wtorek, 11 sierpnia 2020

W krainie ziół i kwiatów

Patrząc na ostatnie wpisy sporo wycieczek za nami. Dziś wspomnienie kolejnej. Do miejsca, które od kilku lat odwiedzamy dość często. Ziołowy Zakątek został stworzony z pasji i widać to na każdym kroku. Poza tym lubimy miejsca, które się rozwijają. Miejsca, do których powracając odkrywamy coś nowego stworzonego z myślą o gościach, a nie potencjalnych zyskach. To się czuje. Poza tym dla mnie Koryciny to kolejne, po Drohiczynie (TU), wspomnienie licealnych czasów. W tej wiosce w środku gęstych lasów spędziłam dwa tygodnie wakacji, nieświadoma, że tuż obok pewien pasjonat zaczyna swoją działalność, która w tej chwil przerosła pewnie jego młodzieńcze marzenia.  Z pasji i miłości do ziół stworzył miejsce, które przyciąga tłumy.

W zeszłym roku spędziliśmy w Ziołowym Zakątku miły czas z przyjaciółmi 1 września. Bardzo chciałam wrócić do ogrodów wcześniej, żeby zobaczyć te wszystkie kolory i poczuć zapachy. W tym roku dotarliśmy do Korycin ostatniego dnia lipca. Za rok przyjedziemy jeszcze wcześniej. Choć na ten rok nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Jesień w Ziołowym Zakątku też musi być piękna. Na szczęście jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że mamy tam dość blisko.

Mimo piątkowego przedpołudnia, które wybraliśmy na wycieczkę, parking był pełen. Jednak teren jest tak rozległy i obfituje w tyle atrakcji, że nie było widać tłumu. Do czasu aż nie zaczęły przybywać wycieczki seniorów. Wtedy poczuliśmy się dość niekomfortowo. Z całym szacunkiem dla wieku, ale starsi państwo zupełnie nic nie robili sobie z obecnej sytuacji. Na szczęście i tak zbieraliśmy się do powrotu. Ale zanim to...

Spędziliśmy czas w pięknych okolicznościach przyrody. Myślę, że każde z nas skorzystało z tych chwil wytchnienia wśród podlaskiej przyrody i tradycji. Tygrysa przyciągnęły zwierzątka, których nie brakuje w zagrodach. Ba... kozy, owce i drób biegają sobie na wolności w otoczeniu drewnianej zabudowy. Wszystko razem wygląda, jakby wyjęte ze scenariusza filmu o życiu dawnej podlaskiej wsi. Brakowało tylko statystów w ludowych strojach. Mnie zauroczyły króliczki i świnki morskie. Tygrysa świnki w większym rozmiarze, a Tatę Tygrysa kozy. Wiadomo... najbardziej kontaktowe. 












Po spotkaniu ze zwierzątkami spacerowaliśmy (rodzice) i jeździliśmy na rowerze (to Tygrys) ścieżkami podziwiając drewniane zdobnictwo (już widzę takie nadokienniki w naszym domku) i wszystkim napotkanymi roślinami. Podlaski Ogród Ziołowy zachwyca ilością gatunków kwiatów i innych roślin.  Zapachami i kolorami nie tylko płatków, ale również motylich skrzydeł, które na nich przysiadają. Żałuję tylko, że nie mogliśmy trochę poczytać o roślinach, ale przy żywym Pięciolatku, do tego na rowerze, to niewykonalne.








Tygrys miał marzenie. Chciał pojeździć rowerem na kładkach, niczym w skate parku (o zgrozo sama mu taki park na filmiku pokazłam). Chyba pomylił miejsca, albo te o których myślał okazały się według rodziców zbyt niebiezpieczne na tego rodzaju wyczyny. Ale marzenie popychało go do przodu. Tym samym dotarliśmy do ulubionego miejsca tygrysiej Mamy w Ziołowym Zakątku. Do kościółka Matki Bożej Jagodnej i jego klimatycznego otoczenie. Drewniana świątynia z XVII wieku przeniesiona z pobliskiego Grodziska. Z wnętrzem utrzymanym w prostym, wiejskim stylu. Gdyby nie pędzący dalej Przedszkolak zatrzymałabym się w nim na dłużej. Ale może i ja w tym roku spełnię swoje marzenie, żeby uczestniczyć  we Mszy Świętej u Matki Bożej Jagodnej. Zostały jeszcze trzy sierpniowe soboty. A przed kościołem staw, kolorowe kwiaty. Żałuję tylko, że ogród biblijny był tym razem zamknięty. Ale to nie koniec wrażeń... Za chwilę pachnące nieziemsko ścieżki porośnięte dziką różą. A w przejściu do kolejnego miejsca Ogrodu o podmokłym terenie za chwilę pojawią się wrzosy. Także za kilka tygodni wizyta jest obowiązkowa. 









