Nikogo nie trzeba przekonywać o pozytywnym wpływie muzyki na dziecko
jeszcze w łonie matki. Dlatego tak ważne jest słuchanie przez mamy w stanie
błogosławionym muzyki, a przede wszystkim mówienie do dziecka i śpiewanie mu.
To, co maluszek słyszy będąc w brzuchu mamy, wpływa na jego późniejszy rozwój.
Niestety nie wiemy czy MB śpiewała Tygrysowi kołysanki, czy puszczała
ulubioną muzykę? Nie wiemy, jakie dźwięki słyszał nasz Synuś po tamtej stronie
brzucha. Czy były przyjemne, ciepłe, a przede wszystkim pełne miłości? Czy raczej
docierały do Niego dźwięki domowej awantury albo lokalnej dyskoteki? Wiemy na
pewno, że zaraz po porodzie zniknęły wszystkie te, które znał, niezależnie od
tego, jakie były. Wiemy też, że przez 3 miesiące pobytu w placówce większość
głosów, jakie do Niego docierały pochodziła z radia, które znajdowało się w sali.
Ta informacja (od pracownika DD) pozwoliła nam zrozumieć dlaczego przez
pierwsze miesiące z nami Tygrys nie lubił muzyki. Dopiero z czasem dźwięki
wydobywające się z odtwarzacza zaczęły sprawiać Mu przyjemność. Wcześniej
polubił śpiewane przez nas piosenki. Tylko pojawił się problem - Mamatu doznała
pomroczności. Umknęły mi z głowy wszystkie piosenki, a i wydawane dźwięki
pozostawiały wiele do życzenia. Chyba dopadła mnie trema przed Tygrysem,
chociaż z moimi możliwościami wokalnymi na ogół nie jest źle. Repertuar
ograniczył się do „Czterech słoni” i „Piesków małych dwóch”. Ale ileż można
wałkować te same kawałki. Tygrysowi specjalnie to nie przeszkadzało, ale mnie
trochę zaczęło uwierać. Z pomocą przyszły nam książeczki, o których kiedyś
napiszemy. Top lista wzbogaciła się o nowe kawałki, struny głosowe zaczęły
sprawnie działać, a Synuś nareszcie polubił muzykę. Ale wypada w tym miejscu
dodać, że Tatatu, który zwykle wątpi w swoje możliwości świetnie sobie radził.
Teraz na dźwięk śpiewanych przez nas piosenek twarz Dziecięcia się
rozjaśnia. Pojawia się uśmiech od ucha do ucha i przeurocze kołysanie pupą. Na
topie mamy „Jadą, jadą misie” i „Dzieckiem Bożym jestem ja”.
Niesiona falą postanowiłam zakupić kilka płyt. W Tygrysie fonotece pojawiły
się „Fasolki” i „Akademia Pana Kleksa” (te bardziej chyba z sentymentu
rodziców, póki co nie trafiają do Malucha) oraz trzy płyty wydawnictwa Aksjomat,
na które trafiłam zupełnie przypadkowo, ale okazały się trafionym zakupem (do
tego niezbyt obciążającym nasz budżet). Jestem wrażliwa na wykonania piosenek,
a te są całkiem przyjemne dla ucha. Do tego do każdej płyty dołączona jest
książeczka z tekstem i zapisem nutowym. Dzięki temu mogę wykorzystać moją
umiejętność gry na flecie prostym (poprzeczny to niespełnione marzenie) wyniesioną
z podstawówki, kiedy to lekcje muzyki były jeszcze na jako takim poziomie.
Pokaz moich umiejętności instrumentalnych trwa jednak dość krótko, ponieważ
flet jest idealny do gryzienia dla Tygrysa. Cymbałki też nie kuszą swoim
brzmieniem, a raczej drewnianą podstawą. Także nadal podstawowym narzędziem
wdrażania Tygrysa w świat muzyki jest nasz głos (czyli to, co najważniejsze),
ale dzięki tekstom dołączonym do płyt repertuar nam się poszerza. A na płytach
mamy piosenki, które nieodłącznie kojarzą się nam z dzieciństwem, m. in.:
„Wlazł kotek na płotek”, „Ojciec Wirgiliusz” (w nieco innej wersji niż ta z
płyty Natalii Kukulskiej), „Miała baba koguta”, „My jesteśmy krasnoludki”, "Jedzie pociąg z daleka”, „Jagódki”, „Stary
niedźwiedź mocno śpi”. Poznajemy też nowe utwory („Rolnik sam w dolinie”, „Mariackie
hejnały”, „Siwa chmurka”) i zwrotki, których nie znaliśmy (np. w piosence „Mam
chusteczkę haftowaną” zupełnie obcy okazał się fragment Oj nie, nie, moje kochanie, Bo mnie mama bije za całowanie. Znacie te słowa?). Wśród
11 utworów na każdej płycie jest piosenka o tematyce zimowej i kołysanka. Fajną sprawą są wersje
instrumentalne piosenek, więc jak już nauczymy się na pamięć tekstów, możemy
śpiewać z gotowym podkładem muzycznym.
I tu miałam dojść do nowego aspektu naszej muzycznej przygody, ale że
wpis niebezpiecznie się wydłuża zostawię coś na kolejny.
