czwartek, 11 sierpnia 2016

Matczyne rozterki

Spotkania indywidualne, szkolenia grupowe, osobista lektura, rozmowy, przemyślenia - to wszystko ma nas przygotować do bycia rodzicem. To wszystko sprawia, że oczekujemy na dziecko uzbrojeni w potężną dawkę wiedzy. Wiemy, z jakimi zaburzeniami, chorobami być może przyjdzie nam się zmierzyć.

Mimo to, gdzieś w głębi serca mamy nadzieję, że problemy nas ominą, a jeśli się jednak pojawią, miłość wszystkiemu podoła. Ileż razy to słyszeliśmy i sami w to wierzyliśmy. Okazuje się, że miłość to nie wszystko. Do tej pory byłam wdzięczna MB Tygrysa, że Go nie zabiła, nie porzuciła na ulicy, że podjęła decyzję o adopcji. W sumie nadal jestem wdzięczna, ale dopadła mnie złość za taką, a nie inną ciążę i pierwsze miesiące życia, jakie Mu zafundowała. I mimo, że Synkowi miłości nie brakuje, okazuje się, że to wszystko teraz wychodzi. Pamiętam, że w pierwszych tygodniach z Tygrysem, nasza znajoma z pełnym przekonaniem powiedziała, żebyśmy się nie martwili, bo dziecko niczego nie będzie pamiętało. Zadziwiło mnie to niezmiernie, bo sama miała problemy ze swoim potomkiem, które oczekiwane nie było, co więcej przez kilka miesięcy ciąży wręcz niechciane. Także ciąża nie jest bez wpływu na rozwój dziecka, jego charakter, odporność na stres. 


Przyszło nam się teraz zmierzyć z pokłosiem tego, co działo się w życiu Tygrysa jeszcze przed narodzinami i tuż po. Z tym, co zafundowali Mu dorośli. Co prawda Synek pięknie się rozwija pod względem fizycznym i intelektualnym, o czym piszę w comiesięcznych podsumowaniach, ale sfera emocjonalna kuleje. O ile w domu jest naprawdę pogodnym dzieckiem, o tyle na zewnątrz często zachowuje się niczym przyczajone zwierzątko, które patrzy, z której strony może przyjść zagrożenie. Nie lubi dorosłych. Wpada w panikę, jak tylko Go ktoś zaczepi. Od razu woła: tam. I tylko my wiemy, że pokazuje tym zaczepiającym kierunek, a nie że chce sam w nim podążać. Do tej pory ogarnialiśmy to jakoś. Myśleliśmy, że taka natura, że z tego wyrośnie. Niestety doszły jeszcze inne niepożądane zachowania i pewnego dnia stwierdziliśmy, że sami nie damy rady. A chcemy pomóc naszemu dziecku. Chcemy, żeby uporał się ze Swoimi emocjami i strachami. Chcemy, żeby był pogodny, szczęśliwy, otwarty (oczywiście w rozsądnych granicach). I co najważniejsze, żeby czuł się kochany i bezpieczny. Mam do siebie trochę żalu, że może za późno zareagowałam, że nie dałam z siebie tyle ile mogłam, że wróciłam do pracy. Zastanawiam się, gdzie popełniłam błędy, bo na pewno takie się zdarzyły. Ale z drugiej strony choćbym nie wiem, jak się starała, na pewne rzeczy nie mam wpływu. Pamięci emocjonalnej nie przeskoczymy. Do tego wydaje mi się, że w grę wchodzą jeszcze kwestie osobowościowe.  Tygrys jest bardzo wrażliwym chłopakiem, a być może dzięki temu bardziej podatnym na stres, zmiany, nowości. Nie wiem, ale wiem, że oboje zrobimy wszystko, żeby pomóc naszemu Dziecku. Zwłaszcza teraz, kiedy za chwilę fundujemy Mu kolejne zmiany. Od jutra zaczynamy pracę z psychologiem (jesteśmy po wstępnym spotkaniu)  i wierzę, że wspólnym wysiłkiem wyprowadzimy Tygrysa na prostą. Żeby w przyszłości był szczęśliwym, pewnym swej wartości, kochanym i kochającym dorosłym człowiekiem. 


I nie chcę nikogo tym postem zniechęcać do adopcji, straszyć ani tym bardziej dawać pożywki tym, którzy są do niej negatywnie nastawieni. Jesteśmy szczęśliwi. Nie zamieniłabym ostatnich 18 miesięcy naszego życia na nic innego. A w każdej rodzinie zdarzają się lepsze i gorsze chwile,  niezależnie od tego w jaki sposób pojawiło się w niej dziecko. Być może w rodzinie adopcyjnej jest ich więcej, chociaż skłaniałabym się ku temu, że są to problemy innego rodzaju, bo ich braku ani biologia ani geny nie zagwarantują. Chciałabym być też uczciwa wobec siebie i tych, którzy do nas zaglądają. I w naszym, szczęśliwym, w miarę poukładanym życiu, zdarzają się gorsze chwile. 