Nie udało nam się skonsumować lodów różanych (choć i inne samki są niespotykane i wyborne) ze względu na wczesną porę, ale upajaliśmy się zapachem róży, by po chwili korzystać z kolejnych atrakcji. Dotarliśmy do mostka i wysokich skarp z nasadzeniami po których Tygrys chciał zasuwać rowerkiem. Ma Chłopak pomysły.  Tymczasem musieliśmy porzucić na chwilę rower, żeby pospacerować po pieńkach wśród wodnych roślin. Chyba nigdy z tak bliska nie widziałam nenufarów. Są piękne. Z tym zakątkiem Ziołowego Zakątka mamy wspomnienia... zeszłego lata Tygrys wpadł nam do wody, bo chciał być  samodzielny. W ostatniej chwili złapałam go za kaptur, a Tata uwiecznił całą akcję na filmie, ale takiego scenariusza chyba nie przewidział.



I wreszcie to, co Tygrysy lubią najbardziej. Plac zabaw, ale zupełnie inny od tych, które znamy z miasteczka. Zero plastiku i bijących po oczach kolorów. Wszystko z drewna. Tygrys najchętniej nie wychodziłby z tego placu. Wspinał się, zajrzał do domku, prowadził auto, a na koniec serwował nam wyśmienite potrawy. 











Jedynie perspektywa wspinaczki na pobliskim kopcu i spaceru po mostkach wyciągnęła Chłopaka z placu zabaw. Z góry roztaczały się piękne widoki na cały Ziołowy Zakątek. 



Dotarliśmy jeszcze do oranżerii, która w zeszłym roku była w budowie. Podziwialiśmy rozmieszczone w różnych miejscach drewniane i kamienne rzeźby. A na koniec zakupy w sklepie z ziołami. Od dłuższego już czasu używamy w domu ziół z "Darów Natury" z Korycin. Codziennie popijam swoją ulubioną herbatkę z kurkumą, bardzo lubię przyprawę do rosołu, a tegoroczne odkrycie to zioła do twarogu. 




A to nie koniec atrakcji Ziołowego Zakątka. Ziołowe SPA, basen, gospoda (w niej zakupiliśmy piwo rzemieślnicze z Folwarku Stara Szkoła), stodoła ze swojskim jadłem i kolejnym placem zabaw dla dzieci. Nie sposób wszystkiego wymienić. Zajrzyjcie na stronę i sami się przekonancie ile to miejsce stworzone z pasji ma do zaoferowania swoim gościom. TĘDY

8 komentarzy:

  1. Piękne miejsce! Tygrys ma szczęście,że ma możliwość załapania tak pozytywnego bakcyla!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Cudownie! Przepiękne zdjęcia i jeszcze piękniejsze wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. To tym razem musicei nas odwiedzić, bo będziecie przejeżdżać obok. I miejsce na nocleg się znajdzie :)

      Usuń
  4. Ale tam pieknie!!!!! Zieloniutko, kolorowo, wszystko takie soczyste, widac ze jeszcze przed upałami chyba. Teraz jak zerkam na moje smutne malwy, trawę i wszystkie krzewy wokol w sztutowskim ogrodzie to az serce boli, trzeci tydzień bezlitosnych upalow, brak kropli deszczu i gleba nadmorska niszczą wszystko :(

    Super wspomnienia, super wycieczka. Plac zabaw wymiata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie. Gospodarze starają się utrzymać to miejsce w dobrej kondycji. Zraszacze chodzą bezustannie. Teraz chyba każdy zakątek Polski zmaga się z upałami. Tata Tygrysa też dzielnie walczy. Trawie wygląda marnie, kwiatów za dużo nie mamy, a drzewka i krzewy podlewamy, ale za dużo ich nie mamy.
      Serdeczności

      Usuń