czwartek, 19 listopada 2015

Z serii: Tygrysie lektury. Księga dźwięków*

Księga dźwięków wydawnictwa Dwie Siostry dość późno pojawiła się w naszej biblioteczce. Czytałam o niej wiele pozytywnych opinii na różnych blogach. Miałam w rękach w stacjonarnej księgarni i nie mogłam się przekonać. Na szczęście któregoś razu trafiła do wirtualnego koszyka. 

To była pierwsza książka, do której Tygrys zaczął sięgać. Czytaliśmy ją po posiłku, kiedy nie miałam już siły, żeby nosić Malucha. Jako, że ciągle ulewał, staraliśmy się, żeby jak najdłużej był w pionie, a książeczka pomagała tę pozycję utrzymać nieco dłużej. 

Książeczka nie jest zbyt trafionym określeniem. Tytułowa „księga” lepiej opisuje tę pozycję. Format co prawda ma niewielki (14x14 cm), ale grubość to prawie 4 cm, co sprawia, że nie ląduje w buzi Maluszka. Nawet Tygrysek nie potrafi się z nią uporać. Na kolejnych 112 stronach „Księgi dźwięków” znajdziemy odgłosy wydawane przez zwierzęta, przedmioty, a nawet zjawiska (tak chyba mogę określić katar czy ból) opatrzone prostymi ilustracjami (tylko jedna nam nie przypadła do gustu – prosiaczek, którego nazywamy prosiakiem zabójcą). Czasem są to dźwięki oczywiste, czasem zaskakujące, bo czy zastanawialiście się, jakie brzmienie ma gniazdko elektryczne. Numerem jeden Tygryska przez długi czas było „ssssssssss” węża. Teraz lubi dźwięki wydawane przez wszystkie zwierzątka. 


Tygrys i Księga pół roku temu
Na jakiś czas zrobiliśmy sobie przerwę od księgi. Chyba tylko nam była potrzebna. Tygrys mógłby na okrągło ją przeglądać. Niedawno z nowym zapałem   wróciliśmy do lektury. Nie musimy już wydawać odgłosów przy niektórych obrazkach. Robi to za nas Synuś. Wie, jak robi samochód (to oczywista oczywistość), piesek, małpka, kura, prosiaczek, zegarek i gniazdko elektryczne. Kilka miesięcy temu czytaliśmy książkę strona po stronie. Jak spokojnie udało nam się dotrzeć do końca, zamienialiśmy tekst przy dzidzi na „ha, ha”. Jeszcze jedną stronę czytamy po swojemu (i nie jestem odosobniona). U nas szpinak robi: „mniam mniam” :) Tatatu dodałby pewnie od siebie, że jest zawiedziony, że tata robi tylko „ćśśśśśś”, a nie jak mama „buzi, buzi”. Teraz to Tygrys przewraca strony i nie ma cierpliwości, żeby przejrzeć wszystkie obrazki. Zdarza Mu się włożyć palec między strony. Oj, czytanie książki jest wtedy dość głośne. Smyk zapomniał już, jak potrafił zamknąć palec Mamatu w księdze. Mamy też nową zabawę. Na wewnętrznych okładkach są powtórzone obrazki w miniaturze. Tygrys nas egzaminuje. Wskazuje paluszkiem na obrazki, a my wydajemy je nazywamy i dodajemy odpowiednie dźwięki. Czuję się wtedy trochę, jak u okulisty :)  


Tygrys i Księga dziś
Książeczka jest świetnym wstępem do nauki mówienia i zachęca do poznawania dźwięków, których pełen jest otaczający dziecko świat. Wiele z nich weszło już na stałe do naszego języka. Przyłapaliśmy się na tym, że jak ktoś kichnie nie mówimy „na zdrowie”, a „a psik” :)

Niestety książka (pewnie ze względu na swoje gabaryty) nie jest zbyt trwała. W naszym egzemplarzu po kilku miesiącach użytkowania tylna okładka oderwana była od kartek. W tej chwili żyje już własnym życiem.


*O Księdze pisałam już na poprzednim blogu. Tym razem uaktualniona wersja. 

6 komentarzy:

  1. Fajnie, że mogłam się czegoś więcej dowiedzieć o niej i to chyba będzie świetny prezent dla Malutkiej, bądź innego dziecka, np. Znajomych. Świetna sprawa :)
    U nas obecnie na tapecie jest ciągłe:"bababa babababa" ;)
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u nas "baba" długo nie schodziła z ust Tygrysa. Żartowałam nawet do babci, że ma zakaz kontaktów, dopóki Młody nie zmieni repertuaru.
      A książkę polecam. Mela będzie zadowolona.

      Usuń
  2. U nas też księga się sprawdza doskonale. Dziękujemy za podpowiedź. mały możne ją czytać kilka razy dziennie. U nas częsta eksploatacja sprawiła, ze mamy ją w trzech tomach ;-). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podział na tomy i u nas to pewnie kwestia czasu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jak pewnie pamiętasz, to również jedna z Bąblowych ulubionych książeczek :) Teraz wprawdzie trochę poszła już w odstawkę na rzecz klocków i ciastoliny, ale i tak Młody bardzo często do niej wraca i jest to jeden z naszych najbardziej trafionych zakupów, który mogę każdemu z czystym sumieniem polecić :)

    OdpowiedzUsuń