Dziękujemy za życzenia pod
poprzednim wpisem.
Za nami długo wyczekiwane Święta. Święta we Troje. Święta z
naszym kochanym Synkiem. Dla naszej
małej Rodziny będą niezapomniane. Dla mnie najpiękniejsze są te chwile, które
spędzam z Chłopakami w naszym mieszkanku, przy naszej choince. Może dziczeję, a
może lata oczekiwania spowodowały, że każda chwila we Troje jest tak cenna.
W przedświąteczny wtorek ubraliśmy drzewko. Co roku
obiecujemy sobie, że będzie mała (no może mniejsza) choinka, a i tak zawsze
jest spora. Tegoroczna jest mniejsza od swoich poprzedniczek, ale oczywiście znacznie
większa od tej planowanej. Ale koniec końców pięknie się prezentuje. Pewnie
dlatego, że swój wkład w ubieranie drzewka miał Tygrys. Obawialiśmy się
bliskiego spotkania Synka z choinką. Chyba troszkę się przestraszył po tym, jak
ukłuł się igiełką w palec i przez pierwsze dni nie zbliżał się do drzewka.
Trochę cierpiał, bo donica z zawartością stoi na Jego codziennej trasie do
okna, przy którym lubi spędzać czas. W tej chwili się oswoił i spokojnie zasuwa
do okna. Próbował dotykać wiszące niżej ozdoby, ale delikatnie. Na wszelki
wypadek powędrowały wyżej. Generalnie choinka Mu się podoba. Pokazuje
paluszkiem na ptaszki (ko ko), aniołki (lala) i światełka. Ale żeby nie było.
Bliskie spotkanie miało miejsce. W buzi wylądowała igiełka. Na szczęście Tygrysowi
nie smakowała. Zorientowałam się po minie i wyciągnęłam z buziaka niepożądaną zawartość.
Wigilię spędziliśmy u moich rodziców. Moja Mama chciała mieć
dwie córy przy sobie, więc przy stole była rodzina mojego szwagra i druga
babcia Tygrysa. Cieszyłam się na tak dużą Wieczerzę, że Młody będzie miał towarzystwo.
Ale takich Wigilii, jak w dzieciństwie już nie będzie. W sumie nie było źle,
ale czegoś mi zabrakło. Nie potrafię wyartykułować czego, ale mam mieszane
uczucia. Może po prostu zabrakło ducha. Do tego towarzystwo dla Tygrysa okazało
się tak wredne i rozpuszczone, że nosiło nas ze złości. Nie na dziecko, tylko
na jego rodziców, którzy zrobili sobie chyba na te 2 godziny wolne od opieki. O
ile jestem w stanie zrozumieć niezadowolenie z braku wymarzonego prezentu (tu
zawaliła moja siostra, a raczej kupujący z serwisu aukcyjnego, u którego go
zamówiła), o tyle wyrywania i rozpakowywania tygrysich prezentów już nie. Na
nic się zdały prośby, tłumaczenia. Nasze, a nie właścicieli łobuza. A biedny
Tygrys nie wiedział, co się dzieje. Szkoda, bo widać było, że zabawki, które dostał
sprawiły mu przyjemność, a nie mógł spokojnie się nimi bawić. Jak miła była odmiana przy
świątecznym spotkaniu z rodziną pierwszego dnia świąt. Serce nam się radowało,
jak patrzyliśmy na Tygrysa bawiącego się ze swoimi kuzynkami. Jednak da się. Bez
wyrywania, zabierania. Młody chyba skradł serca dziewczynek, bo czekały na
Niego. A Chłopiec pierwszy raz na ich widok nie płakał. Uf.
Tygrys był chyba już trochę zmęczony tymi wizytami, ale
przedłużyliśmy świętowanie do niedzieli. Musiałam odwiedzić chrześniaczkę, do
której nie dotarłam na urodziny w październiku. Na szczęście moja córcia jest
wspaniałą dziewczyną i nie miała mi tego za złe. A wyściskała mnie, jak wtedy,
kiedy miała lat 6 czy 9. A cenię ją jeszcze za to, że nie czeka na prezenty.