14 komentarzy:

  1. To może być kwestia tego, że jest jedynym dzieckiem w rodzinie. Tak samo się zachowywał (i czasem dalej zachowuje, choć już o wiele mniej) nasz pierworodny. Raz że charakter taki, a dwa że pierwszemu trudniej - nasze kolejne dzieci są o wiele bardziej odważne i otwarte (czasem aż za bardzo...). Także ja bym raczej nie zwalała tego na czas ciąży, tylko no niektóre dzieci tak mają. On jest jeszcze malutki, z czasem pewnie będzie coraz bardziej otwarty, tylko o wiele bardziej trzeba go będzie zachęcać do wychodzenia ku ludziom i światu. Odwagi, też przez to przechodzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez doskonale pamiętam taki etap u Przemka nawet wie zastanawiałam jak on do przedszkola pójdzie z tymi swoimi lękami przed obcymi a tu przeszło wraz z kolejnym etapem w rozwoju. Oby i u Was tak było tego Wam życzę. Tak to już jest z dzieciakami im więcej się im daje im więcej chce żeby bylo dobrze po prostu sie nie da. Przytulam i trzymam kciuki za pomyślany rozwój sytuacji

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Mamatu, w rodzinach z dzieckiem adoptowanym często zdarzają się problemy emocjonalne różnego typu. Nasz Reniferek miała cztery miesiące jak zamieszkała znami, a ponad rok zająło jej zrzucenie ciężaru emocjonalnego, pozbycie się niemowlęcej depresji i zaaklimatyzoawnie się w naszej rodzinie. Po roku nauczyła się śmiać spontanicznie, psocić na całego i jest strasznym łobuzem, co wg teorii jest oznaką pełnego poczucia bezpieczeństwa. Wiele ma cech budzących we mnie obawy: jest nieziemsko uparta, wytrwała w dążeniu do celu, próbuje wszystkimi sterować. Niby nic takiego. Pewnie poradzi sobie w przyszłości w życiu, jednak wydaje mi się, że to są następstwa bagażu emocjonalnego, jaki przyszło jej nieść od pierwszych dni po narodzinach, a może jeszcze wczesniej. Warto sięgać po pomoc. Trzymam kciuki za Was i Tygryska:), mam nadzieję, że współpraca z psychologiem pomoże Wam przejść te gorsze chwile i zaznać jeszcze większego szczęścia. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, czasem myślę sobie, że nasze warsztaty, kursy i szkolenia adopcyjne uwrażliwiły nas na wiele sytuacji, jesteśmy chyba bardziej świadomi tego, co będzie jeśli .... najważniejsze, że działacie - a efekty z pewnością przyjdą szybciej niż oczekujesz.
    Problemy emocjonalne są wbrew pozorom częstym zjawiskiem u dzieciaków, a kiedy do tego dochodzą skoki rozwojowe czy nowe sytuacje, to urastają do większej rangi. Grunt, by wiedzieć, co i jak robić, by pomóc.
    Nasz Smerf też długo długo nie umiał radzić sobie z emocjami i nadal wiele razy mu się to zdarzy - czasem złości się, czasem cieszy sporo na wyrost. Pracujemy nad tym i efekty są widoczne.
    Trzymam kciuki za Was, aby kiedyś Tygrys był takim przebojowym chłopcem, abyś zapomniała o lękach półtoraroczniaka :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jesteś niczemu winna, ważne, że dostrzegasz wszelkie zmiany w zachowaniu synka i próbujesz pomóc, to, że sięgasz po pomoc innych jest bardzo ważne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Każde dziecko, bez względu na to czy adoptowane czy od początku chciane i kochane...każde wykazuje różne dziwne zachowania i stawia przed dorosłym całą masę wyzwań, z którymi wcale nie łatwo jest sobie dać radę. Wierzę, że pokonacie wszystkie problemy, choć zapewniam, że wiele razy nie będzie to wcale proste - wiem z doświadczenia...
    Ale poradzicie sobie, bo miłość ma wielką moc!
    Pozdrawiam,
    Radosna Chata