Dobrze,że Tygrys odnalazł Was ;), gdyż teraz możecie czas śpiewania i nucenia nadrobić :). Z łezką w oku wspominam te utwory i mam nadzieję, że gdy przyjdzie odpowiedni moment - wykorzystam je ;). A tymczasem gratuluję Tygrysowi cierpliwości i wyrozumiałości dla "początkowo ubogiego" repertuaru ;)) swojej mamusi. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie obejrzysz się, a będziesz śpiewała maluszkowi. Teraz jest czas na odświeżenie piosenek.
UsuńTygrysowi pewnie repertuar nie przeszkadzał. Gorzej z mamą, która szybko się wszystkim nudzi.
Pozdrowienia
Dzięki za ten wpis:) Nie dam się zaskoczyć "ubogim" repertuarem i już zacznę ćwiczyć. Nauka rozpocznie się niebawem tylko czy sąsiedzi to wytrzymają, czas pokaże. Mam nadzieję, że nie będę się musiała tłumaczyć straży miejskiej za zakłócanie porządku:)
OdpowiedzUsuńElu, do dzieła. Pewnie tekstów w bibliotece nie brakuje. Nieważne, jakie masz zdolności, ważne by dziecku śpiewać. I tak Twój głos będzie znało i lubiło najbardziej.
UsuńUściski
Nasz Bąbel od samego początku wręcz uwielbiał muzykę i moje śpiewanie (nawet to nieco sfałszowane ;) ). Miałam w związku z tym podejrzenia, że mama biologiczna musiała mu coś tam podśpiewywać, kiedy był jeszcze w brzuszku - no ale tego raczej się nie dowiemy, wiec mogę sobie tylko przypuszczać...Do tej pory bardzo z niego roztańczony, muzykalny chłopak, który ciągle włącza radio na full, uwielbia słuchać każdego gatunku muzycznego, a na letnich rodzinnych festynach i koncertach szalał zawsze tuż pod sceną ;) Ja również musiałam z czasem swój repertuar ubogacić, żeby nie stał się zbyt monotonny - na szczęście z pomocą przyszedł mi internet, w którym udało mi się znaleźć także mnóstwo nagrań ulubionych przeze mnie w dzieciństwie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że masz rację. Skoro Bąbel miał przyjemność ze słuchania muzyki, to raczej znał dźwięki. Fajnie, że lubi muzykę. To najlepszy czas na umuzykalnianie chłopaków. Podrygujący chłopiec wygląda z pewnością uroczo. O ile dobrze pamiętam, w pewnym momencie śpiewałaś chyba kolędy :)
UsuńBuziaki
u nas jednak z dusza muzyczną kiepsko. Do tej pory królowało disko polo bo to Młodego cieszyło. Od kiedy Przemo jest w przedszkolu przynosi nowe piosenki i śpiewa na całe gardło. a takie cymbałki cudo chyba muszę sobie sprezentować hi hi
OdpowiedzUsuńPewnie i u nas przyjdzie czas na disco polo. Przedszkolne kawałki pamięta się długo. Wiele z naszego dzieciństwa jest właśnie na płytach. Pewnie dlatego tak nam się podobają. Cymbałki kupiłam spontanicznie, ale jestem zadowolona. Przez internet nie mogłam się zdecydować, a jak zobaczyłam na żywo nie mogłam się oprzeć.
UsuńTekst ten który zacytowalas u nas na weselach jest cały czas :))) to taka tradycja ze chusteczka powinna być i wszyscy sód caluja :*
OdpowiedzUsuńWidzisz, a my go nie znaliśmy. Co region, to inna tradycja.
UsuńAleż muzykalna z Ciebie Mamatu :)
OdpowiedzUsuńNasz synio jest bardzoooo muzykalny, zresztą muzyka towarzyszy mu od pierwszych dni życia (o co zadbała RZ) - jest roztańczony od kiedy stanął na nogi :)
Jak było wcześniej - nie wiem - być może kiedyś się dowiem.....
Do piosenki "Jagódki" mam szczególny sentyment, a Smerf oczywiście najbardziej uwielbia Smerfne Hity :) i piosenki Arki Noego.
Lubię śpiewać, pograć, chociaż moje umiejętności nie są powalające. Na szczęście dla Tygrysa to mało istotne.
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że RZ dbała o umuzykalnianie dzieci. A "Jagódki" kojarzą mi się z przedszkolem.
Łezka w oku mi się zakręciła.. Jak wspaniale że on ma Was. Wprowadzanie go w ten świat na nowo, na nowo uczycie wszystkiego. A muzyka jak to mówią .. łagodzi obyczaje. A za niedługo może doczekasz się jak ja takiego przepięknego widoku.. moja Niunia chodzi po domu i śpiewa ostatnio "lalala" i śmiesznie rusza dupcią i rączkami :)
OdpowiedzUsuńUczenie świata Tygrysa jest wspaniałe, a jeszcze wspanialsze jest Jego zdziwienie tym światem. A ruszanie dupcią jest rozbrarające. Już to przerabiamy. Brakuje tylko ruchu górnych kończyn i śpiewu :)
UsuńJa się zawsze zastanawiałam jak ja będę śpiewać dzieciom skoro to mi w ogóle nie wychodzi! Nawet rodzice, którzy zawsze mnie wspierają, całe życie mi powtarzali "tylko nie śpiewaj" :) ale okazało, się że dzieciom moje fałszowanie w ogóle nie przeszkadza :) A co do muzyki to uwielbiają tę z radia :)
OdpowiedzUsuńZasada jest jedna - nie ważne jak, byle śpiewać. I u Was sprawdziła się doskonale. W końcu to głos Mamusi.
Usuń