Czeka na nas. A cieszą ją drobiazgi, które zwykle są dodatkiem. I wszystko
byłoby fajnie, ale Tygrysowi nie spodobał się jej tata i mieliśmy dwugodzinną
histerię z krótkimi przerwami. Kurczę. Zastanawiam się czy Młody ma taką
naturę? Czy potrzebuje czasu? Czy może my coś zaniedbaliśmy? Może za mało z Nim
wychodziliśmy do ludzi? Nie wiem. Szkoda mi Go. A i my się denerwujemy, bo to
niezbyt komfortowa sytuacja. Dziś powtórka z rozrywki. Kolęda. Dość krótka. Nie
było szansy na rozmowę, bo Młody tak płakał. Szkoda, bo lubimy tego Księdza.
Umówiliśmy się na herbatę w innym terminie w godzinie snu Tygrysa. Pozostaje
nam cierpliwie czekać i wspierać Chłopaka. Może czas przyniesie zmiany.
I tak mijają nam świąteczne dni. Spędzamy czas przy choince.
Układamy klocki, które rok temu pojawiły się pod drzewkiem dla Niej/dla Niego.
Cieszymy się sobą. Wzruszamy. Jutro wieczorem oglądamy z Przyjaciółką „Ambassadę”
(który to raz już w tym roku?) przy domowej pizzy. Na sylwestrowy wieczór
Tatatu zamówił nasze ulubione sushi. Wieczór będzie pewnie krótki, przecież 1
stycznia Młody jak co dzień zbudzi nas rano i nie będzie mowy o wylegiwaniu do
południa. Martwimy się, jak zareaguje na hałas. Mam nadzieję, że będzie
smacznie spał. A po niedzieli próby orszaku. A w Nowym Roku miało być przecież
spokojniej. Akurat :)
Także dość intensywne Święta za nami. Jak nigdy. Ale najważniejsze
to, co w sercu. A raczej Kto. Oby dary, które przyniosło Dzieciątko trwały
przez kolejne dni i miesiące.
Kochani, to ostatni wpis w tym roku. Życzę Wam, aby kolejny przyniósł
wszystkim wiele dobra, radości, pozytywnych zdarzeń i dobrych ludzi wokół.
Wierzę, że nasz blogowy świat za rok o tej porze będzie większy o kilkanaście/kilkadziesiąt
stóp w małym rozmiarze.
Piekne Swieta.
OdpowiedzUsuńZ tym baniem sie niektorych to raczej normalne i z tego sie wyrasta. Sporo dzieci przechodzi taki etap. Nasz Synek bal sie tak samo kilku osob, przewaznie mezczyzn, min mojego szwagra. Kiedys zrobil mi taka histerie na jego widok, gdy wypatrzyl go na basenie. Musialam sie z nim ewakuowac, szwagier chowal sie jak mogl. Dzis to jeden z lepszych wujkow.
To prawda, szczególnie te nasze kameralne :)
UsuńUf. Pocieszyłaś nas. Nasz szwagier przy obiedzie mało nosa nie zamoczy w zupie, żeby nie patrzeć na Tygrysa. Budujące jest to, że jak z kimś więcej przebywa, oswaja się.
A ja w tym roku choinki nie wyciągnęłam, nie miałam ochoty, nastroju i siły na ubieranie, nie było świątecznego nastroju i klimatu:( Za to było leniuchowanie, nawet organizm się zbuntował i większość świąt przeleżałam w łóżeczku. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie dla mnie dobry, czego i Wam życzę z całego serca:)
OdpowiedzUsuńElu, nie dziwię się. Święta to najtrudniejszy moment w oczekiwaniu. Wierzę, że to ostatnie takie świętowanie. A organizm odreagowuje nasze wszystkie stresy, zmartwienia. Oby ich jak najmniej.
UsuńMasz rację, że dorosłe Święta to już nie to samo, co w czasach dzieciństwa. Gdzieś ulotniła się ta wielka radość i ekscytacja, ten niepowtarzalny klimat - my nadrabialiśmy miną już tylko ze względu na Bąbla...Dobrze, że chociaż te chwile tylko we trójkę są warte zapamiętania :)
OdpowiedzUsuńNa Wigilii u mojej babci również pojawiło się dwóch takich małych rozrabiaków, którzy za nic mieli nasze upomnienia i robili, co chcieli - a ich rodzice siedzieli sobie spokojnie, sącząc winko i nie wykazując żadnego zainteresowania dokonywaną przez nich demolką. Wrrrr...
Odnośnie histerii - niektóre dzieci tak po prostu mają. Bąbel bardzo długo nie mógł przekonać się do teścia - i wył wniebogłosy za każdym razem, kiedy ten pojawiał się w zasięgu jego wzroku ;) Może zabierajcie Tygrysa częściej do miejsc, w których jest dużo ludzi - np. na wspólne zakupy do supermarketu, do restauracji itp. - żeby mógł konfrontować się z tym swoim lękiem i trochę go "oswoić".