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli będzie czuł się bezpiecznie to te lęki miną za jakiś czas :) Tak myślę. U nas w czasie ciąży pierwszego synka było dużo stresu i różnych wizyt u lekarza - dlatego teraz jest bardziej wrażliwy i szybciej się denerwuje. Zgadzam się z tym, że ciąża ma wpływ na późniejsze życie. Mimo tego potrzebna jest cierpliwość i dużo miłości :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wychowanie dziecka stawia przed rodzicami wiele wyzwań, również natury emocjonalnej, niezależnie od tego jaką drogą trafiło ono do rodzinnego domu.
    Już w poprzednich postach dało się wyczytać między wierszami, Twoją troskę o Tygrysa w kontekście jego relacji z otoczeniem. Z Twoich tekstów wynikało, że idzie ku dobremu i z każdym miesiącem jest coraz lepiej:) Ale rozumiem, że macie potrzebę konsultacji z psychologiem. Myślę, że to dobry kierunek. Wierzę, że Wasza troska, miłość i czułość, wsparta dodatkową fachową pomocą sprawi, że Tygrys będzie miał poczucie bezpieczeństwa, które pozwoli mu swobodnie rozwijać się wśród najbliższych, ale też z entizjazmem eksplorować ten dalszy, wielki świat:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz Mamatu, to moze byc po prostu kwestia charakteru. Sama piszesz, ze Tygrys jest bardzo wrazliwym dzieckiem... A charakter dziecka caly czas sie ksztaltuje i zmienia. Widze to po moich Potworkach, bo oni sa juz troche starsi i mialam okazje zaobserwowac te zmiany.
    Bi, z wychuchanej, wyczekanej ciazy, gdzie nawet kawy balam sie napic, w wieku Tygrysa byla taka, jak on. Panicznie bala sie obcych, przylegala do nas calym cialkiem, jak tylko ktos do niej zagadal czy chocby usmiechnal sie. Na proby poglaskania po glowce, natychmiast uderzala w ryk. Kiedy podrosla, juz nie ryczala, ale marszczyla brwi i chowala sie za nas. ;) I tak bylo do zeszlego roku, czyli do ukonczenia 4 lat. Nagle, moja mala dzikuska, nie tylko ze zaczela obcym odpowiadac, ale nawet sama ich zagaduje! :D
    A Nik? Odwrotnie. Jego ciaza tez byla chciana, tyle ze wziela nas z zaskoczenia, kiedy mielismy juz caly rok szczegolowo zaplanowany, z kilkoma waznymi projektami. ;) Byla wiec taka ledwie zauwazana, przy okazji, zupelnie nie celebrowana. Tak naprawde tylko terminy wizyt u ginekologa i coraz wiekszy brzuch przypominaly, ze czas biegnie i synek wkrotce sie urodzi. ;) A Nik, w wieku Tygrysa, bral za reke kazdego obcego i kazdemu pozwalal sie wziac za raczke. Owszem, mine mial dosc niepewna i ogladal sie na nas, ale nigdy nie protestowal. Szedl potulnie jak cielatko, a ja dlugi czas balam sie, ze ktos go w koncu porwie, bo nie dosc, ze w sklepie nam wiecznie uciekal, to jeszcze poszedlby z kazda osoba, ktora wyciagnelaby do niego reke. ;) I tak bylo gdzies do zeszlego roku, kiedy nagle Nik zaczal spuszczac glowe pod obcym wzrokiem. Teraz, kiedy ktos do niego zagada, natychmiast chowa sie za moja lub M. noga i jeszcze groznie "mruczy"! ;)
    Nic wiec nie jest jeszcze przesadzone! Za rok - dwa, Tygrys moze byc dusza towarzystwa! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. myślę że to dobre i bardzo dorosłe podejście do tego tematu - jeżeli czujecie że cos odbiega od normy i macie pełną świadomość tego co przez ten króciutki czas mógł przeżyć tygrys - to działajcie - na pewno nie zaszkodzicie. Ja mam 9- latka ... bardzo chce mu pomóc, ale wiem że na niektóre rzeczy jest już za późno ... o wiele i mimo moich najszczerszych chęci ... się nie da - ale i tak się nie poddam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wierzę, że wyprowadzicie Tygryska na prostą i wszystkie problemy pójdą w zapomnienie, czego Wam z całego serca życzę! A co do problemów u dzieci, to nigdy nie mamy gwarancji czy się nie pojawią i nie ma tu znaczenia czy są to dzieci biologiczne czy adopcyjne. Tak jak sama napisałaś - nie należy mówić, że problemy dzieci adopcyjnych są gorsze niż biologicznych - są po prostu INNE. Jesteście bardzo fajną Rodzinką i na pewno już niedługo zagości u Was spokój :-)

    Pozdrawiam gorąco!
    Mila (https://noszonewsercu.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z każdym dzieckiem są problemy - mniejsze lub większe, wymagające interwencji osób z zewnątrz lub takie, z którymi rodzice są w stanie samodzielnie sobie poradzić. Nie ma w tym nic dziwnego - rodzicielstwo na każdym etapie będzie stawiało przed nami nowe wyzwania. Najważniejsze, że widzicie problem i nie udajecie, że on nie istnieje (jak to niektórzy rodzice mają w zwyczaju) - i z takim podejściem na pewno uda się Wam pomóc Tygryskowi i ogarnąć tę "kulejącą" sferę emocjonalną :) Powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Każde Dziecko ma swój bagaż, swoją historię - nasze, wyjątkowe Dzieci troszkę inną niż brzuszkowe. Nie zgadzam się, że maluchy nie pamiętają tego co było. My również zmagamy się do dziś z pewnymi problemami i wierzę, że damy radę.
    Nie obwiniaj się - kochasz Tygrysa nad życie i oddałabyś Mu cały świat, podjęliście odpowiednią decyzję i wierzę, że dzięki Waszej pracy i miłości wyjdziecie na prostą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Twój post nie zniechęca do adopcji. Jako przyszli rodzice adopcyjni jesteśmy świadomi, że takie rzeczy mogą się zdarzyć. Życzę Wam powodzenia i mam nadzieję, że swoją miłością, ze wsparciem psychologa, uda Wam się wypędzić wszystkie strachy z główki Tygrysa.

    OdpowiedzUsuń