trafił:( Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie, że pamiątki po bliskich zyskały nowe życie. A zdjęcia to szczególna wartość, szczególnie te najstarsze. My może przesadzamy, ale staramy się zachować większość rzeczy. Inni członkowie rodziny niekoniecznie przywiązują do nich wagę. Wręcz zmusiłam mamę, żeby zabrała portret ślubny dziadków.

      Usuń
  5. Przechowuję kartkę , na której mój tato liczył , ile pustaków potrzeba na garaż mojego projektu. Tato zmarł 31 lat temu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny macie ten domek :) u nas wypadnie w tym roku 10 lat od przeprowadzki... a wielkimi krokami zbliża się moment poszerzenia domu o poddasze i przeprowadzki dzieci na górę, także emocji znów dużo.
    Takich pamiątek nie mam, są u dziadków i rodziców jeszcze. Ale dzieci lubią je oglądać. Ja najbardziej kocham stare zdjęcia... Mam zeskanowane nawet zdjęcie mojej praprababci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie, jak cieszy Was, a szczególnie dzieci, nowa przestrzeń.
      Czym są pamimątki wobec obecności dziadków i pradziadków. Bliskość jest ponad to.

      Usuń
  7. Czytając o Waszym domu, mam identyczne odczucia. W czerwcu stuknie nam drugi rok od kiedy tu mieszkamy, a ja nadal cieszę się jakbym zamieszkała tu od wczoraj.

    Rodzinne pamiątki są dla mnie ważne. Mam ich trochę, chodź część w dalszym ciągu część czeka na wyeksponowanie. Na półpiętrze stworzyłam galerie ze zdjęciami. Stare fotografie są takie piękne że szkoda ukrywać je w albumach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten stan zachwytu nad domem nie mija, przynajmniej w naszym przpadku.
      Nam brakuje już miejsca, żeby te rodzinne perełki wyeksponować. Cieszę się, że zdołaliśmu je ocalić, bo niestety sporo strawił już ogień.

      Usuń
  8. Ja tez uwielbiam mieszkac w domu, choc nasz kupilismy gotowy i podejrzewam, ze gdybym budowala go od podstaw, wiele pomieszczen "ustawilabym" zupelnie inaczej. :) Najbardziej w amerykanskich domach, brakuje mi zas polskich, szerokich parapetow. Lubie kwiaty, ale rowniez brakuje mi dobrego miejsca, zeby je postawic.

    Ja tez cenie sobie pamiatki rodzinne, ale niestety, moi rodzice nie maja praktycznie nic po babciach. Po mamie mojego taty zostal wspanialy album ze zdjeciami z mlodosci mojej babci i jej siostr oraz dziecinstwa taty. Mama ma tez sliczny serwis do kawy po prababci. Zawsze powtarzam, ze chcialabym kiedys dostac jedna z tych rzeczy, ale z racji, ze wyemigrowalam za granice, pewnie obie trafia w rece siostry. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście granice nie stanowią chyba problemu. Może któraś z pamiątek trafi do Ciebie.

      Usuń
  9. Mamy trochę takich rodzinnych staroci – biurko, szafę, 2 żyrandole po moich dziadkach. Jakieś obrazy z rodzinnego domu mojego taty. Serwis do kawy – ślubny prezent mojej babci ze strony mamy… Bardzo lubię takie rzeczy „z duszą”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serwis ślubny... Coś pięknego. Pewnie drżałabym nad każdym naczyniem :)

      Usuń
  10. Zdjęcia, jakaś lampa, serwis, talerze... różne drobiazgi w sumie sporo mam tych pamiątek, najwięcej chyba od strony mojego Taty. Czasem nie chce się wierzyć, że jakaś rzecz przetrwała np. dwie wojny i początek komunizmu...
    Wzruszało mnie to, że po śmierci Babci mogłam poprosić o wymarzoną lampę (jedną z dwóch identycznych) jeszcze z jej rodzinnego domu, i otrzymałam ją natychmiast.

    OdpowiedzUsuń