Dobrego, pełnego miłości 2016 roku! :*
Dziwne, ale w tym roku jakoś szczególnie zatęskniłam za tym czasem z dzieciństwa. Klimatu dodawał pewnie śnieg w znacznych ilościach, kaflowy piec w drewnianym domu dziadków, rodzina wtedy bardziej skupiona na sobie. Rozmarzyłam się. Pozostaje mi wierzyć, że Tygrys będzie miał też takie wspomnienia. Choć w takim składzie, jak tym razem, to wątpliwe.
UsuńJa nie wiem, co się z ludźmi dzieje. Wyłącza im się myślenie? Robią sobie po prostu wolne od dzieci.
Tygrys jeździ z nami na zakupy. W tłumie jest spokojny, no może poza kościołem. Gorzej jest, jak przebywa w mniejszym gronie i jeszcze jak ktoś zwraca się bezpośrednio do Niego. Pozostaje nam cierpliwie Go wspierać.
U nas Święta minęły spokojnie, bez "szału" jeśli chodzi o atmosferę, ale nic na siłę. Hania oczywiście była w centrum zainteresowania, bo ona to uwielbia - stety/niestety;-0
OdpowiedzUsuńMyślę, że płacz Tygrysa na widok niektórych osób to normalna reakcja - niektóre dzieci tak po prostu mają. Propozycja Mamy Bąbla jest godna rozważenia.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku - zdrowia, szczęścia i miłości!!!!
Dziękujemy za życzenia. I Wam dobrego roku.
UsuńNa Wigilii histeria minęła tuż po modlitwie, więc nie było tak źle. W pozostałe dni też nie było źle. Był marudny, ale raczej przez zmiany w rytmie dnia. Ale wokół były bliskie twarze. Gorzej, jak pojawia się ktoś obcy, albo rzadko widziany.
Odnośnie tych histerii to chyba dzieciaki tak odreagowuja nadmiar wrażeń. U nas były nieprzespane noce.
OdpowiedzUsuńJa tez najbardziej cenie sobie chwile spędzone razem z mężem i synkiem.
Oby w Nadchodzącym roku spełniły się wszystkie marzenia.
Dziękujemy. Kilka mamy, więc mam nadzieję, że się spełnią :)
UsuńU nas podobnie - większa dawka wrażeń sprawia, że noce są jeszcze bardziej niespokojne.
I dla Was dobrego roku.
Z upływem lat człowiek ceni to co jest najcenniejsze. W nowym Roku życzę Waszej Rodzinie cudnych chwil spędzonych razem i wszystkiego naj naj lepszego. Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńDziękujemy i odwzajemniamy życzenia.
UsuńWydaje mi sie że Maly wyrośnie z tej histerii na widok obcych. U nas było tak samo a teraz ktos nieznany to najlepszy okaz bo można mu wyopowiadac życiorys cały. Co do huków w sylwestra to w pierwszym i drugim roku swojej bytności Przemek budzik sie z płaczem i strachem. Przed fajerwerkami w tamtym roku nie usypiałam go dotrzymał do północy i po całym szumie padł. W tym roku pewnie tez tak będzie. Cieszę się że Święta udane u Was. Oby kolejny rok był równie wspaniały i spokojny dla Was😍
OdpowiedzUsuńW Nowy Rok weszliśmy spokojnie, więc jest nadzieja, że taki będzie, czego i Wam życzymy.
UsuńMam nadzieję, że histerie z wiekiem miną. Oby do 18 :)
Najpiękniejszy obrazek pojawił mi się przed oczami czytając o układaniu klocków, które czekały na Tygryska. Jakie by te święta nie były i jakie urwisy by nie dokuczały, najważniejsze ze je spędziliście w trójkę.Również mam nadzieję, ze w przyszłym roku wiele z nas spędzi Święta ze szkrabem u boku.. ach, żeby tak było..
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Kochana w Nowym Roku!
Dziękujemy.
UsuńTak będzie. Za chwilę pojawią się wpisy o telefonach i kreskach :)
Cudne Święta!Co do nieufnosci i histerii to nie wydaje mi się żeby to była kwestia nie wychodzenia do ludzi - my ze względu na zdrowie A dużo siedzimy w domu a Młody czaruje wszystko i wszystkich.
OdpowiedzUsuńTaka natura. Mimo to, mam nadzieję, że to minie. Szkoda Chłopaka, bo się denerwuje.
UsuńMagia dziecięcych świąt już nigdy nie wróci. Ja też zawsze się staram żeby choć na chwilę ją przywołać, ale "to sie nie wrati"
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku!
Masz rację. Ale mamy wspomnienia. Oby nasze Dzieci też takie miały.
UsuńCieszę się, że Święta spędzone z Tygryskiem pomimo paru zgrzytów się udały.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam aby Nowy Rok obfitował w same dobre chwile.
Mimo wszystko to był piękny czas. Szkoda, że czas wracać do rzeczywistości, ale mamy jeszcze jutro. Z tego, co pamiętam Wy też - także dobrej niedzieli.
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku! Zdrówka dla Was wszystkich. I jeszcze więcej miłości.
OdpowiedzUsuńMarta, dziękujemy i wzajemnie. Miłości nigdy dość.
UsuńPamietam, ze Bi tez wystraszyla sie swojej pierwszej choinki (miala 8 mies.). Za nic nie chciala sie zblizyc. ;) Nik za to w swoje pierwsze "swiadome" Swieta mial juz rok, ale bij-zabij nie moge sobie przypomniec jego reakcji. Musze chyba pogrzebac w archiwum bloga. ;) Za to w tym roku uparcie probuje uderzac w bombki roznymi przedmiotami (az cud, ze tylko 3 sie stlukly, w tym dwie juz przy ubieraniu drzewka :D) i kradnie z galazek pierniki. To ostatnie nawet mnie cieszy, bo w koncu ktos sie na nie polakomil. ;)
OdpowiedzUsuńHisterie w stosunku do obcych przerabialismy z Bi. Jeszcze do niedawna nie zblizyla sie do nikogo obcego. Ale fakt, ze kiedy byla na naszych kolanach, byla spokojna. Nik odwrotnie - jako maluszek poszedlby z kazdym, a od jakiegos pol roku obserwuje, ze nabral dystansu do obcych. Wszystko sie dzieciom zmienia, Tygrys tez sie kiedys przekona, ze obcy sa ok. ;)
Tygrys nadal nieśmiało podchodzi do choinki, ale czasem próbuje delikatnie chwycić za ozdoby. Pierniki pewnie wszystkie chętnie by zjadł naraz.
UsuńCo do histerii, to zależy kto Młodego zaczepia. Czasem uspokaja się szybciej. Na kolędzie po chwili histeria ustała, dopóki Ksiądz nie zwrócił się bezpośrednio do Niego. Tak, jak piszesz różne fazy ma. Reaguje płaczem na kogoś, kogo widzi często, a podaje cześć osobom, które widzi pierwszy raz w życiu. Nie odgadniesz.
Wszystkiego dobrego w nowym roku :))Histeriami młodego się nie martwicie, taki etap :) nasz pierworodny też tak reagował i to dość długo, a towarzystwa ludzi unikał tak do 3 roku życia i dalej. Wyrósł z tego, a ja się tylko wtedy niepotrzebnie stresowałam. Na takie emocje można dzieciom spokojnie pozwolić i się tym nie martwić. Niektóre dzieci garną się do innych od razu, bo tak mają, ale inne się czuję bezpiecznie tylko w gronie najbliższych i to też jest ok :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, wzajemnie.
UsuńBędę się trzymać tego, co napisałaś. Po prostu Chłopiec potrzebuje czasu.
Tygrys to już taki kawaler, szkoda że tak płacze, mogę sobie wyobrazić jak to uciążliwe, chyba po prostu boi się obcych twarzy :(
OdpowiedzUsuńWszystkiego wspaniałego Dla was :* Dużo miłości, radości, zdrowia :) na ten Nowy Rok
Dziękujemy i wzajemnie.
UsuńMęczy się Chłopiec. Chociaż, jak sam kogoś zaczepia, to reaguje spokojniej.
Kochani, piękne, magiczne Święta za Wami. A kolejne przed Wami, jeszcze tyle wspaniałości Was czeka....
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Całusy :*
Dziękujemy i dla Was również dobrego roku.
UsuńEhh.. ja to już o Świętach nie pamiętam. Co roku mijają (za) szybko :) Cieszę się, że takie magiczne były te Wasze. Wzystkiego dobrego na nowy rok :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy i wzajemnie. Wszystko, co dobre... Sama nie wiem, kiedy te dni minęły. W poniedziałek Mąż do pracy, a i dla mnie zegar zaczyna tykać.
UsuńUściski